Kiedyś Islandia dla większości była krajem całkowicie nieosiągalnym – daleko, mroźno, bilety kosmicznie drogie, a i po co w ogóle tam jechać? Islandczycy żyli sobie dość biednie, ale spokojnie. Aż przyszedł boom na tę wyspę, który rósł i rośnie systematycznie. Powoli pojawiało się tam więcej turystów, dużo rozgłosu przyniósł też wybuch wulkanu Eyjafjallajökull w 2010 roku i duża liczba scen z Gry o Tron kręconych właśnie na Islandii.
Efekt? Ponad dwa miliony turystów w 2017 roku, gdy liczba mieszkańców na wyspie to około 300 tysięcy! Przyjeżdżają tu wszyscy – Amerykanie, Azjaci, Hindusi, Europejczycy. Zwiedzają, biwakują, eksplorują, robią sesje ślubne (poczytaj również – 8 powodów, dla których warto odwiedzić Islandię). A że popyt jest ogromny, to wraz ze wzrostem turystyki, rosną również ceny. Dość, że tygodniowa wycieczka z Itaką kosztuje 8 tysięcy złotych. Bez wyżywienia! Żeby pobujać się z biurem podróży przez tydzień na Islandii i nie umrzeć z głodu trzeba zapłacić 10 tysięcy złotych. Wiadomo, że biuro przycina swoją prowizję – ale cena wycieczki dobrze oddaje ceny na wyspie.
Dziś parę słów o tym, jak zwiedzić Islandię i jednocześnie nie zbankrutować – czyli co zrobić, by zaoszczędzić sporo, nie tracąc prawie nic.
Przyjedź poza sezonem!
I w zasadzie tutaj ten tekst mógłby się skończyć, a i tak byłby dość dobrym poradnikiem. Ścisły sezon turystyczny na Islandii to dwa miesiące pomiędzy 15 czerwca a 15 sierpnia. Wtedy jest największy tłok i największe ceny, choć corocznie okres ten chyba się wydłuża – spokojnie wydłużyłbym go do początku września.
Wynika to przede wszystkim z pogody – w okresie letnim najłatwiej trafić jest na dobrą pogodę, średnia temperatura dzienna to ok. 13 stopni. Do tego trwa okres białych nocy, więc można naprawdę długo zwiedzać, a słońce potrafi świecić ponad 20 godzin na dobę.
Wariactwo cenowe naprawdę jest wielkie – gdy w maju rezerwowałem pokój w Guesthousie w Reykjaviku, płaciłem za niego 50 euro, w czerwcu ten sam pokój kosztował już ponad 120 euro. Ceny skaczą niemiłosiernie, i dotyczy to wszystkich usług – wynajęcie samochodu w grudniu to koszt od ~25 euro za dobę, ten sam samochód w lipcu kosztuje już od 75 euro – i to z prawie rocznym wyprzedzeniem.
I choć pogoda poza sezonem rzeczywiście bywa gorsza, to nigdy nie ma pewności, że w lipcu będzie ładnie – może lać cały tydzień, i nikogo nie powinno to dziwić. A Islandia w innych miesiącach również ma swój niepowtarzalny urok, jest dużo mniej ludzi, dzięki czemu zwiedza się przyjemniej. No i w miesiącach letnich brakuje jednego – sezon na zorzę polarną zaczyna się dopiero pod koniec sierpnia. Wcześniej jest po prostu za jasno.
Noclegi na Islandii
Najpierw trzeba się zastanowić, w jaki sposób masz zamiar spać na Islandii. O dziwo, całkiem popularne jest przemierzanie wyspy z namiotem – czy to przyczepionym do plecaka, czy schowanym w bagażniku samochodu. Pola namiotowe są w sezonie gęsto pokryte małymi, materiałowymi domkami, a jeśli zamierzasz zwiedzać interior, czyli dziką, rzadko odwiedzaną głębszą część wyspy, to w sumie tylko namiot Ci pozostaje.
Islandia z namiotem
To bardzo przyjemny sposób na zwiedzenie wyspy, ale wymagający odpowiedniego przygotowania – na Islandii jest zimno, zwłaszcza w nocy, i trzeba wziąć to pod uwagę, kompletując sprzęt. Nocowanie na dziko jest dozwolone na jedną noc, o ile nie ma tabliczek, które tego zabraniają (więcej tu). Śmiało można nocować również na dłuższych szlakach trekkingowych, których przejście trwa kilka/kilkanaście dni.
Co warto wziąć pod uwagę? Na pewno produkt Campingcard, który może znacząco obniżyć koszty pobytu na Islandii. Karta kosztuje niemało, bo 149 euro, ale ważne jest do 15 września roku, w którym ją zakupiliśmy, i daje możliwość nocowania za darmo na wszystkich polach namiotowych wskazanych na stronie internetowej. W cenie karty dostajemy 28 noclegów dla dwóch dorosłych osób i maksymalnie czwórki dzieci! Więcej informacji na stronie Campingcard:
Czy jednak wygodniej – bez namiotu?
Baza noclegowa na Islandii jest dość bogata, ale wydaje mi się, że wciąż trochę niewystarczająca – często w niektórych miejscach po prostu brakuje łóżek. Na pewno takim miejscem jest południowa część wyspy, gdzie właściciele mogą rzucać zaporowe ceny, a guesthouse’y i tak w sezonie mają pełne obłożenie.
Na pewno warto w przypadku wyjazdu rezerwować noclegi z wyprzedzeniem – sam tego nie lubię i wolę szukać czegoś do spania będąc już na miejscu, ale w niektórych wypadkach po prostu warto. W sezonie na Lanzarote też miałem ten problem – po prostu 99% pokojów było niedostępnych, i musiałem przemieszczać się po kilka/kilkanaście kilometrów, by mieć dach nad głową.
Oprócz bookingu – koniecznie przejrzyj również Airbnb. Dużo miejscowych udostępnia tam pokoje w swoich własnych domach w korzystniejszej od hotelowych cenie, do tego możemy dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy od mieszkańców wyspy. Jeśli jeszcze nie korzystałeś z Airbnb – tutaj znajdziesz mój poradnik do korzystania z tego portalu, a w tym miejscu możesz odebrać 100 zł zniżki na pierwszą rezerwację – wtedy ja również otrzymam zniżkę.
A jak z jedzeniem?
Wziąłem ostatnio obiad w Viku – w żadnej restauracji, tylko w food courtcie – nakładasz jedzenie i idziesz zjeść do stolika. Za prosty obiad zapłaciłem ponad 3000 koron, około 120 zł. Ogólnie ceny na mieście nie są zbyt wesołe – obiad to wydatek rzędu 80-200 zł za osobę, ale śmiało można wydać więcej. Usługi na Islandii są po prostu bardzo drogie, i z tym trzeba się liczyć, przyjeżdżając tu w celach turystycznych.
Alternatywą jest gotowanie samemu – wiele guesthouse’ów, hosteli i hotelików zaopatrzonych jest w kuchnię, dzięki czemu można swobodnie przygotować sobie wszystkie potrzebne posiłki. Ceny w sklepach są dużo lepsze, niż mogłoby się wydawać, więc w ten sposób na pewno nie zbankrutujemy, i nie będzie trzeba targać ze sobą reklamówki jedzenia z Polski. Najpopularniejszymi sklepami są Krónan i Bonus, znaleźć je można również w miejscowościach, gdzie liczba mieszkańców wynosi grubo poniżej tysiąca.
A jak z cenami w sklepach? Zapraszam do wpisu pt. Ceny na Islandii.
Jak się tu dostać, i jak poruszać się na miejscu
Transport na Islandię to jedna z tańszych rzeczy w kosztach całej wycieczki. Z Polski lata masa samolotów firmy Wizz Air – na ten moment dolecimy do głównego lotniska z Wrocławia, Gdańska, Warszawy oraz Katowic, a także z pobliskiej Rygi czy Wilna. Bilety można kupić zimą nawet od 150 złotych, więc tutaj, jeśli jesteśmy w miarę elastyczni, można bardzo łatwo zaoszczędzić sporą kwotę. Nawet w sezonie bilety potrafią kosztować 300-400 zł kupione z odpowiednim wyprzedzeniem (mowa oczywiście o biletach w 2 strony). Do porównania cen polecam gorąco wyszukiwarkę Azair, najtańsze bilety znajdziecie także w zakładce Dzisiejsze Promocje.
A co z transportem na miejscu?
Teoretycznie są jakieś autobusy (jakoś jeden dziennie, i to nie wszędzie, i nie zawsze), można też latać samolotami (małe islandzkie linie lotnicze i malutkie lotniska rozsiane po całym kraju). Ale tak naprawdę jedyną sensowną opcją jest wypożyczenie samochodu. Jeśli nie zamierzasz opuszczać głównego turystycznego szlaku, czyli drogi krajowej nr 1, to niepotrzebne Ci żadne samochody 4×4 – zwykły Hyundai i20 z wypożyczalni jak najbardziej wystarczy.
Wypożyczenie samochodu na Islandii wiąże się z posiadaniem karty kredytowej – koniecznej do zablokowania depozytu, czyli kaucji. 99% firm wymaga karty kredytowej i jeśli jej nie posiadasz, nie wypożyczy samochodu. Jeśli takowej nie posiadasz – mogę polecić firmę Geysir – można zostawić u nich depozyt w gotówce, wszystko przebiega bezproblemowo, ale wypożyczenie jest nieco droższe. Jeśli karta nie jest przeszkodą – śmiało wyszukaj samochód na https://www.kayak.ie/cars/.
Jeszcze jako ciekawostka w kwestii transportu – bardzo popularny na Islandii jest autostop, i działa rewelacyjnie. Non stop spotykam ludzi z tabliczkami i wyciągniętymi kciukami, wiele osób podrzuciłem, sam kilka razy przemieszczałem się w ten sposób. Nic strasznego, tylko pogoda nie zachęca!
To ile przygotować tych pieniędzy?
No właśnie. Wiadomo, że jest to kwestia bardzo indywidualna. Sam wiesz najlepiej, co, gdzie i w jakich ilościach będziesz jeść, gdzie chcesz nocować, w jakim standardzie. Jeśli chcesz zaoszczędzić i załapać się na zorzę – koniecznie leć poza sezonem. Islandia wtedy jest też piękna, ludzi mniej, a atrakcje te same. Kompromisem jest maj – pod koniec tego miesiąca wszędzie jest już pięknie zielono, jest mnóstwo małych owieczek, a ludzi wciąż stosunkowo mało i ceny wciąż przystępne.
Główną zaletą Islandii jest to, że praktycznie wszystkie atrakcje turystyczne są darmowe. Wstęp do parków narodowych, na wszelkie wodospady, czy parkingi wokół są bezpłatne (oprócz dwóch wyjątków – krater Kerid i parking przy wodospadzie Selandjafoss), co się chwali.
Wiesz już wszystko na temat cen i tego, co potrzebne Ci będzie na miejscu. Teraz wszystko w Twoich rękach – wybierz termin, oszacuj koszty i ruszaj zwiedzać tę piękną wyspę!