Inny kontynent, inny świat, inni ludzie. W Ameryce Południowej inne jest wszystko, choć czasem starają się naśladować Europę, mniej lub bardziej udanie. Po pierwsze…

Nie gwałcą i nie mordują na każdym kroku…

Choć taki wniosek można wysnuć, przeczesując różne źródła informacji w internecie na temat bezpieczeństwa w Ameryce Południowej. Sprawa jest bardzo wyolbrzymiona, ponieważ: rzeczywiście zdarzają się morderstwa, strzelaniny itp., i to zdarzają się codziennie, ale najczęściej dotyczą wielkich miast, takich jak Sao Paulo czy Rio de Janeiro, i to tych ich dzielnic, do których nikt, kto ma odrobinę oleju w głowie i życie mu miłe, nie będzie się zapuszczał. W innych miejscach? Możesz czuć na sobie wzrok trochę częściej, niż normalnie, ale raczej będzie to wynikiem ciekawości, niż chęci mordu.

…ale kradną jak u nas, a może i bardziej

Tak, kradzieże zdarzają się cały czas, w różnych miejscach i na milion różnych sposobów. Można paść ofiarą zwykłego kieszonkowca, o co w wielu miejscach  Europy również bardzo łatwo. Podobno zdarzają się napady z bronią na turystów, ale ja takiego nie doświadczyłem, jak i nikt z moich znajomych.

Najprościej paść ofiarą bankomatu – ogromna ich część jest oblepiona sprzętem do skanowania kart, kopiowania kodu PIN itp. Tutaj zdecydowanie polecam używać tylko urządzeń w budynkach banków, pod kamerami, a i tak na wszelki wypadek poustawiać jakieś sensowne limity na kartach, i ew. zmieniać je na chwilę przy wybieraniu gotówki. To samo przy płatności kartą – w podejrzanych miejscach raczej unikać.

Mañana – duże wyolbrzymienie?

Miało być tak, że latynosom nigdzie się nie spieszy, że nie działają rozkłady jazdy, że generalnie każdy ma na wszystko wywalone. I teraz opcje są dwie – albo bardzo luźne podejście do czasu było zbyt przerysowane, albo coś zaczęło się zmieniać.

Do tego momentu każdy mój autobus odjechał o czasie i dojechał też w miarę planowo, większość sklepów była pootwierana zgodnie z tym, co napisano na tabliczkach, gdy o coś prosiłem, zaraz to dostawałem, bez konieczności długiego czekania, bądź dopominania.

Z drugiej strony: autobusy miejskie rozkładów nie mają, więc jeżdżą jak chcą, w większości sklepów tabliczek z godzinami otwarcia również nie ma, więc też działają, jak tylko chcą. Na granicy możesz poczekać 15 minut na pieczątkę w paszporcie, bo panie kończą bardzo żywą debatę na jakiś temat, a zdarzyło mi się również razem z pracowniczką budzić szefową kawiarni, która zapomniała otworzyć, a ja byłem głodny, a pani pracowniczka chciała posprzątać.

Klimat jest, widać, że dla ludzi często liczy się przede wszystkim własna wygoda i dobry humor, ale wszystko w normie. Dodaje to tylko klimatu, trzeba się po prostu nie przejmować.

Świetna komunikacja lądowa

Tutaj byłem bardzo, ale to bardzo zaskoczony. Ameryka Południowa jest wielkim kontynentem, i głównym środkiem transportu do przemieszczania się pomiędzy krajami czy poszczególnymi miastami jest samolot. Często jednak zdarza się, że musimy wybrać coś innego – a jako, że transport kolejowy praktycznie nie istnieje, pozostaje autobus.

Moja pierwsza podróż autobusem miała trwać ponad siedemnaście godzin, nie nastawiałem się na fajerwerki. Ponad 1000 km, kupiłem przez internet bilet za jakieś 130 zł. Gdy przyjechał autobus – oniemiałem. Wielkie, wygodne fotele, które można rozłożyć praktycznie do poziomu (zależnie od klasy autobusu bądź wykupionego miejsca – niektóre rozkładają się do 180 stopni), telewizory, wi-fi, toalety w niezłym stanie, gdzieniegdzie dodatkowo posiłki, klimatyzacja, szybka jazda, punktualność.

Zdecydowanie polecam autobusy.

Cudowne krajobrazy i przyroda…

To coś, czego akurat pewnie większość z Was się spodziewała. W Ameryce Południowej mamy wszystko – dwa oceany, fantastyczne i gorące lasy tropikalne, wciąż nietknięte ludzką stopą miejsca, z drugiej strony pustynie, ogromne góry, pustkowia ciągnące się setkami i tysiącami kilometrów. Możesz spokojnie zobaczyć tukana w naturalnym środowisku, spotkać różowe delfiny, kajmany, flamingi, kolorowe żabki, kolibry, tysiące gatunków motyli, rosnące dziko banany, itd. itp…

Z drugiej strony, są też minusy – komary, moskity, rozrośnięte robactwo, do tego wszechobecne. Nie da się od niego opędzić, trzeba się po prostu przyzwyczaić.

…za to fatalne miasta

Takie są duże miasta w Ameryce Południowej – ogromne, strasznie brudne, wręcz zasyfione, gdzie ogromna bieda gnieździ się zaraz obok wielkiego bogactwa. Kontrasty. Wspaniałe wille jak i małe biedne chatki, solidarnie za drutem kolczastym czy ogrodzeniem pod napięciem. Slumsy, fawele. Dużo patologii, ale też dużo uśmiechu i takiej zwykłej radości życia.

Ale miasta wyglądają fatalnie, dla niektórych pewnie będą miały swój urok, ja zdecydowanie odpadam. Wolę małe wioseczki, a najbardziej dziką przyrodę.

Język angielski? Zapomnij

Największy mankament – bez znajomości hiszpańskiego, albo chociaż portugalskiego bardzo ciężko będzie Ci się dogadać w krajach Ameryki Południowej. Niby niektórzy coś tam próbują, ale generalnie najczęściej udawało mi się porozumieć po angielsku z zagranicznymi studentami, których udało mi się spotkać i poprosić o pomoc.

Mimo wszystko – zawsze da się jakoś porozumieć, tylko czasem po prostu musimy poćwiczyć trochę grę w kalambury – da się zamówić obiad, kupić bilet na autobus, prowadzić kilkugodzinną rozmowę z Brazylijczykiem – i wszystko to z umiejętnością policzenia do czterech po hiszpańsku. A ile frajdy!

Jeśli miałeś jakieś obawy przed wyjazdem na ten daleki kawałek lądu, a udało mi się je rozwiać, to świetnie. Jeśli masz je dalej – leć spokojnie, jest naprawdę świetnie – wystarczy po prostu zachować trochę ostrożności, i można spędzić wspaniały czas, bez oglądania się za siebie co parę chwil. A przyroda wynagrodzi Ci wszelkie przedwyjazdowe obawy – z nawiązką.

(tekst pisałem na podstawie własnych doświadczeń, które na ten moment dotyczą tylko Brazylii, Chile, Paragwaju oraz Argentyny – na północy Am. Płd. jeszcze nie byłem!)