Nieduża kapucynka z białą twarzą okupowała radośnie palmę i zajadała się kokosem, z pogardą patrząc na turystów gapiących się na nią kilka metrów niżej. Pogardę tę co chwilę wyrażała werbalnie, robiąc do tego groźne miny. Ten mały naczelny był pierwszym dzikim zwierzakiem, którego zobaczyłem w Kostaryce, zaraz po wejściu do ogrodu w guesthousie w Manuel Antonio, które było moim pierwszym przystankiem w tym gorącym kraju. Zaraz potem gdzieś po trawie przebiegło małe aguti, a nad głową przeleciały dwie ary. Wymęczony po trzydniowej podróży, która prowadziła z hiszpańskiej Denii do Madrytu, następnie do San Jose, i kilku godzinach w busie już w Ameryce w ponad trzydziestu stopniach w końcu uśmiechnąłem się i pomyślałem, że trafiłem dokładnie tu, gdzie chciałem.

Kostaryka jest jednym z najbardziej zróżnicowanych biologicznie krajów na planecie: 4% wszystkich gatunków na Ziemi występuje w tym małym kraju, który zajmuje jedynie 0,03% lądów na planecie! Ale to nie wszystko – najważniejszy jest fakt, że kostarykańczycy bardzo dbają o swoją naturę, dzięki czemu ponad 1/4 powierzchni kraju to obszary chronione w postaci Parków Narodowych czy rezerwatów przyrody. Spotkasz tu setki kolorowych ptaków, przecudowne leniwce, urocze i psotne naczelne, a całą tę wspaniałą przyrodę z dwóch stron otacza fantastyczne wybrzeże, pełne piaszczystych plaż, błękitnych lagun i ciepłych wód Morza Karaibskiego i Oceanu Spokojnego.

Wszystko to połączone z wciąż niewysokimi cenami (choć uważaj, bo tanio też nie jest, a Kostaryka nazywana jest czasem Szwajcarią Ameryki Centralnej) i dość wysokim poziomem bezpieczeństwa na tle sąsiadów czyni Kostarykę bardzo kuszącym miejscem na tropikalny urlop. Dlaczego warto, i jak najlepiej wybrać się na wakacje do tego kraju, i ile może to kosztować? Postaram się wyczerpać temat w kolejnych akapitach!

Piękny zachód słońca w Drake Bay

Lot do Kostaryki

Ciężko znaleźć bezpośredni lot do Kostaryki z Polski i nie mam szczerze pojęcia, czy w ogóle jest to możliwe (choć pewnie w ścisłym sezonie latają jakieś czartery). Regularnego połączenia brak, więc musimy ratować się sąsiednimi krajami. Siedząc na zimnej Islandii w maju bardzo potrzebowałem jakiegoś celu, którym odbiję sobie pobyt pod kołem podbiegunowym przez całe lato i padło właśnie na Kostarykę, głównie z powodów, które opiszę trochę dalej. Chciałem być jednak w miarę elastyczny, bo nie miałem pojęcia, jak potoczą się następne miesiące i co dalej – zdecydowałem się więc na kupno biletu w jedną stronę z Hiszpanii do San Jose, liniami Iberojet (Evelop). Bilet z Madrytu na jedenastogodzinny lot kosztował 240 euro, ale trzeba zaznaczyć, że bez bagażu w cenie (ale już na szczęście z wyżywieniem na pokładzie). I wydaje mi się, że to właśnie jest najlepszy sposób na dostanie się do Kostaryki, a przynajmniej najłatwiejszy – z Hiszpanii lata również Iberia, która, ma najwięcej połączeń z Europy z tym krajem.

Ja ostatecznie kupiłem następnie bilet do Meksyku, skąd po kilku tygodniach wracam czarterem TUI do Belgii i stamtąd już za grosze do Polski, ale jeśli planujesz krótszy urlop, pewnie łatwiej będzie Ci kupić po prostu bilet w dwie strony.

Wjazd do Kostaryki

Polacy nie potrzebują wizy na wjazd do kraju – jeśli Twój pobyt nie przekracza 90 dni. Po przyjeździe trzeba odstać swoje w kolejce do odprawy paszportowej, a na granicy mogą pytać o:

  • bilet powrotny (jeśli wlatujesz samolotem, musisz również mieć bilet na samolot!)
  • adres noclegu

To pierwsze jest bardzo ważne! Wprawdzie mnie nikt o nic nie pytał, oprócz szybkiego pytania dokąd się wybieram bezpośrednio z lotniska, ale moi znajomi, którzy przylecieli do Kostaryki bez biletu wylotowego zostali deportowani i nie dano im możliwości zakupu biletu po przyjeździe do kraju – klamka zapadła od razu. Miej więc to w pamięci, że trochę ryzykujesz wjeżdżając bez biletu wyjazdowego!

Warto dodać, że w czasie COVID doszło kilka formalności:

  • trzeba mieć specjalne ubezpieczenie medyczne na cały czas pobytu (pokrywające również hospitalizację w razie zachorowania na COVID), lub być zaszczepionym,
  • wypełnić kartę zdrowotną, paso de salud.

Ta papierkologia była dość dokładnie sprawdzana. Nie trzeba było za to żadnych testów, a Kostaryka od dawna miała dość stabilną politykę wjazdową na tle covidowego szaleństwa na całym świecie – dlatego właśnie zdecydowałem się polecieć tutaj, ponieważ kupowałem bilet prawie pół roku przed podróżą i chciałem by szanse, że możliwość wjazdu do kraju nie zostanie nagle odwołana, były jak najmniejsze. Udało się.

Tukan przymierzający się do papai

Ceny w Kostaryce

Zacznijmy od tego, że w Kostaryce praktycznie obowiązują dwie waluty – kostarykańskie colones, ale również amerykański dolar. Każdy bankomat, z którego korzystałem, dawał możliwość wybrania pieniędzy w obydwu walutach (tutaj uwaga – każdy też doliczał prowizję w wysokości 20-30 zł, jeśli udało Ci się znaleźć darmowy, daj znać!). W niektórych miejscach, zwłaszcza bardziej lokalnych, dużo bardziej opłaca się oczywiście mieć lokalną walutę, ale wiele miejsc podawało ceny w dolarach i wtedy płacenie w colones wiązało się z, niestety, niekorzystnym przelicznikiem. Warto mieć więc zawsze trochę gotówki w obu walutach.

Przelicznik wygląda mniej więcej tak:

1 PLN = 150 colones

1 USD = 600 colones

Do przeliczania cen na szybko trzeba się więc przyzwyczaić 🙂

Co do płatności kartą – w wielu miejscach raczej nie ma z tym problemu, płacić można było kartą czy telefonem zarówno w europejskich restauracjach, jak i lokalnych barach, w których terminal to ostatnie, czego można się spodziewać, a nawet na plaży przy prowizorycznym biurku za wynajem leżaka. Jednak trochę gotówki zawsze warto mieć – ta przyda się chociażby w transporcie publicznym, czy u małych lokalnych sprzedawców, gdy najdzie Cię ochota na orzeźwiającego kokosa.

A co z cenami? Tanio nie jest, nazwa „Szwajcaria Ameryki Środkowej” nie wzięła się znikąd, ale też nie ma dramatu. Przyjrzyjmy się więc średnim cenom podczas mojego wyjazdu:

  • nocleg: 105 zł (ok. 15000 colones, w zależności od lokalizacji był to pokój dwuosobowy z prywatną lub wspólną łazienką, bez klimatyzacji)
  • obiad: 50-80 zł za obiad dla dwóch osób (tania restauracja lub Soda, miejsce z lokalnym jedzeniem)
  • transport: 40 zł (np. bilet na autobus San Jose – Quepos, łódka Sierpe – Drake Bay to koszt 15$)

Ceny w sklepach są, powiedziałbym, trochę wyższe niż w Polsce. Taniej na pewno wychodzą lokalne produkty, przede wszystkim owoce. Zdarzyło mi się kilka razy ugotować obiad, ale przez większość wyjazdu stołowałem się na mieście (głównie obiady). Kilka przykładowych cen ze sklepów i restauracji:

  • coca-cola 0.5l: 900 colones (6 zł),
  • talerz Casado (najpopularniejszy kostarykański talerz na lunch/obiad: ryż, sałatka, kawałek mięsa, fasola, pieczony banan) – 2700 – 4000 colones (18-25 zł),
  • wejście do PN Manuel Antonio: 17$,
  • taksówka na lotnisko z San Jose: 15000 colones (100 zł, Uber ok. połowę taniej)
  • wycieczka na oglądanie wielorybów z łodzi: 55$,
  • wycieczka do Parku Corcovado z przewodnikiem: 95$.

Jeść na mieście można spokojnie w polskich cenach, zakupy robić też w polskich cenach, transport zazwyczaj wychodzi również podobnie, lub taniej. Podpowiem tylko jedno – nie oszczędzaj na aktywnościach, w PN Manuel Antonio pewnie zobaczyłbym 10% tego, co widziałem, gdyby nie wspaniały przewodnik, który oprócz fantastycznego oka, wiedzy o zwierzętach, jest również wyposażony w lunetę, przez którą pokaże Ci piękne zbliżenie leniwca ukrytego w koronach drzew.

Organizacja wyjazdu do Kostaryki

Długo wahałem się ile czasu poświęcić Kostaryce. Miałem bilet w jedną stronę, ale przed dotarciem tu musiałem kupić bilet wylotowy, zdecydowałem się więc na próbę na dwa tygodnie i… żałuję. Zdecydowanie za mało.

Co zobaczyć w Kostaryce?

Na samym początku ustaliłem, że nie chcę gonić, by zobaczyć jak najwięcej, a na spokojnie pobyć choć chwilę w rejonach, które odwiedzam. Z perspektywy czasu widzę, jak malutki wycinek kraju zobaczyłem – na oko jedynie połowę wybrzeża Pacyfiku, w ogóle nie udając się w góry czy na stronę karaibską, ale i tak czuję, że potrzebowałbym sporo więcej czasu w miejscach, w których byłem w czasie tych dwóch tygodni. Opiszę Ci więc poniżej miejsca, które odwiedziłem, ale wiedz, że Kostaryka ma dużo, dużo więcej do zaoferowania: okolice Monteverde, La Fortuna, Arenal, Porto Viejo i całą resztę karaibskiego wybrzeża kraju. Wydaje mi się, że i miesiąc i dwa to byłoby za mało na zwiedzenie tej perełki, jaką jest Kostaryka.

Park Narodowy Manuel Antonio

Najmniejszy, ale jednocześnie najczęściej odwiedzany w Kostaryce Park Narodowy. Na dość małym terenie żyje naprawdę wiele zwierząt, w tym masa tak bardzo uwielbianych przez turystów leniwców. Więcej informacji znajdziesz we wpisie poświęconym temu miejscu, ale park jest świetny na pierwsze miejsce w kraju – jest bardzo turystycznie, więc można powoli aklimatyzować się w latynoskich klimatach, w samym Parku ścieżki są szerokie i nie jest to prawdziwa dżungla jak Corcovado, poza tym w okolicy, i w samym Parku, jest sporo pięknych plaż.

Tutaj namiar na świetnego, anglojęzycznego przewodnika – firmy sprzedają pakiety na udział w grupie za 65$ (ok 6-10 os. na przewodnika), ja miałem go prywatnie za 20$/os. Albin – +50684259580, kontakt najlepiej przez WhatsApp.

Park Narodowy Corcovado

To coś dla miłośników prawdziwej przygody. Do Corcovado z jednej strony da się dojechać samochodem, ale jest to podróż bardzo żmudna, a dużo większą przygodą jest atakowanie go od strony zachodniej i dopłynięcie łódką z Sierpe do wioski Drake Bay, a stamtąd dalsza podróż łodzią po Pacyfiku aż do którejś ze stacji rangersów w dżungli. Tutaj znajdziesz wpis poświęcony mojej wizycie na półwyspie Osa, ale wiedz, że Corcovado to najbogatszy przyrodniczo rejon na świecie – żyje tu 2.5% wszystkich gatunków na świecie na lekko ponad 400 kilometrach kwadratowych. Po Parku można poruszać się jedynie z przewodnikiem, przez co nie jest to tania impreza, ale zdecydowanie warta każdego wydanego colones.

Uvita / Park Narodowy Marino Ballena

To dość mały lądowo obszar, ale spory na wodzie. Okolice Uvity to jedne z najlepszych miejsc do podziwiania humbaków, i też tutaj na wycieczce podziwiałem humbaka z młodym, a także kilka stadek delfinów. Wycieczki kosztują od 50 do 70 dolarów za osobę. Ale to nie wszystko! Plaża w tej okolicy jest naprawdę piękna, szeroka i otoczona palmami, a wybrzeże układa się w piękną formację, przypominającą bardzo płetwę wieloryba!

Na koniec mała mapka ze strategicznymi punktami z mojej podróży:

Transport

Najwygodniejszą prawdopodobnie opcją zwiedzania kraju będzie wypożyczenie samochodu, ale w Kostaryce się na to nie zdecydowałem, więc szczegółowych informacji na ten temat musisz poszukać gdzie indziej. Dojazd do większości głównych atrakcji nie będzie trudny, największe drogi są asfaltowe, ale jeśli porwie Cię przygoda, raczej szukaj większego SUV-a z napędem 4×4 a nawet snorkelem, bo w wielu miejscach przeszkodą może być woda. Ja jednak w tym wpisie skupię się na transporcie publicznym.

Od początku: w kraju działa zarówno Uber, jak i DiDi, czyli miejscowy odpowiednik tego pierwszego. Niestety, nie udało mi się skorzystać z ostatniej aplikacji, bo w moim AppStore w iPhonie była niedostępna i nie mogłem zmienić regionu na Kostarykę, korzystałem więc jedynie z Ubera i taksówek (tylko i wyłącznie w San Jose). Jeśli chcesz skorzystać z Ubera na lotnisku, musisz wyjść kawałek poza jego teren, na główną drogę – z lotniska odbierać mogą pasażerów jedynie licencjonowane taksówki.

Do poruszania się pomiędzy miastami polecam przede wszystkim przewoźnika Tracopa – z usług tej firmy korzystałem na większości przejazdów w Kostaryce. Busy są w miarę ok, ale przygotuj się, że nie ma żadnej klimatyzacji, a po Kostaryce jeździ się wolno i w upale, niezależnie od pory dnia czy nocy. Praktycznie w każdym miasteczku są dworce autobusowe z bardzo długo czynnymi kasami i nigdy nie miałem problemu z kupnem biletu. Miejsca niby są numerowane, ale zależy to od widzimisię kierowcy, czy będzie go to obchodziło, kto gdzie siada, czy nie. A jeśli chodzi o inne firmy przewozowe, to jest po prostu… wolniej. Zatrzymują się na każdej pipidówie, zjeżdżają z trasy na przystanki w największych dziurach.

Miej też w pamięci, że rozkład jazdy to rzecz bardzo umowna. Tylko jeden bus był na czas, reszta zawsze przyjeżdżała spóźniona, a dla kierowcy przerwa to rzecz święta – niezależnie od rozmiarów opóźnienia. Nie ma co z tym walczyć, tylko przygotować sobie odpowiedni zapas czasu. Ja mimo 4h zapasu przegapiłbym samolot do Meksyku, gdyby nie fakt, że ten… też był opóźniony.

PS Za bilety Tracopy nie można było płacić kartą, przynamniej w Uvicie. Jedynie gotówka.

Internet i karta SIM

W Kostaryce są 3 sieci: Movistar, Kolbi i Claro. Ponoć można kupić kartę na lotnisku, ale niestety nie znalazłem żadnego punktu, zakup SIM musiałem odłożyć więc na następny dzień. Kartę można kupić w sklepach spożywczych, ale wtedy trzeba ją samodzielnie zarejestrować, z wygody więc ruszyłem od razu do jednego z punktów Movistar i za 2000 colones kupiłem kartę wraz z pakietem na tydzień i bodaj 2gb internetu (plus nielimitowane social media). Łatwo mogłem też doładowywać konto na stronie movistar.cr. Zasięg był dobry praktycznie wszędzie, choć wiem, że wybór operatora ma znaczenie, jeśli zamierzasz zwiedzać mniej uczęszczane rejony Kostaryki.

Kostaryka – bezpieczeństwo

Czy w Kostaryce jest bezpiecznie?

Po pierwsze, zależy o jakich niebezpieczeństwach mowa, bo pamiętaj, że czeka Cię sporo zagrożeń, choć zazwyczaj mało prawdopodobnych, ze strony natury. Pająki, węże, trujące płazy, gdzieniegdzie krokodyle… większość buszuje głównie nocą, ale trzeba pamiętać, że dżungla to nie Polska i wszystko może się zdarzyć.

Większe zagrożenia czyhają ponoć jednak z innego kierunku – ludzkiego. Z jednej strony słyszałem, że nigdzie nia ma tak przyjaznych ludzi, jak w Kostaryce – i z tym się nie zgodzę. Z masą buractwa spotkałem się zwłaszcza w stolicy, a poza nią było raczej neutralnie, ale nie powiedziałbym, że przesadnie życzliwie. Sam natomiast nie miałem żadnych nieprzyjemności czy niebezpiecznych sytuacji, ale San Jose stwarzało we mnie wrażenie, że może być nieprzyjaznym miejscem, zwłaszcza po zmroku. Kostaryka uważana jest za najbezpieczniejszy kraj Ameryki Centralnej, ale nie oznacza to, że jest miejscową Islandią – pewnie wygląda po prostu dobrze na tle patologicznych sąsiadów. Miej więc to z tyłu głowy, nie włócz się po nocach w nieznanej okolicy, i zachowaj wszelkie podstawowe środki bezpieczeństwa i zdrowego rozsądku.

Kiedy jechać?

Główny sezon na wyjazd do Kostaryki to miesiące grudzień-marzec, gdy w kraju trwa pora sucha. Jest wtedy ciepło, ale nie przesadnie gorąco – w końcu jest zima, a opadów jest mało. Wiąże się to, oczywiście, z głównym sezonem turystycznym, zwiększonym ruchem w resortach i wyższymi cenami.

Ja wybrałem październik – tak wyszło z biletów i mojego wolnego po spędzeniu lata na Islandii. Teoretycznie jest to najgorszy czas – wrzesień i październik są najbardziej deszczowymi miesiącami. I rzeczywiście, padało codziennie, ale też nie było dnia, żeby padało od rana do wieczora – zwykle poranki były bardzo pogodne, a chmury zbierały się około godziny 14-15 i lało pół nocy. Ogólnie w tropikach tylko raz byłem w porze suchej, reszta to wyjazdy w porze deszczowej i absolutnie mi to nie przeszkadza – deszcz daje przyjemne orzeźwienie, turystów jest zauważalnie mniej, a ceny są sporo niższe, niż w styczniu.

Należy również pamiętać, że Kostaryka to nie tylko wybrzeże – kraj jest dość górzysty, samo San Jose leży na wysokości ponad 1000 metrów n.p.m., co również ma spory wpływ na pogodę. Park Corcovado zwiedzałem w deszczu i gdy już całkiem przemokłem przestało mi to przeszkadzać, bo było ciepło, ale w Monteverde, gdzie jest dużo wyżej, a co za tym idzie, zimniej, na pewno nie byłoby tak przyjemnie.

Podsumowując: Główny sezon to czas naszej, polskiej zimy, ale jednocześnie Kostaryka jest dobra do odwiedzenia przez cały rok. Jeśli celujesz w konkretne miejsce, sprawdź, jaki panuje tam klimat w danym miesiącu – pogoda w kraju znacząco różni się od miejsca ze względu na ukształtowanie terenu, bardzo klimatem różnią się również wybrzeża Morza Karaibskiego i Pacyfiku.

Pelikan polujący w zatoce w okolicach Quepos

Ile to kosztuje? Podsumowanie budżetu na wyjazd

4500 zł, to tak w skrócie. Za dwie osoby, nie licząc ceny biletów lotniczych. A dlaczego? Ponieważ ja leciałem, jak zwykle, trochę dziwnie – najpierw Ryanair do Alicante, tam tydzień w miasteczku Denia na wybrzeżu, następnie przejazd do Madrytu, stamtąd lot do San Jose. Ale z powrotem nie do Europy, a dalej, do Meksyku… Do Ameryki Środkowej leciałem liniami Iberojet za 240 euro.

Jak kształtowyały się wydatki w Kostaryce (13 nocy na dwie osoby)?

  • Jedzenie – 1368 zł (w tym obiady w sodach, ale i wszystkie zakupy, kawy na mieście itp)
  • Zakwaterowanie – 1359 zł (pokój dwuosobowy, 13 nocy – w tym 8 z prywatną łazienką i 5 ze wspólną)
  • Wycieczki – 1170 zł (wejście + przewodnik w Manuel Antonio, wieloryby w Uvicie, Corcovado)
  • Transport – 555 zł (autobusy, taksówki i łódki)
  • Inne – 80 zł (telefon komórkowy i pranie)

Grafika podsumowująca:

Muszę przyznać, że Kostaryka zaskoczyła mnie… pozytywnie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, czego naczytałem się przed wyjazdem – wprawdzie w wielu miejscach tanio nie było, ale nie były też to ceny godne Europy Zachodniej, więc około 2300 PLN za osobę + bilety uważam za naprawdę dobrą cenę. Zwłaszcza biorąc pod uwagę ceny wycieczek do Kostaryki w biurach podróży…

Pamiętaj też, że wszystko zależy od standardu. Ja wprawdzie szukałem noclegów dobrze ocenianych na airbnb/bookingu (ten pierwszy dużo lepiej się sprawdza!), ale też nie mam wyśrubowanych standardów, i gdy jest czysto i schludnie, to zazwyczaj mi wystarczy – i tak w pokoju zwykle tylko śpię. Koszty mogą znacząco wzrosnąć, jeśli chcesz spędzić wakacje w naprawdę ładnym, codziennie sprzątanym pokoju przy plaży z klimatyzacją.

Pura Vida

Pura Vida. Przeczytasz to na każdej koszulce na straganach, usłyszysz od każdego hosta, ale także, jak ja, od przewodnika, gdy deszcz przemoknie każdą nitkę Twojego ubrania, od sternika łodzi, gdy utopisz drona w oceanie, od taksówkarza, gdy stojąc w korku uświadomisz sobie, że przegapisz samolot.

Przyjeżdżając do Kostaryki miałem mieszane uczucia, trochę obawiałem się o bezpieczeństwo, martwiłem się, czy będzie fajnie, ale gdy tylko opuściłem San Jose, wszystkie obawy zniknęły i zaczęła się fantastyczna przygoda, której jedynym minusem było to, że trwała tak krótko. Widziałem sporo piękniejszych plaż, niż te w Kostaryce, ale nie po to tutaj przyjechałem – chciałem chłonąć miejscową naturę i do podziwiania przyrody nie ma lepszego miejsca. Jej bogactwo zachwyca, wyłania się z każdego kąta, czasem w trochę mniej pożądanej formie w postaci pająków, karaluchów czy węży, ale też kolorowych ar, tukanów, słodkich leniwców, aguti, koati, delfinów, wielorybów, żółwi… można wymieniać bez końca, ale trzeba zobaczyć to na własne oczy. Spakuj plecak, zmoknij w dżungli, posłuchaj wyjców nad ranem, posurfuj i ponurkuj w Pacyfiku, a po intensywnym dniu odpocznij w hamaku, oglądając zachód słońca, racząc się wodą prosto z kokosa i słuchając radosnego skrzeku papug o zmierzchu.