We wrześniu dwa lata temu po raz pierwszy od lat zawitałem w Tatry. Pierwszego dnia Giewont, drugiego szedłem na Świnicę, już sam. Pamiętam to jak dziś – było naprawdę zimno, w wysokich partiach leżał śnieg, a ja wręcz biegłem do góry, ubrany w jakiś bawełniany t-shirt i bluzę, całkowicie mokry, choć wcale nie padało.

Popełniłem wtedy chyba wszelkie możliwe błędy dotyczące prawidłowego ubioru w górach i narzuciłem sobie jakieś mordercze tempo – w efekcie mój komfort w trakcie tej wycieczki z minuty na minutę spadał, zwłaszcza na szczycie, gdy przysiadłem, a zaczęło poważnie wiać. Dziś na szczęście moja wiedza jest trochę bogatsza, a bawełniane koszulki ubieram co najwyżej na spacer po mieście.

Przed wyjazdem do Australii dotarła do mnie kolejna paczka z północnej Polski, od firmy, którą mieliście przyjemność poznać około dwa miesiące temu, jeśli nie znaliście jej wcześniej. Mowa o Fjordzie Nansenie, polskiej firmie, której dwa produkty – komplet bielizny termoaktywnej i nową bluzę stretchową – miałem przyjemność zabrać ze sobą w Tatry i Karkonosze we wrześniu.

Do wysiłku – wełna zamiast bawełny. Najlepiej merino!

Merynosy są rasą owiec występującą w tym momencie na całym świecie, ale wywodzącą się z Azji. Owce te zwykle były narażone na ekstremalne warunki pogodowe, od temperatur bardzo niskich po bardzo wysokie, przez co w toku ewolucji ich wełna nabrała fantastycznych właściwości, wysoko cenionych na całym świecie.

Przede wszystkim – wełna merino nie gryzie. Jest bardzo przyjemna w dotyku i bardzo dobrze leży na ciele, a wszystko przez to, że jej włókna są nawet kilkukrotnie cieńsze od tradycyjnej wełny. Ma mnóstwo kolejnych plusów – nawet po dłuższym użytkowaniu nie osiadają na niej nieprzyjemne zapachy, grzeje nawet wtedy, gdy jest mokra. Świetnie odprowadza wilgoć z ciała, sama wełna może przyjąć tej wilgoci naprawdę sporo, a jednocześnie wciąż przyjemnie leżeć na ciele.

Dzikość w sercu i na Rysach

Komplet bielizny Fjorda dostępny jest w kolorze niebieskim (z napisem na klatce piersiowej – „be wild at heart”, hasłem przewodnim firmy), w dwóch rozmiarach: S/M oraz L/XL. Zdecydowałem się na ten pierwszy, i gdy rozpakowałem paczkę, złapałem się za głowę – byłem przekonany, że wybrałem źle. Ubrania były malutkie. Okazało się, że bielizna świetnie się rozciąga i dopasowuje do ciała, dzięki czemu nawet mimo mojego dość wysokiego wzrostu (191 cm), mniejszy rozmiar leżał na mnie idealnie – jestem dość szczupły ;).

Chciałem zabrać komplet ze sobą na Rysy, ale miało być tak ciepło, że zdecydowałem się na ubranie jedynie górnej części.

Po dotarciu szybko na Morskie Oko, jakieś 1,5 godziny po wschodzie słońca ruszyłem dalej. Koszulka leży bardzo dobrze, w ogóle nie przeszkadza, nie gryzie – po prostu zapominamy, że mamy ją na sobie. Mimo, że narzucałem sobie dość wysokie tempo (dopóki się dało – korki na trasie w końcu skutecznie mnie zwalniały), nie czułem, żebym się pocił. Dopiero, gdy zrobiłem sobie przerwę, zauważyłem, że koszulka jest cała lekko wilgotna. I o to właśnie mi chodziło – potrzebowałem bielizny, która dobrze oddycha, świetnie odprowadza wilgoć i w miarę możliwości można jej użyć dłużej, niż przez jeden dzień. Mam też komplet syntetycznej bielizny, ale po pierwsze: dużo szybciej nabiera nieprzyjemnego zapachu, i jednak gorzej radzi sobie z oddychaniem.

Oczywiście, żeby nie było idealnie różowo – produkty z wełny merynosa mają też swoje wady. Na bieliznę trzeba chuchać i dmuchać – bardzo łatwo ją zepsuć/uszkodzić w praniu. Najlepiej prać ją tylko ręcznie i co jakiś czas używać specjalnych środków z tłuszczem z wełny owczej. Dodatkowy, mały minus – wyższa cena. Zarówno górna, jak i dolna część bielizny termoaktywnej kosztują po 199 zł – produkty syntetyczne można dostać naprawdę sporo taniej.

Mimo to, jestem bardzo zadowolony – do tej pory z wełny merynosa miałem tylko skarpetki, teraz mogę ubrać się w nią od stóp do głowy. Wyższa cena za bieliznę na pewno jest do przełknięcia, jeśli mamy świadomość, że przy odpowiedniej konserwacji jest to produkt na lata. Szczególnie wełną merynosa powinni zainteresować się ci, którzy mają w planach aktywność dłuższą, niż jednodniowa – możesz pocić się koszulce dwa dni bez przerwy, a ona dalej po prostu nie będzie śmierdzieć. Do tego nie mogę doczekać się zimy – włókna wełny merino mają świetne właściwości termiczne.

Koszulka – sklep
Legginsy – sklep

Bluza stretchowa z panelem nylonowym – Hasvik Wind

Drugi produkt to ciepła bluza stretchowa z kapturem i wiatroszczelnym, nylonowym panelem z przodu. Szczerze, to po rozpakowaniu i przymierzeniu, byłem zawiedziony – wydawało mi się, że bluza dziwnie leży. I to był koniec minusów. Po godzinie przyzwyczaiłem się do wyglądu – zamówiłem rozmiar M i L, większa była sporo za duża, emka leży w miarę dobrze (choć jak jesteś bardzo szczupły, to i tak lekko będzie wisieć), za to jeszcze mniejsza była by na pewno za krótka. Za to na zimę, gdy wrzucę jeszcze cienki polar pod spód, na pewno będzie w sam raz.

Właśnie tę bluzę zabrałem też na Rysy, wziąłem ją także na późniejsze przejście Drogi Przyjaźni Polsko-Czeskiej w Karkonoszach. Sprawdziła się bardzo dobrze, choć zdecydowanie nie jest to ciuch na lato – dobrze szło mi się w niej przed wschodem słońca nad Morskie Oko i pierwszą część podejścia na Rysy, gdy szedłem skąpany w cieniu. Gdy tylko wyszło słońce, było zdecydowanie za ciepło.

Bluza jest bardzo dobrze wykonana, a materiał bardzo przyjemny w dotyku. Mam lekkie zastrzeżenia co do wyglądu przedniego panelu, tego chroniącego przed wiatrem – wygląda i trochę świeci się jak kurtki puchowe, mógłby być bardziej matowy, poza tym jest w porządku, a rzeczywiście bluza fajnie radzi sobie w średnim wietrze. Przy mocnych podmuchach warto jednak mieć całą kurtkę membranową – tutaj wiatroszczelny mamy jednak tylko przedni panel.

Bluza na pewno jest świetnym rozwiązaniem na chłodniejsze, jesiennie dni do aktywności. Zestaw koszulka termoaktywna + bluza + cienka, gore-texowa kurtka awaryjnie w plecaku sprawdził się idealnie zarówno w Tatrach. jak i w Karkonoszach, i dałby radę nawet przy kilku stopniach mniej.

Aktualizacja z 11.01.2019!

Bluzę Hasvik Wind miałem ze sobą w Tatrach na początku stycznia. Ze względu na bardzo wysokie zagrożenie lawinami dotarłem jedynie na Halę Gąsienicową, a ta odpłaciła mi się pięknymi widokami i fantastyczną pogodą – czystym słońcem i masą śniegu. Mimo niskiej temperatury (było -15 stopni!) miałem na sobie jedynie koszulkę termoaktywną (merino) i właśnie bluzę z Fjorda Nansena! Temperatura odczuwalna na pewno była wyższa, niż -15 (ze względu na słońce), ale i tak robi wrażenie. Z każdym dniem coraz bardziej lubię ten ciuch 😉

Bluzę Hasvik Wind znajdziesz tutaj

Powyższy post to kolejny efekt mojej współpracy z firmą Fjord Nansen. Moja przygoda z nimi zaczęła się od syntetycznego śpiwora, który kupiłem sobie jakiś czas temu na wyjazd do Szwajcarii. Gdy byłem na Islandii udało nam się już nawiązać współpracę i jako partner firmy testowałem tam namiot Tordis I – przyjemną jedynkę przeznaczoną na biwakowanie w mniej przyjaznych warunkach. Trochę się polubiliśmy, a ja jestem zadowolony podwójnie – w końcu to nasza, polska firma, której produkty w niczym nie ustępują zachodnim producentom, a że miałem do czynienia z Fjordem wcześniej, z chęcią nawiązałem z nimi współpracę.

A dlaczego tak bardzo przywiązuję uwagę do ubioru w górach? Ponieważ w momencie, gdy dostajesz w kość z każdej strony, jesteś wyczerpany po kilkunastu godzinach wędrówki, do tego poniewierają Tobą warunki atmosferyczne, każdy dodatkowy punkt komfortu jest ważny.