Jeśli też nie macie siły nigdzie się ruszać w upalne dni, to polecam tę lekturę o mroźnych górach.

dotkniecie-pustki-b-iext9301521Wiele znamy historii o woli przetrwania człowieka. O tym, ile potrafimy wycierpieć i przetrwać w chwilach największego zagrożenia, w sytuacjach beznadziejnych, gdy wszelkie myśli o możliwości przetrwania zostały już dawno porzucone. Gdy działa tylko i wyłącznie instynkt. „127 godzin”, „Alive – dramat w Andach” – to chyba najpopularniejsze przykłady. „Dotknięcie pustki” jest kolejną z takich historii, ale pierwszą, która aż tak bardzo mną poruszyła i do mnie trafiła.

Książka została napisana przez Joe’go Simpsona, alpinistę, który spisał swoją własną historię. W 1985 roku wspinał się na szczyt Siula Grande w Andach w Ameryce Południowej, po raz pierwszy w historii zachodnią ścianą, razem ze swoim przyjacielem Simonem. Wierzchołek udało się zdobyć, ale w drodze powrotnej, na wysokości ok. 6000 m n. p. m. Joe złamał prawą nogę w kolanie, totalnie rozwalił staw. Na takiej wysokości i w takich warunkach to jak wyrok śmierci – pomimo tego, dzięki własnemu uporowi i pomocy przyjaciela, mógł powrócić z wyprawy i spisać swoją historię.

Lektura zaczyna się nudnawo, zwłaszcza, jeśli ktoś nie zna się w ogóle na terminologii wspinaczkowej/górskiej. Joe opowiada o kompletnie nieciekawych z perspektywy laika faktach dotyczących szczytów w Andach. Dużo jest niezrozumiałych słów – na szczęście na końcu jest mały słowniczek, który pozwala na szybko podreperować wiedzę, poza tym w miarę łatwo można wyłapać z kontekstu, o co chodzi, i szybko przejść nad tym do porządku dziennego.

Za to gdy tylko akcja się rozkręci, a robi się ciekawie, jeszcze zanim uda się zdobyć wierzchołek, nie chce się odkładać książki na półkę. Ja od 50 strony przeczytałem ją na jednym wdechu, odkładając dopiero po doczytaniu do końca.

„Dotknięcie pustki” jest historią o niesamowitej woli przeżycia.

O tragicznych decyzjach, jakie czasem trzeba podjąć – zawsze będzie źle. Cholernie źle, do dupy, ale coś i tak trzeba wybrać.

Najprawdopodobniej trafia tak dobitnie do czytelnika, bo została spisana przez osobę, która była głównym bohaterem tych wydarzeń, opisywała swoje własne emocje i odczucia, a nie przez wynajętego pisarza.

Do tego oprócz narracji Joego, pojawiają się również gdzieniegdzie opisy z perspektywy Simona, co pozwala nam uzyskać dużo bardziej dokładny obraz całej sytuacji, możemy spojrzeć na nią z różnych perspektyw.

Joe wspaniale przelał na papier swoje odczucia – skrajne wyczerpanie, brak snu, kompletne odwodnienie, ból, który sprawia, że człowiek dosłownie wychodzi z siebie. Halucynacje, czasem pomieszanie zmysłów, i gdzieś z tyłu ten mały głosik, głos przetrwania, pierwotny instynkt, który podpowiadał „idź do przodu”…

Trafia mocno, zdecydowanie polecam – nie tylko fanom wspinaczki górskiej, książka jest zdecydowanie dla każdego, bo to nie o góry przede wszystkim w niej chodzi.

PS. Znalazłem również film. Na filmwebie w top 500, ocena 8,0 – zapowiada się bardzo ciekawie. Na pewno sprawdzę.