Stękanie i dziwne dźwięki zza ścian, kradzieże, brak ciepłej wody, brak prądu, kraty w oknach i zamknięte wszystkie wyjścia… W różnych miejscach świata można trafić na wiele różnych irytujących sytuacji. Niektóre wynikają ze zwykłego chamstwa, inne ze zwykłych nieporozumień, jeszcze inne – z najzwyklejszych różnic kulturowych. I czasem, gdy myślisz, że za fajne pieniądze trafiłeś świetny hotel, przychodzi godzina 23, a Ty szykujesz się do spania. Po kąpieli pragniesz tylko jednego – odpocząć i zregenerować się przed kolejnym, ciężkim dniem podróży. A w tym momencie za ścianą zaczyna się koncert jęków i stękania… i pół biedy, gdyby koncertowała atrakcyjna sąsiadka z pokoju obok, niestety, sądząc po dźwiękach, to jej dużo mniej atrakcyjny towarzysz. Już wiesz, czemu pokój był tak tani.

Czy warto wchodzić do pierwszego hotelu?

Rzecz działa się w północnej Argentynie. Byłem wykończony całym dniem przemierzania miejscowych dróg ekspresowych, a potem kilkukilometrowym spacerem w blisko czterdziestostopniowym upale. Dotarliśmy do małego miasteczka, które na pierwszy rzut oka nie wyglądało zbyt przyjaźnie – całkowicie inaczej niż poprzednie małe miejscowości. Blisko dwudziestokilogramowy plecak ciążył mi już niesamowicie, paski boleśnie wpijały się w ramiona, koszulka była cała mokra i kleiła się do ciała. Tak samo z resztą jak i spodenki, lało się ze mnie, jakbym dopiero co wyszedł z basenu. Marzyłem o basenie.

Zauważyliśmy dwa hotele. Szybki rekonesans, ceny podobne, z zewnątrz wyglądały podobnie. Chciałem sprawdzić coś w internecie – opinie i oceny często dobrze oddają stan pokojów i obsługi, ale w pobliżu nie było żadnej dostępnej sieci bezprzewodowej, a ceny roamingu są w Ameryce Południowej zabójcze. No to do środka. Z właścicielką rozmowa jak zwykle na migi, pomieszana z hiszpańsko-angielskimi słówkami, płacimy i idziemy do pokoju.

I wtedy szok…

Tak okropnego pokoju jeszcze nie widziałem. Grzyb dosłownie pożerał ściany, nie mówiąc o tym, co działo się z nimi w łazience. Wyglądało, że delikatne dotknięcie farby i jednoczesne naruszenie całej tej struktury spowoduje natychmiastowe odpadnięcie wszystkiego, co na ścianie się znajdowało. Brak okien – jedynym wyjściem na świat były drzwi balkonowe, drewniane, wyglądające bardziej jak okiennica. Albo dusiło się w środku w ciemnościach przy zamkniętych drzwiach, albo pokazywało całej ulicy, co robi się w pokoju. Wi-fi oczywiście nie działało, choć zostaliśmy zapewnieni, że będzie wszystko ok. Ale to pół biedy, do tego już się przyzwyczaiłem. Szczytem była łazienka.

Kafle – w grzybie. Sufit i ściany – w grzybie. Wszystko w grzybie. Trudno. Jakoś gramolę się pod prysznic. Nie marzę o niczym innym, jak tylko się wykąpać i pójść spać. Odkręcam wodę.

Niestety, kąpiel w islandzkich lodowcach byłaby przyjemnością przy tym, co leciało ze słuchawki. Gdy woda dotykała skóry, miało się wrażenie, że setki małych noży przebijają powoli skórę. Do tego ciśnienie takie, że nie dało się umyć na szybko.

Kąpiel przelała czarę. Zszedłem na dół z zamiarem wycofania gotówki i przeniesienia się w inne miejsce, ale właścicielki oczywiście już nie było – a sprzątaczka nie miała żadnego pojęcia o pieniądzach, ale po gorączkowych rozmowach z obsługą udało się załatwić i działający internet, i ciepłą wodę z normalnym ciśnieniem. Na dziś wystarczy – następnym razem, mam nadzieję, będzie lepiej.

Niektóre niewygody to uroki danego miejsca

Gdy nocowałem w Gruzji, w małej wioseczce pod potężnymi szczytami Kaukazu, pokój wyglądał bardzo ubogo. Tak samo łazienka. I cała okolica. Właściciele za to byli przesympatyczni, bardzo pomocni, nocleg kosztował grosze, a z tarasu rozpościerał się najpiękniejszy widok na Kazbek, jaki tylko można sobie wyobrazić. Tutaj też nie mieliśmy rano ciepłej wody. Nie było prądu.

Tyle, że tego prądu (a w rezultacie ciepłej wody) nie mieli też właściciele. Ani sąsiedzi.

Czasem tak po prostu jest – taki klimat miejsca i otoczenia. W Gruzji padał często prąd. W Brazylii cały hotel o 20 był zamykany stalowymi kratami. W innym brazylijskim mieście budzikiem potrafiły być wystrzały. Za to w ciepłych krajach Europy w hotelu można porządnie… zmarznąć.

Bardzo często w Portugalii, Hiszpanii czy innych ciepłych państwach w budynkach brakuje ogrzewania. Po prostu nie ma, bo zimy są w miarę ciepłe, przez co wydawałoby się, że ogrzewanie jest całkiem zbędne. Gdy odwiedzasz więc cieplejsze kraje poza tymi naprawdę gorącymi miesiącami, może okazać się, że w nocy porządnie zmarzniesz, a nie zawsze hotele są zaopatrzone w ciepłe kołdry i koce.

Bywa też naprawdę niemiło

Jeśli chodzi o hotele, to mnie żadne niebezpieczeństwo, czy bardzo przykre zachowanie ze strony obsługi, na szczęście, nie spotkało do tej pory. Pecha mieli za to moi znajomi, którzy polecieli do Włoch na wesele swojego znajomka z pewną Włoszką.

Przygód na miejscu było co niemiara, ale kulminacyjnym momentem była hotelowa pomyłka, gdy to wymeldowano z pokoju nie te osoby, które miały zostać wymeldowane. Zgadzało się tylko nazwisko, ale obsługa przeniosła wszystkie rzeczy z pokoju do recepcji. Po pewnym czasie, zorientowała się, że popełniła błąd, więc wyniosła wszystkie rzeczy z powrotem do pokoju. Jak się okazało, część rzeczy zaginęła. W tym biżuteria (sporo białego złota), i pieniądze z kopert dla państwa młodych.

Na szczęście mnie najgorsze co spotkało, to odwołanie rezerwacji w momencie, gdy byłem już na miejscu. Kosztowało mnie to dodatkowe 20 km autobusem do kolejnego hotelu, jakoś przeżyłem.


Czy da się uniknąć wszystkich przykrych i niekomfortowych sytuacji? Oczywiście nie, kwestia też tego, w jakim stanie dotrzemy do hotelu. Gdy lecisz na wakacje all-inclusive, może przeszkadzać Ci najmniejsza niedogodność, a czasem łóżko w głośnym, 10-osobowym pokoju może być wybawieniem i szczytem komfortu. Bo można wziąć ciepły prysznic.

Najłatwiej kierować się opiniami innych użytkowników – oprócz booking.com czy airbnb, opinie możemy sprawdzać na portalach takich jak chociażby wspomniany tu ostatnio HolidayCheck. Najlepiej wyczytać wcześniej, czy obsługa jest OK, czy śniadania dobre, czy zimno i czy będziesz słyszał sąsiadów. A gdy nie można sprawdzić tego wcześniej?

Cóż, taki urok niektórych wyjazdów, że nie wszystko da się zaplanować i przygotować!

A Ciebie spotkały jakieś śmieszne lub niebezpieczne sytuacje?