Potrzebowałem wyrwać się na 2-3 dni z Polski, najlepiej w ciepłe miejsce. Posiedzieć w parku czytając książkę w promieniach słońca, czy spokojnie zjeść obiad na ogródku w restauracji. Miałem gotowy plan i wybrane bilety – do Walencji. W końcu udało mi się przebrnąć przez wszystkie usługi dodatkowe oferowane przez Ryanair i zostało mi tylko zapłacić. W tym momencie do drzwi zapukali goście, wstałem na chwilę od komputera. Gdy usiadłem ponownie, okazało się, że sesja wygasła, a gdy wybrałem bilety jeszcze raz… wylot był już czterokrotnie droższy. Nie pomogło sprawdzanie z innego komputera, czyszczenie ciasteczek czy tryb incognito. Na początku byłem na siebie trochę zły, ale… pół godziny później wynalazłem bilet w jedną stronę do Barcelony.

Przez to całe zamieszanie wyszło, że w stolicy Katalonii będę tylko jakieś 36 godzin. Zdecydowanie za mało, by zwiedzić całe miasto. Postanowiłem się nie spinać, zrobić wielki spacer po mieście i zatrzymać w co ciekawszych punktach. Jak wyszło? Rewelacyjnie! Spodziewałem się dobrej pogody, ale to, co zastałem na miejscu, przerosło moje oczekiwania. Koniec lutego, 20 stopni w cieniu, ani jednej chmurki na niebie, pełna plaża. Rewelacja. Tak powinna wyglądać zima!

20 kilometrów po Barcelonie

Barcelona jest naprawdę wielkim miastem, ale większość podstawowych jego atrakcji mieści się w ścisłym centrum. Jako, że nocleg miałem w naprawdę dobrej lokalizacji, przy samym dworcu autobusowym, postanowiłem zwiedzić Barcelonę na nogach. Wstałem z samego rana i już o 7 ruszyłem w miasto, by uniknąć tłoku przynajmniej na początku zwiedzania. Udało się połowicznie. Po piętnastu minutach spaceru w słońcu, które powoli oblewało swymi promieniami miasto, trafiłem pod główny symbol Barcelony.

Niekończąca się budowa – La Sagrada Familia

Przy zwiedzaniu Barcelony wiele razy spotkasz się z jednym nazwiskiem. Antoni Gaudi. Był to bardzo twórczy kataloński architekt, który w 1876 roku przeprowadził się do stolicy Katalonii, i miał spory wpływ na dzisiejszy wygląd miasta. Jednym z jego największych przedsięwzięć było przejęcia zlecenia budowy świątyni – Sagrada Familia. Budowa trwa już od ponad stu lat (dokładnie od 1882 roku), a jej zakończenie planowane jest na 2026 rok.

Świątynia jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych punktów w mieście, głównie ze względu na swój niecodzienny wygląd:

Świątynia Sagrada Familia w Barcelonie

Przed samą świątynią jest tłoczno, co krok spotkasz też ludzi robiących sobie zdjęcia. Zaraz obok znajduje się mały park, który jest doskonałym miejscem do zrobienia zdjęcia budowli, jeśli chcesz zmieścić ją w jednym kadrze. Gdy dotarłem tam jakieś dwadzieścia minut po siódmej, byłem sam (nie licząc spacerowicza, który przechadzał się po parku z psem), ale już kilka minut później zrobiło się naprawdę tłoczno. Jak widać, Barcelona jest bardzo popularna, niezależnie od pory dnia – w sezonie, jak i poza nim. Katedra na żywo robi wrażenie i nie mogę się doczekać, aż znikną wokół wszystkie rusztowania, dźwigi i przestanie być jednym wielkim placem budowy.

Jeśli chodzi o wnętrze – ze względu na brak czasu odpuściłem, czego teraz żałuję. Bilet pozwalający na zwiedzanie środka budowli, a także wjazd na wieżę kosztuje 32 €, samo wejście do środka to koszt 17 €. Wszystkie bilety znajdziesz na oficjalnej stronie. Gdy już napstrykałem się zdjęć, ruszyłem dalej. Do kolejnego dzieła spod ręki Gaudiego!

Park Güell – dobrze, że są limity

Park Güell jest położony na północy miasta, co pozwoliło mi na przyjemny, półgodzinny spacer zwykłymi uliczkami Barcelony. Po chwili dotarłem na miejsce, i złapałem lekki szok. Luty, środek tygodnia, ledwo 9 rano… a tu tłumy! Okazało się, że jeszcze wcale nie takie duże – po prostu kupiłem bilet i wszedłem do środka. Bilety w kasach kosztują 8,50 € i obligują Cię do wejścia przed daną godziną. Jeśli się spóźnisz – nie wejdziesz. Za to po wejściu nie masz limitowanego czasu – możesz zostać w Parku do jego zamknięcia. Co pół godziny do środka może wejść maksymalnie 400 osób, i około 10 rano tworzyły się już pokaźne kolejki, jeśli więc jedziesz do miasta w cieplejszych miesiącach pamiętaj, by kupić bilet wcześniej online.

Wejście płatne jest tylko do centralnej części parku, tej z kolorowymi i wesołymi budynkami zaprojektowanymi przez Gaudiego. Część z nich można zwiedzić również w środku. Podczas mojej wizyty część parku była placem budowy, ale nie utrudniało to specjalnie zwiedzania – choć na pewno zabiera sporo przestrzeni do zrobienia ładnego zdjęcia. Z Parku Güell jest fantastyczny widok na całe miasto – zachód słońca musi być tam fenomenalny!

Pozostała część jest darmowa. Jest to bardzo ładny i zadbany park, po którym od razu widać, że jesteś w cieplejszej części kontynentu – sporą część flory stanowią palmy, pomiędzy którymi wesoło latają zielone papugi. Zdecydowanie jednak nie żałuj tych kilku euro na wejście do płatnej części – architektura jest bardzo specyficzna i ciekawa, dodatkowo miejsce jest idealne, jeśli nosisz ze sobą aparat i chcesz przywieźć kilka ładnych zdjęć. Licz się jednak z tym, że będzie tłoczno. Wchodziłem chwilę po 9 i już było sporo osób, a dwie godziny później kolejki do wejścia były ogromne.

Gaudi po raz trzeci

Nie rozstajemy się szybko ze słynnym architektem. Przy ulicach Barcelony możesz spotkać się z jego twórczością również w centrum miasta. Casa Battló, kolejny ekscentryczny budynek niestety był w całości przykryty rusztowaniem podczas mojej wizyty. Około 500 metrów dalej znajduje się Casa Mila:

Casa Mila Barcelona
Zdjęcie stockowe – niestety ten jeden budynek umknął mi podczas zwiedzania

Jak widać, sporo Gaudiego w Barcelonie. Tak jak zwiedzanie Parku Guell było bardzo sympatyczne, katedra też robi ogromne wrażenie, a pozostała jego twórczość wydaje się ciekawa, to jednak nie na tyle, by przekonać mnie do zwiedzania w środku i płacić co najmniej 22-25 € za każdą z kamienic. Jeśli bardziej interesuje Cię architektura i tego typu twórczość, niż mnie, to tutaj znajdziesz bilety do poszczególnych miejsc (przy zakupie online jest kilka € taniej):

Dalej w stronę morza!

Ja powoli kierowałem się w stronę plaży, ale po drodze czekało mnie jeszcze kilka przystanków. Na krótko zatrzymałem się przy miejscowej katedrze. Katedra św. Eulalii jest dużo starsza od Sagrady Familii, pochodzi z XIII wieku, zbudowana jest w stylu gotyckim, a jej wygląd od razu przypomniał mi miasteczko Tui, w którym nocowałem przy okazji przejścia portugalskiego Camino. Wejście do środka kosztuje 20 €, a z zewnątrz prezentuje się tak:

katedra w Barcelonie
Przed katedrą jest tłoczno, ale zdecydowanie nie tak, jak pod Sagradą Familią 😉

Po krótkim przystanku ruszyłem do kolejnego celu, położonego 5 minut od katedry, ponad 800-letniego bazaru La Boqueria. Internet rozpływa się w zachwytach nad tym miejscem, więc spodziewałem się naprawdę potężnej, wielkiej hali. Na miejscu rzeczywiście jest bardzo kolorowo, można tu znaleźć chyba wszystkie owoce świata, słynne iberyjskie wędliny, a także mnóstwo różnego rodzaju mięs (jak i owoców morza). Są też sery, pieczywo – wszystko tak wypieszczone i ładne, że na pierwszy rzut oka widać, że jest to miejsce bardzo przystosowane pod turystów. Spodziewałem się jednak, że będzie sporo większe – sam targ jest dość mały, kilkanaście alejek. Im dalej wgłąb, tym taniej, więc jeśli masz ochotę coś przekąsić, najpierw przejdź się kawałek 😉

Plażowanie w lutym?

Po całym dniu zwiedzania ruszyłem nad morze. Do plaży nie miałem daleko, a gdy dotarłem, nie mogłem wyjść ze zdziwienia. Plaża była pełna, ale tak, że w niektórych miejscach ciężko byłoby wcisnąć szpilkę! Jak wielki był to kontrast do styczniowej wizyty na Majorce, gdy trafiłem na fatalną pogodę, pochmurne niebo, wiatr i puste miasto. Plaża żyła, pełna sprzedawców wszystkiego, co tylko przyjdzie Ci do głowy, ludzi kąpiących się w morzu (!) i grających w siatkówkę.

A ja w końcu mogłem się zająć tym, po co głównie przyjechałem. Rozłożyłem kocyk, wyciągnąłem Kindle’a i w promieniach słońca przez dwie godziny oddawałem się przyjemnej lekturze.

Mapa zwiedzania Barcelony

Dla wygody postanowiłem dodatkowo ubrać cały artykuł w formie mapy – może pomóc Ci ustalić trasę zwiedzania w zależności od tego, jak zamierzasz poruszać się na mieście. Ja spokojnie ogarnąłem wszystkie punkty spacerem w ciągu jednego dnia, ale komunikacja miejska w Barcelonie też działa nieźle 😉

Gdzie nocować w Barcelonie?

Jeśli wpadasz do Barcelony na chwilę, ale jednak planujesz tu nocować, to najlepiej jest rezerwować nocleg z jak największym wyprzedzeniem. Miasto jest naprawdę oblegane i czasem ciężko o nocleg w rozsądnej cenie. Jak wybrać odpowiednie miejsce noclegowe? Jeśli podróżujecie we dwójkę, i zależy Wam przede wszystkim na cenie, to polecam V Barcelona Hostal, gdzie wprawdzie czeka wspólna łazienka z innymi pokojami, ale noc kosztuje mniej niż 50€, recenzje są bardzo dobre i świetna jest też lokalizacja – zaraz przy głównej plaży. Jeśli natomiast bardziej cenisz sobie prywatność i wygodę, to za 56€ dostaniesz bardzo ładny pokój z prywatną łazienką blisko Parku Guell w hotelu Casita Amarilla.

Barcelona zimą – czy warto?

Miałem trochę obaw, kupując bilety – bałem się, że trafię na kiepską pogodę. Zima w Hiszpanii jest zdecydowanie dużo bardziej przyjemna, niż w Polsce, ale i tutaj zdarzają się kiepskie dni – i to dużo częściej, niż latem. Okazało się, że nie było się czego bać – pogoda była świetna, słońce świeciło bez przerwy, a temperatura odczuwalna wzrastała dużo powyżej 18-20 stopni, które pokazywały termometry. Mimo braku sezonu, w mieście i tak była masa turystów – jednak pewnie zdecydowanie mniej, niż latem. Luty pozwala też na dużo większy wybór miejsca noclegowego, jeśli nie planujesz wyjazdu kilka miesięcy wcześniej – latem bywa z tym problem.

Ostatecznie ponad 20-kilometrowy spacer po stolicy Katalonii był naprawdę przyjemną ucieczką od deszczowego i pochmurnego Wrocławia. A ja, niegdyś zupełnie nieprzekonany do Barcelony, teraz zrobiłem sobie tylko na nią spory apetyt – jeden dzień jest idealny, by zasmakować miasta, ale po takiej wizycie będziesz tylko chcieć więcej!