Czy rzeczywiście jest tak kosmicznie drogo?
Dużo mówi się o zwalających z nóg cenach za bramkami bezpieczeństwa. Ponad dwa lata temu wybuchła na facebooku afera, gdy jedna z gwiazdek, Kayah, opublikowała na facebooku następujący wpis:
No i była burza. Takich głosów jest wiele, że na lotniskach jest po prostu stanowczo za drogo. Że to skandal, bo nie można wnieść nawet własnego napoju, a później płacić ceny z kosmosu. Czy rzeczywiście jest tak tragicznie? Czy lotniska, i linie lotnicze na pokładach, zdzierają z nas jak tylko mogą, bez żadnych hamulców?
Zwykle na lotnisku kupuję tylko coś do picia, czasem jakąś kawę albo kanapkę. Raczej nie przebywam na lotniskach tak długo, że nagle muszę koniecznie zjeść pokaźny posiłek – wizyta ogranicza się zwykle do godziny – półtorej. Pod tym względem nigdy za bardzo nie narzekałem na lotniskowe ceny – może rzeczywiście są trochę wyższe, ale i tak w rozsądnym przedziale. Wczoraj przejechałem się na wrocławskie lotnisko i sprawdziłem, jak to wszystko wygląda w rzeczywistości (miałem lecieć do Warszawy, a dlaczego mi się to nie udało, możesz poczytać tutaj).
Co czeka za bramkami bezpieczeństwa
Wszystko rozbija się o nieszczęsne bramki bezpieczeństwa. Teoretycznie po przekroczeniu ich możemy opuścić strefę bezpieczeństwa i przejść całą procedurę raz jeszcze, ale komu by się chciało? Zazwyczaj przechodzimy przez bramki i przed nami godzina lub więcej oczekiwania na lot. Ale żeby! Czasem lecimy z przesiadką, i ten czas w strefie bezcłowej znacząco się wydłuża. Wtedy znacząco zwiększa się szansa na to, że zgłodniejemy, albo chociaż zechce nam się pić.
A za bramki własnych napojów wnieść nie można – ogranicza nas pojemność 100 ml, i do tego wszystkie płyny muszą zmieścić się w woreczku o pojemności jednego litra (dlatego zdecydowanie uważam, że na każdym lotnisku powinien być dostęp do wody pitnej. Jakiś kranik, czy cokolwiek, by można było napełnić własną butelkę). Ale to tyle! Fakt, że nie wniesiesz własnych napojów. Ale jeśli bardzo nie chcesz kupować niczego na lotnisku, nikt nie zabroni Ci przynieść własnego jedzenia: kanapek, ciastek, czy czego tylko dusza zapragnie.
A jak jest z tymi cenami? Według mnie… jest całkiem w porządku. Oczywiście są miejsca, które znacząco zawyżają swoje marże, ale są również takie, gdzie znacząco nie przepłacimy. Wszystkie poniższe ceny pochodzą z wrocławskiego lotniska, z różnych sklepów i restauracji na miejscu. Ale schemat, z tego co pamiętam, jest mniej więcej zachowany dla każdego z lotnisk. Nie chce Ci się chodzić? Wybierasz pierwszy lepszy sklep i zazwyczaj znacząco przepłacasz. Jeśli zechcesz się ruszyć, to znajdziesz taki, który ceny ma naprawdę sensowne.
Kioski
Tutaj zazwyczaj jest najdrożej. Wpadasz, kupujesz, wypadasz. Parę cen z wrocławskiego kiosku:
Produkt | Cena w PLN |
Coca-Cola (1 litr) | 13,00 zł |
Woda mineralna (1,5 litra) | 10 zł |
Paczka gum Winterfresh | 6,50 zł |
Coca-Cola (puszka 0,33 l) | 7,50 zł |
Red bull (puszka 0,25 l) | 9,50 zł |
Widać, że przebitki są spore – w końcu puszkę coli w niejednym sklepie kupimy w cenie około 2 zł. Sprawdźmy zatem ceny w sklepie wolnocłowym:
Produkt | Cena w PLN |
Woda mineralna 0,5 litra | 4,00 zł |
Coca-Cola (puszka 0,33 l) | 7,00 zł |
Piwo Tyskie 0,5 l | 8,00 zł |
Sok Tymbark 0,25 l | 4,00 zł |
Nieraz spotkałem się z krzykiem w stylu: „Zdzierają! Woda po 2-3 euro za małą butelkę!”, i tutaj widzimy, że wcale tak nie jest – półlitrowa butelka kosztuje 4 złote. Trochę więcej, niż w sklepie.
Oczywiście w sklepie wolnocłowym kupimy wiele innych rzeczy. Papierosy mają różną cenę dla lotów wewnątrz UE i poza UE (odpowiednio 160 i 149 zł dla wagonu Marlboro Light), a alkohol możemy kupić tylko na lotach zagranicznych. Ceny alkoholi są zdecydowanie atrakcyjne dla tych droższych trunków.
W sklepie wolnocłowym dostaniemy również perfumy, ale według mnie ich ceny to jakaś paranoja. Dla przykładu, moje ulubione Chanel Allure Homme Sport (100 ml) kosztują 359 zł. W strefie bezcłowej w Hiszpanii kosztowały 60 euro – 100 złotych taniej. Porażka.
Bary i restauracje
We Wrocławiu po wejściu do hali odlotów pierwszy w oczy rzuca się Gate Bar. Jest to miejsce, gdzie można coś przekąsić, kupić zimny napój, czy napić się kawy. Ceny w Gate Barze… w ogóle nie odbiegają od cen na mieście:
Tortilla za 16 złotych, kawa za 8… Ceny jak najbardziej ok, zwłaszcza, że dzięki temu możemy sobie na spokojnie usiąść na barowych krzesełkach, a nie szukać wolnego miejsca przy bramkach do samolotów. A jak jest z obiadami? To zdjęcie oferty restauracji Flying Bistro:
Ceny jak najbardziej przystępne. Nie jest jak w barze mlecznym, ale jest jak najbardziej… normalnie! Ceny innych dań czy produktów w restauracji były miejscami już czasem mocno przesadzone, ale jak widać spokojnie można dobrze zjeść czy się napić na lotnisku w bardzo przystępnych cenach.
Jaki z tego wszystkiego wniosek?
Taki, że lotniskowe ceny prawie w ogóle nie odbiegają od cen, jakie można spotkać na mieście. Jest wiele miejsc na wrocławskim rynku, gdzie można zjeść dużo drożej, niż na lotnisku, a ceny lotniskowe nie odbiegają od tych, które spotykamy w miejscach, gdzie chodzimy się zrelaksować – w barach na plaży, w ZOO, czy chociażby w kinach (wydaje mi się, że tam jest drożej).
I pamiętaj – czasem wystarczy poszukać. Na lotnisku na Wyspach Kanaryjskich w pierwszych dwóch sklepach butelka wody kosztowała 2,5 euro. Kilkanaście metrów dalej ta sama woda kosztowała już 1,30 euro – taki urok tych specyficznych miejsc.
W kolejnej części tekstu sprawdzę ceny w samolotach – też nie jest tak przerażająco, jak się wydaje!