Podróżując do Paryża miałem wiele obaw. Słyszałem wiele opinii – po pierwsze tych związanych z syndromem paryskim (Wikipedia – klik), gdzie ludzie mają wygórowane oczekiwania w stosunku do tego miasta, które po wizycie nie spełniło ich oczekiwań. Wiadomo – głupotą jest tworzyć sens życia z wizyty w jakimś mieście jak azjaci z aparatami, ale mimo wszystko myślałem, że pewnie się rozczaruję.
Drugą sprawą jest wiele opinii od znajomych, którzy mówili, że znacząco klimat w pewnych miejscach psuje nadmierna liczba osób o lekko ciemniejszym kolorze skóry, że robi się syf, brud, i dość niebezpiecznie.
Tak czy inaczej – postanowiłem sprawdzić to samemu i odczuć na własnej skórze klimat stolicy Francji.
Nie zawiodłem się
W Paryżu nie byłem długo – ale miasto ma swój urok. Urok, któremu uległem praktycznie od razu. Na pierwszy cel obrałem Łuk Triumfalny i Pola Elizejskie.
Na samej głównej alei króluje przede wszystkim przepych – drogie, luksusowe samochody do wynajęcia (jak widoczne powyżej Ferrari – 90 euro za 20 minut), sklepy Hugo Bossa, Louis Vuitton, salony Mercedesa (oczywiście Peugota również nie brakuje), kluby. I masa, masa turystów, z całego świata.
Słynna katedra
Kolejnym przystankiem była katedra Notre Dame. Dla większości ludzi po dwudziestce znana pewnie przede wszystkim z bajki Disney’a. Kolejki – ogromne, zarówno do wejścia do środka (ta akurat przesuwała się bardzo szybko), jak i do wejścia na górę, na punkt widokowy (tam ludzie w kolejce robili nawet pikniki, bo po prostu stała w miejscu). Ja podziwiałem ją z zewnątrz, pijąc kawę w pobliskiej restauracji.
Osławiona Wieża Eiffla
Mówią, że jest kupą żelastwa. Jest, chyba jest nawet brzydka – trudno mi to ocenić. Ale robi ogromne wrażenie, i znakomicie wpasuje się w to miasto. Pasuje idealnie. Zdjęcia w ogóle nie oddają tego, jak króluje nad stolicą Francji – trzeba pojechać i zobaczyć ją osobiście. Miałem jeszcze przyjemność zobaczyć ją późnym wieczorem, gdy było już całkiem ciemno, i to z dużego dystansu – oświetlona wygląda jeszcze lepiej, ale niestety nie udało mi się zrobić dobrego zdjęcia.
Ostatni przystanek – dzielnica Montmarte
Artystyczna dzielnica Paryża. To właśnie stamtąd jest tak doskonały widok na aglomerację paryską – liczy ona sobie około 12-13 milionów (samo miasto ok. 2). Dalej parę świrów z pędzlami i uroczych knajpek:
I na koniec odwiedziłem jeszcze tylko knajpkę, w której pracowała Amelia z filmu „Le fabuleux destin d’Amélie Poulain”, po polsku po prostu Amelia. Świetna sprawa zobaczyć to miejsce na żywo, tak samo polecam film.
Czy warto?
Jasne, że warto. W końcu to Paryż. Światowa stolica mody, stolica Francji, miasto z historią. Naprawdę robi wrażenie, i jeśli nie nastawisz się na niewiadomo co, tylko na Wieżę Eiffla, różne zabytki, klimat turystów i ogromnej kasy, trochę rozrywki, zwiedzania i świetnych widoków, to na pewno się nie zawiedziesz.
Polecam każdemu.