We Wrocławiu, z którego pochodzę, zimowy krajobraz to od kilku lat przeszłość. Od listopada do kwietnia dominuje krajobraz jesienny, zimny, ale zazwyczaj nie mroźny, a opady śniegu już dawno zastąpił deszcz. Biało robi się tylko na chwilę, i po krótkim paraliżu komunikacyjnym wracamy do normalności – zachmurzone niebo i siąpiący deszcz. Ja należę akurat do grona fanów śnieżnych zim, więc ta zmiana jest dla mnie bardzo niezadowalająca – pamiętam dobrze, jak jeszcze kilka-kilkanaście lat temu przy drogach tygodniami stały wielkie zaspy śniegu, 90% pociągów miało kilkugodzinne opóźnienia przez mrozy, a ja zadowolony wychodziłem na spacer przy minus dwudziestu stopniach. Okazuje się, że być może śnieżne zimy powrócą w ciągu kilku lat, ale tego nie wiemy na pewno – tymczasem zimy pozostało szukać… w górach.
Na szczęście nie trzeba jechać aż na Podhale – z końcem roku śnieg pojawia się w coraz niższych partiach gór na Dolnym Śląsku. Jeśli tak jak ja jesteś z Wrocławia lub okolic i masz czasem ochotę wyrwać się w objęcia lodu, śniegu i minusowych temperatur – zapraszam Cię na krótką wycieczkę po górach Dolnego Śląska!
Na początek klasycznie – Karkonosze
Bardzo przyjemne pasmo górskie, najwyższe szczyty w tej części Polski, które dzielimy razem z naszymi południowymi sąsiadami – Czechami. Najwyższa góra Karkonoszy, Śnieżka, jest jednocześnie najwyższym szczytem Czech – czyli należy do Korony Europy. Karkonosze nie są trudnymi technicznie górami, praktycznie wszystkie szlaki są mało strome i dostępne dla przeciętnego turysty.
Oczywiście nie znaczy to, że można się tu tylko relaksować – w Karkonoszach panuje bardzo surowy klimat, są zimniejsze od Tatr (biorąc pod uwagę temperatury na danej wysokości), przez co granica lasu przebiega tutaj około 300 metrów niżej, niż w najwyższych górach Polski. Na Śnieżce prędkość wiatru potrafi przekraczać czasem nawet 300 kilometrów na godzinę, a przez 300 dni w roku średnio szczyt otacza mgła. Problemy nawigacyjne, niskie temperatury, silne wiatry – te trudności znacznie nasilają się zimą i zdecydowanie Karkonoszy nie można lekceważyć – nawet na krótką wycieczkę należy się tu odpowiednio przygotować.
Zima tutaj jest raczej bezpieczna – nie musisz bać się lawin, bo wszystkie niebezpieczne szlaki są zamykane, gdy zaczyna zgromadzać się odpowiednia ilość śniegu. Informacje na temat zamkniętych szlaków znajdziesz tutaj, ale powinny brać je pod uwagę również takie portale do wyznaczania tras, jak mapa-turystyczna.pl. Drogi powyżej granicy lasu, których przebieg może być nieoczywisty, gdy zalega już sporo śniegu, są pięknie oznaczone wysokimi tyczkami, których nie sposób zgubić nawet przy dość gęstej mgle. Dzięki temu nie musisz się zastanawiać również nad zimowymi wariantami niektórych szlaków – po prostu idź za tyczkami.
Najpopularniejsza jest oczywiście droga na Śnieżkę – najwyższy szczyt Karkonoszy i jednocześnie największą górę Czechów. Zimą z Karpacza można dojść tam tak naprawdę tylko jednym, czarnym, szlakiem – reszta jest zamykana ze względu na zagrożenie lawinowe. To fajna wyprawa – w dwie strony to jakieś 12 kilometrów i 1000 metrów przewyższenia, co może być całkiem fajnym treningiem. Drugim najpopularniejszym szczytem jest Szrenica, która jest wybitnie łatwo osiągalna ze Szklarskiej Poręby – szlak jest krótki, szeroki, wygodny i niezbyt stromy. Warto jednak pokręcić się po pozostałych, mniej zatłoczonych szlakach Karkonoszy, a dla wytrwałych pozostaje fenomenalna wędrówka granią – od Szrenicy po Śnieżkę, drogą przyjaźni Polsko-Czeskiej.
Co warto mieć ze sobą na wycieczce w Karkonosze? Na pewno termos z gorącą herbatą i dodatkową warstwę ubrania, gdy okaże się, że jest zimniej, niż myśleliśmy. Dobrze mieć coś przeciwwiatrowego, bo w tych górach naprawdę często solidnie wieje. I na zimę zestaw podstawowy – raczki + kijki trekkingowe. Nie ma sensu walczyć o każdy krok, gdy na szlaku zalega lód czy wyślizgany śnieg, i pamiętaj też o tym, że zawsze łatwiej jest wejść, niż później zejść. Pamiętaj też o zapisanym numerze do GOPR-u – 601-100-300, zainstaluj aplikację Ratunek, a przed wyjściem w góry przejrzyj fanpage GOPR Karkonosze – dowiesz się, co w górach aktualnie słychać.
Samotna góra obok Wrocławia – Ślęża
Gdzie najłatwiej znaleźć śnieg w okolicy Wrocławia? Na Ślęży! Choć wysokość tego szczytu nie wydaje się imponująca, bo ma całe 718 m. n. p. m., to jednak wybija się prawie 500 metrów ponad okolicę, a to przy płaskich jak stół okolicach Wrocławia robi wrażenie. Już kilka tysięcy lat temu miejscowe plemiona czciły bóstwa na szczycie Ślęży, a pozostałościami po nich są porozmieszczane w różnych miejscach masywu posągi – m. in. ten najpopularniejszy, niedźwiedzia. Na szczycie znajduje się schronisko (w którym nie można nocować, ani, uwaga, płacić kartą) oraz kościół.
Teren Ślężańskiego Parku Krajobrazowego pokrywa gęsta sieć szlaków pieszych – od takich, którymi można się dostać na szczyt nawet z wózkiem z dziećmi, po węższe, trudniejsze szlaki po skałach i leśnych ścieżkach. Sześć różnych dróg prowadzi na wierzchołek, ale są dodatkowe, inne drogi, które jedynie okrążają masyw lub są ścieżkami dydaktyczno-przyrodniczymi. Wszystkie doskonale opisane są na tej stronie, wraz z informacjami o stopniu trudności i długości czasu przejścia.
Ślęża jest przyjemną górą na krótki wypad z Wrocławia – czasem nie mam za dużo czasu, a chcę zasmakować marszu pod górę i wtedy jadę na Ślężę – autem zajmuje to niecałą godzinę w jedną stronę, ale spokojnie można do Sobótki dojechać również autobusem, a te kursują praktycznie co godzinę. Niech jednak nie zmyli Cię, że wokół jest ciepło, więc pójdziesz w adidasach – Na wysokości często jest trochę zimniej, i nierzadko na szczycie leży śnieg i lód, gdy we Wrocławiu jest kilka stopni powyżej zera. Ślęża potrafi zaskoczyć nieprzygotowanych turystów i sprawić, że wszyscy się ślizgają – a na każdym szlaku jest choć jeden bardziej stromy kawałek. Sprawdź dobrze prognozę pogody, albo pamiętaj o raczkach, albo chociaż kijkach.
Te mniej zatłoczone – góry Izerskie
Mniej strome, niższe i mniejsze od Karkonoszy – ale naprawdę magiczne. To pasmo leżące na zachód od najwyższych gór Dolnego Śląska, między Szklarską Porębą a Świeradowem-Zdrój, jest dużo mniej popularne, ale powoli zaczyna być odkrywane również przez niedzielnych turystów. Góry Izerskie dzielimy z Czechami i choć większa część pasma leży u naszych południowych sąsiadów, to najwyższy szczyt – Wysoka Kopa (1126 m. n.p.m.) – leży na terenie Polski. Brakuje tu wielkich przewyższeń i stromych szlaków, znakomitą część pasma pokrywa las, ale Izery również potrafią zaskoczyć, przede wszystkim temperaturami – znajdująca się tutaj Hala Izerska (jest tu również schronisko) jest polskim biegunem zimna, notując najniższą średnią temperaturę w kraju. Ujemne temperatury notuje się tu w każdym miesiącu, również latem (w lipcu ’96 było tu -5,5 stopnia!), więc trzeba się tu odpowiednio przygotować na biwak o każdej porze roku.
Izery to nie tylko trekking – jest tu sporo pieszych szlaków, ale działa tu również turystyka konna czy rowerowa, a Polana Jakuszycka jest jednym z najbardziej znanych w Polsce miejsc do narciarstwa biegowego – znajduje się tu około 100 kilometrów tras, a śnieg zalega aż do maja.
Najmniej popularne? Góry Wałbrzyskie
Miej na uwadze, że piszę tutaj nie o całym Parku Krajobrazowym Sudetów Wałbrzyskich, a jedynie o Górach Wałbrzyskich, których część leży w rejonie Parku. Po wizycie w okolicach Wałbrzycha stwierdzam, że raczej nie są to najbardziej urokliwe góry w Polsce, ale mają jedną, niesamowitą zaletę – jest w nich pusto. Spodziewam się, że latem w weekendy szlaki pewnie są pełne, ale w środku zimowego tygodnia w styczniu przez cztery godziny krążenia po najpopularniejszych szlakach nie spotkałem żywej duszy – oprócz lisa, który przebiegł mi drogę na zboczach Wołowca.
Choć Góry Wałbrzyskie nie są zbyt wysokie, bo najwyższy wierzchołek, czyli Borowa, osiąga 853 metry n.p.m., to potrafią dać w kość. Wszystkie szlaki zaczynają się dość łagodnie, ale ostatnie metry, czy na Borowej, czy na Koźle, są naprawdę strome – nawet latem może być ciężko, a zimą bez raczków, jeśli śnieg nie padał od jakiegoś czasu, nie ma co się pchać. Wszystkie drogi wiodą głównie przez las i ma to swój klimat – dodatkowo na Borowej możesz podziwiać okolicę z wybudowanej kilka lat temu wieży widokowej. Mi udało się dojrzeć Ślężę, ale przy dobrej widoczności ponoć można ujrzeć nawet Sky Tower we Wrocławiu czy odległą o 40 kilometrów Śnieżkę.
Jeśli nie masz samochodu, tak jak aktualnie ja, to wypad w Góry Wałbrzyskie będzie dla Ciebie naprawdę łatwy – wszystkie szlaki startują na dworcu kolejowym Wałbrzych Główny, a po dziesięciu minutach spaceru będziesz już w lesie. I choć Góry Wałbrzyskie nie są ani najwyższe, ani najpiękniejsze, to zdecydowanie mogę Ci je polecić – jeśli chcesz powędrować trochę w ciszy i spokoju.
Na dziś to tyle. Ale to nie koniec! Pomysł na wpis o górach Dolnego Śląska wpadł mi do głowy, gdy zacząłem jeździć w inne miejsca, niż tylko Tatry i Karkonosze. Na początku chciałem jeździć jedynie w najwyższe góry Polski, bo to jedyne „prawdziwe”, jedyne w kraju góry typu alpejskiego. Jednocześnie tradycyjnie dość często odwiedzałem Karkonosze – bo blisko i spokojniej. W pewnym momencie jednak złapała mnie ochota, by zacząć zwiedzać miejsca mniej popularne – jak Góry Izerskie, Rudawy Janowickie, okolice Wałbrzycha, Góry Sowie czy Kotlinę Kłodzką. W następnej części pojedziemy bardziej na wschód, ale wciąż zostaniemy na Dolnym Śląsku – okazuje się, że gór mamy tu co nie miara, i spokojnie wystarczy ich dla wszystkich 🙂