Opowiem Wam teraz krótką historię. Historię o dzieciństwie, o marzeniach, i o tym, jak zacząłem je spełniać. Co z tego wszystkiego wynika? Po co to wszystko, po co ten blog, zdjęcia? Na te pytania znajdziecie odpowiedź poniżej.

Krótka historia o górach i marzeniach

Od małego fascynowały mnie góry. Pamiętacie jeszcze te czasy, kiedy filmów nie można było ściągać z torrentów, a jedyną możliwością było zdobycie / wypożyczenie kasety VHS i włożenie jej do odtwarzacza? Z tamtych czasów pamiętam jedynie trzy kasety, z trzema filmami – Król Lew (to jedyna, którą mam do dziś – leży jako pamiątka, moja ulubiona bajka), Armageddon (uwielbiałem, ze względu na efekty specjalne) i K2.

Film nie był świetny, ale na pewno dobry. Fascynowałem się w nim wszystkim od początku do końca – wspinaniu po elewacji budynku, decyzji o wejściu na najtrudniejszą górę świata, walce o życie na 8 tysiącach metrów, w minus pięćdziesięciu stopniach i wietrze, który mógł urwać głowę. I jako dzieciak uwielbiałem chodzić po szlakach górskich, zdobywać jakieś małe, proste szczyty. Później było jak zawsze – większość naszych radości z dzieciństwa gdzieś się chowa, idzie na bok, bo brak czasu, chęci, pieniędzy, siły. Znacie to, prawda? Pamiętacie, co dawało Wam ogromną radość w dzieciństwie, a teraz ledwo o tym pamiętacie?

Ze mną i górami było tak samo, aż do września tego roku – wyjazdu w Tatry. Co mnie do niego pchnęło? Zobaczyłem gdzieś na Facebooku, zdjęcie, które wrzucił jakiś znajomy znajomego, z hotelu, w którym aktualnie przebywa – rozciągał się z niego nieziemski widok na Himalaje, gość siedział w pokoju i w ciągu kilku dni wybierał się na Everest Base Camp, obóz, z którego rozpoczyna się właściwą wędrówkę na najwyższy szczyt świata. Pomyślałem sobie wtedy – może czas zacząć spełniać tamto dawne, już ledwo widoczne marzenie?

Zarezerwowałem hotel i w któryś weekend września spakowałem plecak i pojechałem w okolice Zakopanego. Nic specjalnego, miały być Rysy, ale pierwszego dnia na rozgrzewkę wszedłem na Giewont, a z racji braku kompana, małego doświadczenia, kiepskiej pogody i śniegu postanowiłem odpuścić najwyższy szczyt Polski i wejść na Świnicę (2301 mnpm.). Poszedłem sam, i była to moja najlepsza decyzja całego miesiąca, nic nie jest w stanie zastąpić tego uczucia – to jak odetchnąć pełną piersią po bardzo długim wstrzymywaniu powietrza. To było coś, tam czuję się naprawdę wolny, tam czuję prawdziwą radość.

A podróże?

Z podróżami jest podobnie, ale jednak trochę inaczej. Uwielbiałem przyrodę, zawsze chętnie odwiedzałem inne miejsca. Od dziecka jeździłem na kolonie. Gdy byłem starszy, a nie było zbyt wielu funduszy na podróże – budżet studencki nie wybacza – radziłem sobie, podróżując autostopem, albo wyszukując tanie bilety na samoloty.

Teraz jest lepiej – mogę sobie pozwolić na kupno biletów do Ameryki Południowej, a nie tylko czaić się na promocję do Oslo za 9 zł z Polski – ale mimo wszystko i tak skupiam się na korzystaniu z okazji, i dostosowywaniu życia zawodowego do podróży, a nie na odwrót (w miarę możliwości – nie zawsze wszystko da się pogodzić dokładnie tak, jakbym tego chciał).

Czyli – po co to wszystko?

Po co to wszystko – czyli po co jest ten blog? Prosta sprawa. Jako dzieciak lubiłem coś pisać. W szkole lubiłem wypracowania i opowiadania, pamiętam, że nawet chyba zacząłem pisać jakąś „książkę”. Lubię opowiadać, lubię dzielić się tym, co dobrego mi się przytrafiło. Mam marzenie, które spełniam – odwiedzam piękne miejsca na Ziemi, obcuję z innymi kulturami, podziwiam krajobrazy, przyrodę – w szczególności góry. Tatry, Kaukaz, Andy, Himalaje.

Chcę się z Wami nim dzielić, pokazywać, jak wiele dobrych rzeczy można znaleźć na tym świecie. Tym samym, który podobno jest już tak beznadziejny, gdzie tylko wyzysk i pogoń za pieniądzem.

Chcę pokazać nie tylko miejsca, które odwiedzam, ale też jak to robię. Że wcale nie trzeba mieć 10 tysięcy, żeby pojechać na inny kontynent, że wystarczy trochę chęci i cierpliwości.

A każdy komentarz, każde dobre słowo, czy pytanie – tutaj, czy na Facebooku pokazuje, że jest sens, że Was to ciekawi, i chcecie przeżywać tę przygodę razem ze mną.