Nie wiedziałem, czy tu przyjechać. Wahałem się, czy wystarczy mi czasu na wszystkie zaplanowane miejsca w północnym Wietnamie, bo jeżdżenia było sporo, a czasu wcale nie tak dużo. Kilka dni przed przylotem do Wietnamu okazało się, że na miejscu już od jakiegoś czasu są znajomi, z którymi najprawdopodobniej się miniemy, ale mieli dla mnie jedną radę: koniecznie jedź do Ninh Binh! Posłuchałem, zaplanowałem pobyt na dwa dni, a potem… jeszcze go przedłużyłem. Co tak bardzo zachwyciło mnie w tej części Wietnamu?

Ninh Binh i Tam Coc

Ninh Binh to taka teoretycznie lekko mniej popularna atrakcja północy, a jednak wybitnie zatłoczona. Niektóre miejsca możesz zwiedzać całkiem samotnie, a w innych nie będziesz w stanie zebrać myśli, tak będzie głośno i tłoczno. Mimo wszystko warto, bo Ninh Binh to chyba najprzyjemniejsze miejsce, jakie odwiedziłem w Wietnamie. Konkretnie to Tam Coc, położone zaraz obok Ninh Binh – jeśli przyjedziesz w te rejony, to właśnie tutaj polecam Ci się zatrzymać.

I tutaj muszę koniecznie wspomnieć o noclegu w Tam Coc Minh Gia Homestay. To jedno z najlepszych miejsc, w jakich nocowałem w ogóle, rodzina na miejscu jest fantastyczna, pokoje piękne i naprawdę zadbane, śniadania wypasione, a rowery na miejscu dostępne całkowicie za darmo. Do tego ta cena za noc. Oceny na booking.com mówią same za siebie, jeśli tu przyjedziesz, to bierz koniecznie co najmniej trzy noclegi i zwiedzaj okolicę na spokojnie.

A co można tu zobaczyć?

Sporo świątyń, to na pewno. Najbliżej położoną jest Thai Vi, którą sobie darowałem, słuchając rady właściciela hotelu. Kawałek dalej znajdziesz świątynię Bich Dong, do której wstęp jest darmowy (należy jednie zapłacić 10k za pozostawienie roweru na parkingu), a która robi już niemałe wrażenie.

wejście do świątyni Bich Dong

Po świątyni wsiadłem na rower i ruszyłem dalej na zachód, kierowałem się wprost do parku Thung Nham.

Thung Nham Bird Park

Jest to rezerwat przyrody z jeziorami, lasami oraz jaskiniami, ale skupiający się głównie na ptakach – mieszka tu ich nawet około 50 tysięcy! Na wjeździe do parku musisz uiścić opłatę w wysokości 100.000 VND (około 17 zł) za bilet wstępu. Jeśli dojedziesz do parku na skuterze, musisz zostawić go na pierwszym parkingu, jeśli natomiast masz ze sobą rower, możesz bez przeszkód poruszać się nim po prawie całym terenie parku.

Powyższe zdjęcie to widok z punktu obserwacyjnego. Jak widzisz, nie jest to żadne zoo – ptaki są dość daleko, i żeby je oglądać musisz zjawić się tu w odpowiedniej porze dnia – najlepiej około 16, gdy wracają z żeru. Widoki są naprawdę piękne, możesz skusić się również na rejs łódką. Poza punktem obserwacyjnym park sam w sobie ma sporo innych atrakcji – różne jaskinie czy tysiącletnie drzewo.

I choć samo miejsce jest bardzo interesujące, to równie ciekawa była dla mnie droga do niego. To było moje pierwsze spotkanie z wietnamską prowincją, do tego widoki w okolicy są naprawdę zachwycające, więc co chwilę możesz natknąć się na taki lub podobny obrazek:

Łodzią po rzece między wapiennymi górami – rejs po rzece Trang An

Niektórzy nazywają to miejsce Zatoką Ha Long na lądzie. Popłynąć łódką między wapiennymi skałami możesz w dwóch miejscach w okolicy Ninh Binh – w Tam Coc oraz po rzece Trang An. Niektórzy wybierają ten pierwszy rejs, który jest bliżej, ale każdy, kto spróbował obydwu, zdecydowanie bardziej poleca tę drugą opcję.

Zwiedzanie Trang An to trzy godziny kluczenia pomiędzy naprawdę wysokimi, wapiennymi skałami, niekiedy ciasnymi jaskiniami i zwiedzania miejscowych świątyń. Łódki są czteroosobowe, a do wyboru masz trzy różne trasy – przepłynięcie każdej trwa mniej więcej tyle samo, mają sporo punktów wspólnych i często się krzyżują, ale jedna zalicza więcej jaskiń, inna świątyń, jeszcze inna gór. Każda trasa kosztuje tyle samo – 200.000 VND, czyli lekko ponad 30 zł. Wystarczy podejść do kasy, wybrać trasę, kupić bilet i skierować się do przystani, skąd po chwili ruszysz w drogę.

Sam rejs jest spektakularny. Najbardziej w pamięć zapadły mi te momenty, gdy wypływaliśmy z ciemnej jaskini, i od razu piętrzyły się przed nami wysokie na kilkaset metrów wapienne góry, porośnięte gęstą roślinnością.

Same świątynie jak to świątynie, dla mnie nie są zwykle gratką, ale przy każdej z nich znajdziesz tablicę, która opowiada co nieco o danym miejscu. Budowano je w XIII wieku, a rzeka i okoliczne góry były wspaniałym schronieniem i dawały wielką przewagę w walce z atakującymi Mongołami. Ale Trang An było domem dla Wietnamczyków dużo wcześniej, bo już w X wieku było pierwszą stolicą tego kraju, a znalezione na miejscu ślady wskazują, że człowiek był obecny tutaj już nawet 30.000 lat temu.

Będziesz płynąć trzy godziny, ale nie da się przez ten czas nudzić – co chwilę trafi się nowa jaskinia, przerwa na świątynie, a zza zakrętu wyłoni się nowa, potężna góra. A gdy jednak zaczniesz się naprawdę nudzić – łap za wiosło i pomóż wiosłować! W większości na łódkach wiosłują kobiety, mężczyzn w tej roli widziałem dużo mniej, sam pomagałem jedynie przez pół godziny, a i tak dostałem nieźle w kość. Wietnamki to twarde kobiety – po kilku dniach przyzwyczaisz się do widoku kobiet w kaskach budowlanych, pracujących przy betoniarkach, czy murujących ścianę domu. Nie inaczej jest na rzece – wykonują naprawdę ciężką pracę, zazwyczaj w pełnym słońcu.

500 schodów do pięknych widoków – Hang Mua

Ostatnia atrakcja, którą chcę Ci polecić, wywołuje we mnie lekko mieszane uczucia. Jest to punkt widokowy, do którego dostać się możesz pokonując około 500 schodów do góry. Trochę za połową drogi schody rozdzielają się – do wyboru masz lewą i prawą stronę i nawet jeśli nie lubisz łażenia pod górę, to warto się przełamać i zaliczyć obydwa punkty, bo mają widok na dwa zupełnie różne kierunki.

Choć trzeba się lekko wysilić, wejście na górę nie jest tak straszne. Chyba, że zdecydujesz się iść w samo południe – w pełnym słońcu może być ciężko

Problemem jest jedynie tłok na miejscu. Ludzi na wierzchołku jest naprawdę sporo. Znaczenie ma pewnie pora dnia – ja dotarłem na zachód słońca, jeśli postanowisz wybrać się zamiast tego z samego rana na wschód, pewnie będzie dużo, dużo luźniej. Miejsca na górze jest względnie mało, a każdy chce tam spędzić trochę czasu w nagrodę za podjęty wysiłek. Tak czy inaczej, czy będzie tłoczno, czy nie, moim zdaniem warto – widok z góry na wapienne góry i okoliczne pola jest naprawdę zachwycający. Zwłaszcza o zachodzie słońca:

Fantastyczny krajobraz w połączeniu z zachodem słońca zawsze dają rewelacyjny efekt

Wejście jest czynne w godzinach 6.00-19.00 i kosztuje 100.000 VND (około 17 zł).

Mapa zwiedzania Ninh Binh i Tam Coc i trochę informacji

Czy to wszystko, co warto odwiedzić w okolicy? Jeśli lubisz przede wszystkim poznawać kulturę, historię danego miejsca, to okolica na pewno jest dla Ciebie. W każdym hotelu dostaniesz mapkę okolicy, a na niej co najmniej kilka świątyń, o których nie wspomniałem. Z atrakcji przyrodniczych – kilkadziesiąt kilometrów na zachód od Ninh Binh znajduje się Park Narodowy Cuc Phuongktóry jest najstarszym parkiem narodowym w Wietnamie! Niestety brakło mi czasu, by tam pojechać, bo odkryłem go zbyt późno, ale słyszałem o nim same dobre opinie i chętnie bym go odwiedził. Poniżej załączam Ci mapkę atrakcji i noclegu, z którego korzystałem:

I kilka porad, które ułatwią Ci zwiedzanie okolic Ninh Binh:

  • Z Hanoi najlepiej dojechać jest autobusem lub pociągiem. Pociągi jeżdżą dość często, ale dojeżdżają do Ninh Binh, jeśli wybierzesz autobus, najprawdopodobniej dojedziesz do Tam Coc. Za autobus płaciłem 170.000 VND, bilet na pociąg kupisz w podobnej cenie.
  • Okolicę bardzo wygodnie zwiedza się rowerem, który w wielu hotelach dostępny jest za darmo. Często do wyboru są jedynie rozmiary Azjatyckie, więc miałem mały problem, ale da się przeżyć. Oczywiście na miejscu tanio wynajmiesz też skuter.
  • Wprawdzie polecam głównie łódkę po rzece Trang An, ale rejs w Tam Coc również zachwyca, i właśnie tam możesz ujrzeć ludzi, którzy wiosłują nogami zamiast rąk! Natknąłem się na takie łódki podczas zwiedzania Parku Ptaków i był to naprawdę niesamowity widok.

Na pewno spory udział w moim zachwycie nad Ninh Binh i okolicach ma nocleg, w którym spędziłem kilka fantastycznych dni. Samo miasteczko Tam Coc jest również bardzo urokliwe – mimo, że spotkasz na miejscu więcej turystów, niż miejscowych, to jest bardzo wesoło, a ceny niższe, niż w Hanoi. Poznałem na miejscu mnóstwo ciekawych osób, z dwiema dziewczynami z Holandii, które do Tam Coc dotarły ze swojego kraju… na rowerach. Zajęło im to około ośmiu miesięcy i to jeszcze nie koniec ich podróży. Jeśli chcesz pośledzić ich podróż – wpadnij do nich na Instagram.

Jeśli planujesz właśnie zwiedzanie Wietnamu Północnego – koniecznie zarezerwuj 2-3 dni na pobyt tutaj. A jeśli Wietnam jeszcze przed Tobą, to może właśnie Ninh Binh przekona Cię do przyjazdu?