Łatwo było walczyć z mitem globalnego ocieplenia lata temu. Mogłem siedzieć w ciepłym domu zimą, gdy za oknem hulało srogie -20 stopni, leżało sporo śniegu, a ja wypisywałem w internecie głupoty o wulkanach emitujących więcej gazów cieplarnianych w jednej erupcji niż człowiek od początku istnienia i przyklaskiwałem Korwinowi, który udowadniał, że morze się nie podniesie, topiąc kostki lodu w szklance z wodą w telewizji na żywo.

Aktualnie jednak ciężko jest negować ocieplenie klimatu mieszkając w Polsce. Fale upałów nie są już niespodzianką występującą co kilka lat, a praktycznie corocznym pewnikiem, a zaspa śniegu leżąca dłużej niż dwa dni we Wrocławiu widokiem, którego nie widziałem od co najmniej kilku lat. Dziś już raczej nikt nie dyskutuje, czy klimat się ociepla, tylko w jakim stopniu i co jest tego ocieplenia główną przyczyną. Sam kilka miesięcy temu postanowiłem w końcu zmierzyć się merytorycznie z tematem. Trochę przez przypadek w ręce wpadła mi „Książka o wodzie” napisana przez Aleksandrę Kardaś, w której w kilku miejscach pojawił się temat zmian klimatycznych, a potem zdecydowałem się zakupić pozycję „Nauka o Klimacie”, która jest jedną z najlepszych książek popularnonaukowych, jaką miałem w rękach, a czyta się ją jak dobrą powieść.

Później szukałem dalej, czytałem, zapoznawałem się z argumentami przeciwników teorii o antropogeniczności globalnego ocieplenia – dopiero jednak po przyswojeniu odrobiny wiedzy na temat klimatu naszej planety zobaczyłem, jak często niespójne i wyrwane z kontekstu są argumenty przeciwników AGO.

Teraz nie mam wątpliwości – klimat zmienia się w niesamowitym, bezprecedensowym dla naszej planety tempie i jest to w większości nasza zasługa. Uważam, że trzeba wziąć to na klatę, przede wszystkim zwiększyć świadomość tego problemu, a następnie zastanowić się, jak można go rozwiązać. Dziś mam dla Ciebie siedem mitów, z którymi spotykałem się najczęściej rozmawiając na żywo czy w Internecie na temat ocieplenia klimatu, i postanowiłem skonfrontować je z naukową rzeczywistością.

MIT 1: Ocieplenie klimatu jest efektem naturalnych zjawisk – w tym aktywności słonecznej

Aktywność słoneczna w ostatnim czasie spadała, a prędkość zmian klimatycznych jest bez precedensu w historii planety. Wszystkie dowody wskazują na to, że w większości, jeśli nie jedynie, to właśnie my jesteśmy odpowiedzialni za trwające ocieplanie klimatu.

Wiele osób lubi mówić o tym, że jesteśmy zbyt mali, by wpływać na tak wielką rzecz jak klimat na planecie. Przecież wpływ na niego mają tak potężne siły jak aktywność słoneczna czy zmiany orbity Ziemi – siły wręcz kosmiczne, czy te bardziej lokalne, ale równie efektowne – chociażby wybuchy wulkanów. Do tego klimat naszej planety zmieniał się przecież w historii niejednokrotnie. Jak jest w rzeczywistości?

To prawda, że w przeszłości Ziemia przechodziła przez ogromne wahania temperatur. Najprawdopodobniej nieraz w swojej historii była zamarznięta od biegunów aż do równika, średnia temperatura Ziemi bywała również o kilkanaście stopni wyższa niż dziś. Problem w tym, że były to procesy znacząco bardziej rozciągnięte w czasie. Cykle Milankovica, czyli zmiany orbity i nachylenia Ziemi, trwają odpowiednio ok. 400 tysięcy i 40 tysięcy lat – to właśnie one bywały pierwszym impulsem do zmiany klimatu. Przez kilkadziesiąt lat w dwudziestym wieku wzrost temperatury korelował ze wzrostem aktywności słonecznej, ale później ta ostatnia zaczęła spadać, a temperatura dalej rośnie. Aktywność wulkaniczna wbrew pozorom w krótkiej perspektywie ochładza, a nie ociepla klimat (tutaj warto wspomnieć o micie, w który sam swego czasu wierzyłem – o wulkanach emitujących więcej CO2 do atmosfery podczas jednej erupcji, niż człowiek od początku swego istnienia. Nie wiem, skąd się wziął, ale roczna ilość dwutlenku węgla emitowana przez wulkany nie przekracza 1% ludzkich emisji).

Naukowe badania podsumowujące działania wszystkich czynników naturalnych prowadzą do wniosku, że w bieżącym okresie takie czynniki jak aktywność słoneczna, cykle Milankovica, aktywność wulkanów i inne naturalne czynniki klimatyczne powodowałyby bardzo powolne, ale jednak ochłodzenie.

Ostatnim elementem jest stężenie gazów cieplarnianych w atmosferze – głównie dwutlenku węgla i metanu, za którego bardzo dynamiczny wzrost odpowiada człowiek. Aktualnie to właśnie wzrost koncentracji CO2 w powietrzu jest głównym czynnikiem odpowiedzialnym za ocieplanie się klimatu.

MIT 2: To nic złego, że klimat się ociepla

Nieliczne rejony planety rzeczywiście mogą skorzystać na ociepleniu klimatu. Jednak dla większości Ziemi drastyczne ocieplenie będzie zgubne – zarówno dla ludzi, jak i środowiska naturalnego.

Po co latać na wakacje w tropiki, skoro można mieć tropiki w domu, prawda? Przecież kiedyś nawet na Alasce żyły aligatory i rosły banany. Niestety, okazuje się po raz kolejny, że największym problemem jest tempo zmian, i fakt, że choć niektóre rejony świata rzeczywiście mogą skorzystać na ocieplaniu się klimatu, to jednak dla większości rosnąca temperatura może okazać się gwoździem do trumny.

Lodowce w wielu miejscach na świecie (Himalaje, Andy, Alpy i wiele innych) są stałym źródłem wody dla około 1/6 populacji na świecie. Umierają oceany – przez zakwaszenie i wzrost temperatury oceanów giną rafy koralowe, a za nimi ogromna część gatunków ryb i innych organizmów morskich. Topniejące czapy lodowe spowodują wzrost poziomu morza (który powoli następuje już od dawna), a nasilające się ekstremalne zjawiska pogodowe, takie jak susze, powodzie czy fale upałów staną się utrapieniem dla rolnictwa oraz zagrożeniem życia wielu osób. Wzrost globalnej temperatury może uczynić również część planety niezdatną do zamieszkania przez ludzi. Poza negatywnymi skutkami dla człowieka tak nagłe ocieplenie klimatu będzie również katastrofalne dla naturalnego środowiska, co aktualnie obserwujemy głównie w oceanach.

MIT 3: Naukowcy są niezgodni co do antropogeniczności ocieplenia klimatu

Nieprawda. W nauce panuje pełna zgoda co do tego, kto odpowiedzialny jest za trwające zmiany klimatyczne.

Czy nauka zgodnie stwierdza, że to człowiek jest głównym czynnikiem odpowiedzialnym za zmiany klimatu? Krótko mówiąc, tak. Około 97% prac naukowych dotyczących zmian klimatycznych potwierdza wpływ człowieka na globalne ocieplenie, a Akademie Nauk z 80 krajów świata (głównie Ameryk, Europy, Azji i Australii) wspierają konsensus naukowy w tym temacie. Co z pozostałymi 2-3%? Po przebadaniu w 2017 roku najważniejszych z nich okazało się, że zawierają wspólne błędy, polegające głównie na ignorowaniu wyników i informacji niepotwierdzających postawionej tezy. Oczywiście nauka nie jest demokratyczna – to, że pewne tezy popiera większość naukowców nie jest dowodem na to, że tak rzeczywiście jest, ale to inny temat.

Część ludzi zaprzeczających globalnemu ociepleniu lub jego antropogeniczności lubi przywoływać przeróżne teorie spiskowe – że to spisek bogatego zachodu, który zamierza zarabiać na energii odnawialnej i przekupuje naukowców i fałszuje wyniki badań. W tym miejscu wszystkim denialistom uważającym, że Niemcy chcą sprzedać Polsce i Ukrainie wiatraki i w tym celu przekupują naukowców na całym świecie (z Rosji, Indonezji, USA i dziesiątek innych państw) polecam założyć foliową czapeczkę i zamknąć tę kartę w przeglądarce. Niestety, w przypadku gdy chciałem sprowadzić dyskusję do argumentów bardziej merytorycznych, wszystkie karty w rękach zwolenników teorii spiskowych kończyły się i było po dyskusji.

I żeby było jasne – nie przeczę, że ktoś na globalnym ociepleniu chce zarobić. Na pewno niejeden kraj zechce wykorzystać zmiany klimatyczne dla swoich celów. Absurdem jest za to twierdzenie, że cała sprawa ocieplenia jest jednym wielkim spiskiem i fałszem stworzonym na potrzeby sprzedaży technologii energii odnawialnej…

MIT 4: Natura przystosuje się do zmian klimatu

Ostatecznie najprawdopodobniej się dostosuje. Ale zapłaci za to wysoką cenę.

Czy Ziemia przetrwa zmiany klimatu? W to raczej bym nie wątpił. Tempo regeneracji planety, gdy jej nie przeszkadzamy, wciąż czasem zaskakuje wszystkich. To, w jakich warunkach życie wraca do normy, jest czasem niesamowite – wystarczy przywołać przykład Czarnobyla, który jeszcze przez bardzo długi czas nie będzie nadawał się do zamieszkania przez ludzi, a pełen jest zarówno roślin jak i zwierząt. Ale to, że Ziemia da sobie radę nie zmienia tego, jakie straty będzie musiała ponieść – ogromna część gatunków zwierząt i roślin może sobie nie poradzić z aktualnym tempem zmian. Pierwszą ofiarą, która może być całkowicie nie do odratowania, są rafy koralowe, które masowo wymierają. A zmiany klimatyczne to tylko część naszego wpływu na środowisko – z roku na rok coraz więcej gatunków ptaków, ssaków i płazów zostaje uznanych za zagrożone i nie zanosi się na odwrócenie trendu.

MIT 5: Dwutlenek węgla odpowiada za ocieplenie jedynie w znikomym stopniu

Choć CO2 nie odpowiada w całości, ani nawet za największą część wzrostu temperatury, to jest głównym czynnikiem go wywołującym i pociąga za sobą kolejne wydarzenia, umacniające ocieplenie.

Na czym polega efekt cieplarniany? Głównie na pewnych właściwościach gazów cieplarnianych (np. dwutlenku węgla czy metanu, z największym wskazaniem na ten pierwszy), które sprawiają, że wzrastające ich stężenie w atmosferze powoduje efekt podobny do tego, jakbyśmy po prostu otulili planetę płaszczem. Zatrzymują w atmosferze część energii, która normalnie zostałaby wypromieniowana w kosmos, przez co temperatura na Ziemi rośnie.

Po pierwsze, faktem jest, że nasze emisje dwutlenku węgla to jedynie kilka procent całościowych, naturalnych emisji. Problem polega na tym, że naturalne emisje są równoważone przez naturalne czynniki, które pochłaniają dwutlenek węgla. Nasze dokładanie do pieca w postaci spalania ropy, węgla i gazu powodują, że nadmiar dwutlenku węgla nie może zostać pochłonięty (choć część trafia do oceanów, powodując ich zakwaszenie) i trafia do atmosfery. Naturalne zmiany stężenia CO2 w atmosferze zachodzą w tempie 1 ppm na 100 lat (1 ppm – 1 cząsteczka CO2 przypada na milion cząsteczek powietrza), aktualnie jest to 2-3 ppm… na rok. 200-300 razy szybciej. W ciągu ostatnich setek tysięcy lat stężenie wahało się w zakresie od 180 do 300 ppm, dziś wynosi już ponad 400 ppm – najwięcej od kilku milionów lat.

A co z faktem, że to para wodna a nie dwutlenek węgla pełni największą rolę w efekcie cieplarnianym? Chodzi tu o to, że wzrost temperatury spowodowany zmianą ilości tego gazu w atmosferze jest następstwem, a nie przyczyną zmiany temperatury. Para wodna bardzo szybko dostosowuje się do panujących warunków i wzmacnia efekt cieplarniany – ale sama z siebie takiego efektu nie powoduje. Krótko mówiąc, gdy w atmosferze zwiększa się stężenie CO2 i temperatura wzrasta, wtedy wzrasta też parowanie, a atmosfera jest w stanie pomieścić więcej pary wodnej. Efektem jest jeszcze większy wzrost temperatury.

Jak duży jest to wpływ?

Bez pary wodnej podwojenie zawartości CO2 w powietrzu ogrzałoby Ziemię o 1 stopnień Celsjusza. Z parą wodną temperatura wzrasta… o około 3 stopnie. Mimo to, to właśnie CO2 jest głównym czynnikiem efektu cieplarnianego – bez początkowego podniesienia temperatury sama para wodna nie spowodowałaby ocieplenia ani odrobinę. I co najważniejsze – po spadku stężenia zawartości dwutlenku węgla w atmosferze para wodna dostosowałaby się po raz kolejny, spadłaby wilgotność, a wraz z nią temperatura.

MIT 6: To oceany, nie ludzie, odpowiadają za emisję CO2

Pomiary pokazują, że wciąż oceany pochłaniają więcej CO2, niż emitują, do tego nagrzewają się i zakwaszają.

Całkiem niedawno przytoczono mi proste doświadczenie z gotowaniem wody na kuchence jako dowód na to, że nie człowiek jest odpowiedzialny za efekt cieplarniany. Doświadczenie miało polegać na tym, że gotując wodę na kuchence możemy zauważyć małe bąbelki w wodzie ujawniające się jeszcze przed procesem wrzenia – miało to pokazać, że wzrost temperatury wody powoduje uwalnianie z niej dwutlenku węgla. I to nie my, a oceny są odpowiedzialne za wzrost stężenia CO2, co jest całkiem naturalnym procesem. Doświadczenie jest oczywiście prawdziwe i pokazuje zjawisko malejącej rozpuszczalności gazów w wodzie wraz ze wzrostem temperatury. Dlaczego nie jest to dobry argument? Po pierwsze, te bąbelki pojawiające się w wodzie jeszcze przed osiągnięciem temperatury wrzenia to ogólnie rozpuszczone w niej gazy – głównie azot i tlen, ale również oczywiście dwutlenek węgla. Problem w tym, że to, czy oceany pochłaniają więcej CO2 niż emitują zależy nie tylko od temperatury, ale również koncentracji dwutlenku węgla oraz procesów mieszania oceanów. Rzeczywiście naturalnie ogrzewające się oceany stopniowo uwalniają CO2, tyle, że… aktualnie oceany wciąż pochłaniają więcej dwutlenku węgla, niż go emitują i stopniowo jednocześnie się zakwaszają. W naturalnym cyklu to właśnie uwalnianie CO2 z oceanów jest jednym z czynników powolnego wychodzenia Ziemi z epoki lodowcowej, ale aktualnie stężenie CO2 rośnie i w atmosferze i w oceanach, razem z temperaturami.

MIT 7: Na Antarktydzie zwiększa się ilość lodu

Momentami zimą rzeczywiście rośnie zasięg lodu morskiego na Antarktydzie, ale lądolodu ubywa dużo więcej w coraz większym tempie. Sumarycznie co roku z Antarktydy znikają tysiące ton lodu.

Rzeczywiście, na Antarktydzie od lat systematycznie rośnie zasięg lodu morskiego wraz ze wzrostami temperatur. Lód morski jest to warstwa lodu pokrywająca ocean wokół kontynentu – znacznie przyrastająca zimą i w większości roztapiająca się latem. Jest to efekt tego, o czym była mowa w punkcie piątym – wraz ze wzrostem temperatury rośnie wilgotność, co przyczynia się do większych opadów i przyrostu lodu morskiego wokół Antarktydy. Spowodowane jest to również zwiększeniem ilości słodkiej wody z topniejących lodowców na kontynencie – słodka woda łatwiej zamarza. Jednocześnie jednak dużo większy ubytek lodowców Antarktyda notuje na lądzie – tam lodowce znikają szybko i coraz szybciej, a topnienie Antarktydy jest odpowiedzialne za roczny wzrost poziomu morza rzędu 0,6 mm rocznie (całkowicie poziom ten rośnie o około 3-3,5 mm rocznie).

Co czeka nas w przyszłości?

Opisując wszystkie powyższe punkty podpierałem się przede wszystkim wymienionymi wcześniej książkami, czyli „Książką o wodzie” oraz „Nauką o klimacie”, a także stroną internetową naukaoklimacie.pl (tutaj szczególne podziękowania dla pani Aleksandry Kardaś z zespołu Nauka o Klimacie, która poświęciła swój czas na drobne konsultacje przy pisaniu tego wpisu!) . Szczególnie polecam na tej ostatniej zacząć od dwóch działów – Fakty i Mity oraz Zacznij Tutaj, jeśli temat Cię zaciekawił i chcesz dowiedzieć się więcej. Wszelkie organizacje naukowe zajmujące się klimatologią stawiają sprawę jasno – klimat zmienia się bardzo szybko, Ziemia się ociepla, a główną tego przyczyną jest działalność człowieka, a konkretnie spalanie paliw kopalnych i wylesianie.

Jak to możliwe, że tak późno zaczęliśmy orientować się, co się dzieje, skoro rewolucja przemysłowa i idące za nią ludzkie emisje gazów cieplarnianych rozpoczęły się już ponad 250 lat temu?

Początkowo emisje były bardzo małe w porównaniu do aktualnych, a szybkie reagowanie klimatu jest względne – dla Ziemi wszystko dzieje się naprawdę ekspresowo, choć do tej pory średnia temperatura podniosła się jedynie o około jeden stopień.

Do tego eksploatacja zasobów planety to jedyny znany nam sposób w miarę taniego pozyskania energii na taką skalę – a energia przekłada się na wszystkie dobra, dzięki którym nasze życie wygląda tak a nie inaczej. Wszystkie alternatywne sposoby pozyskiwania energii są w powijakach, zwłaszcza energia odnawialna, a część europejskich państw ma w planach wygaszanie swoich projektów energetyki jądrowej.

Ciężko jest mi uwierzyć w zakładane przez IPCC plany całkowitego ograniczenia emisji CO2 do 2050 roku – choć w Unii Europejskiej rzeczywiście notujemy jakieś małe sukcesy i spadki, to globalnie emisje z roku na rok nieustannie rosną niezależnie od porozumień klimatycznych i protokołów. Głównie ze względu na to, że IPCC nie jest organizacją, która może krajom cokolwiek narzucić – jest to międzynarodowa organizacja, której raporty informują nas o tym, co trzeba zrobić, by zatrzymać wzrost ocieplenia na danym poziomie (zgodnie z porozumieniem paryskim, czy innymi, rozważanymi przez IPCC scenariuszami). Co z tym zrobimy – to już sprawa rządów.

Wierzę jednak, że coś uda się nam, jako ludzkości, wykombinować. Wierzę w to, ponieważ problem nie jest już wirtualny i wyśmiewany, a prawie każdy może odczuć skutki zmian klimatu na własnej skórze – nurkując w tropikach wśród martwych raf, doświadczając kolejnych rekordów upałów w Europie, obserwując niknące w oczach lodowce, patrząc, jak kolejny rekordowy huragan niszczy Karaiby czy kraje Azji Południowej. Wierzę, ponieważ pomysłów jest dużo więcej, niż tylko ograniczanie emisji. Wierzę patrząc po całym moim pokoleniu. Lata temu o ekologii myślał mało kto, dziś bycie eko jest w modzie. I choć czasem to rzeczywiście tylko pozowanie, bo eko jest modne, to jednak dziś na spacerach ludzie chodzą z workami i sprzątają śmieci po innych, rezygnują z jedzenia awokado wiedząc, jak fatalny wpływ na środowisko ma jego hodowla, czy starają się delikatnie uświadamiać sprzedawców w Tajlandii na targu, którzy pakują każdy owoc w osobną, plastikową reklamówkę, że nie tędy droga.

Nie będę tu mówić Ci co możesz zrobić, by ratować świat, bo daleko mi do ideału. Jeśli jednak ten wpis spowoduje że przeczytasz choć jeden artykuł więcej, to już będzie mały sukces.

Wierzę, ponieważ ostatecznie nie mamy wyjścia. Mamy tylko jeden dom.