Zazwyczaj ludzie pytani, dlaczego nie podróżują, skoro ich to fascynuje, i często powtarzają, że „też by chcieli”, odpowiadają jedną z dwóch rzeczy – „nie mam czasu”, „nie mam pieniędzy”. Wiadomo, że jak bardzo się chce, to i czas się znajdzie – zawsze można jakoś sobie życie poukładać tak, żeby czerpać z niego trochę przyjemności. Ale dzisiaj nie o tym – dzisiaj zajmiemy się tym drugim tematem, czyli czy naprawdę potrzeba dużo pieniędzy, żeby ruszyć w świat? Czy możliwe jest tanie podróżowanie po Europie i po świecie?

Jasne, że tak!

Zwiedzanie świata nie do końca zależy od zasobności portfela, ale bardziej od chęci i kreatywności. Oczywiście wszędzie są ograniczenia, i nie powiem Ci od razu, że możesz wszystko, wystarczy wszystko rzucić, założyć plecak i wyjść z domu. Chociaż często naprawdę wystarczy.

Dużo ludzi z mojego otoczenia podróżuje, jeździ na wycieczki, zwiedza różne rejony. Robią to na naprawdę milion sposobów, dwa skrajne przykłady: Para znajomych wyjechała ostatnio na wypasione wczasy do raju. Malediwy. Wiecie, bungalowy nad przezroczystą wodą z pływającymi żółwiami morskimi, rurki do nurkowania, śniadania do łóżka, telewizor 4k. Impreza warta ponad 30 tysięcy złotych za dwa tygodnie. Z drugiej strony – dobry kolega, który parę lat temu wyjechał na stopa z Polski zwiedzić trochę Włoch, na parę dni. Wyjechał mając w kieszeni 20 euro. Wrócił po trzech miesiącach (cały i zdrowy).

Da się? Pewnie, że się da, i każdy wybierze taki sposób zwiedzania, jaki mu odpowiada. Ja dzisiaj pokażę Wam, że można zwiedzić zakątki świata, które wydają nam się nieosiągalne z pewnych, przede wszystkim finansowych względów.

Ile może kosztować weekend w Norwegii?

W sierpniu zeszłego roku udałem się do Norwegii, by odwiedzić Preikestolen – Pulpit Rock, bardzo popularny punkt wycieczek w kraju Wikingów. Spędziłem cztery dni w jednym z najdroższych krajów świata, licząc na szybko pobyt na miejscu powinien kosztować mnie co najmniej 2000 zł, bez jedzenia na mieście – bez przelotów. Ja za całą wycieczkę zapłaciłem 226 zł na osobę. Jak?

Bilety lotnicze Gdańsk – Haugesund – 86 zł (x2)
Bilety autobusowe Wrocław – Gdańsk – 30 zł (x2)
Noc na polu namiotowym – 110 zł
Bilety na prom – 30 zł (x2)
Zakupy na miejscu – 50 zł

W sumie 452 zł na dwie osoby, za cały transport na trasie Wrocław – Preikestolen, jedzenie i spanie przez 3 noce na miejscu. Jak to się udało?

Pierwsza rzecz – transport

Tutaj oczywiście klasycznie – sprawdziłem, na kiedy są najtańsze bilety, i do tego terminu się dostosowałem. Akurat bilety wyszły mi trochę taniej ze względu na jedną rzecz – jestem członkiem Wizz Discount Club, dzięki czemu bilety na przelot liniami WizzAir kupuję trochę taniej, niż w normalnych cenach (zależy od terminu i miejsca docelowego – czasem można zaoszczędzić taką kwotę, że zakup rocznego członkostwa zwróci się już przy kupnie pierwszych biletów). Dolecieć w interesującą mnie część Norwegii można było z Gdańska, więc miałem jeszcze kawał drogi do przebycia w Polsce – zdecydowałem się na Polskiego Busa, ponieważ kupując bilety z dużym wyprzedzeniem można upolować naprawdę dobre ceny.

Dostanie się do Norwegii do akurat najmniejszy problem – tanie bilety do Skandynawii w budżetowych liniach lotniczych to akurat standard, większym problemem dla portfela staje się poruszanie się po kraju na miejscu. Z lotniska do celu miałem tylko 150 km, ale transportem publicznym kosztowałoby mnie to jakieś… 500 zł w jedną stronę. Trzeba było kombinować inaczej, więc zdecydowałem się na autostop.

Poruszanie się „za jeden uśmiech” w skandynawskich krajach działa wyśmienicie, więc nie było problemu z dostaniem się do celu. Z mojej strony pozostało opłacenie promu (na trasie były dwa), ale bardzo często kierowcy nawet nie chcą słyszeć o zwróceniu im opłaty za transport statkiem. Ja często nalegam, ale za którąś odmową odpuszczam – nie ma sensu się kłócić, gdy ktoś chce być gościnny i miły. W takim wypadku z czterech przepraw promem w dwie strony, musiałem zapłacić tylko za jedną.

Z autostopu korzystam często i gęsto – świetny sposób na zredukowanie kosztów podróży, poznanie lokalnej społeczności, nawiązanie interakcji z miejscowymi. Polecam gorąco, próbowałem stopowania już na trzech kontynentach, i wszędzie działało niezawodnie.

 

Tanie loty

Jeśli chodzi o wyszukiwanie tanich biletów lotniczych, zapraszam do tego wpisu.

Punkt drugi – noclegi

Jest bardzo dużo sposobów na tanie spanie za granicą, czy w Polsce, kolejno:

Couchsurfing

Dość popularna forma udostępniania łóżka / pokoju w celu poznawania wzajemnie kultur różnych krajów. Często CS jest błędnie pojmowany jako po prostu okazja do kimnięcia gdzieś za darmo – jest to duży błąd! W zamyśle polega na tym, że udostępniasz komuś miejsce do spania, oprowadzasz po mieście, pomagasz poznać swoje rejony. Taka mała wymiana kulturowa. W praktyce nieraz zdarza się, że host po prostu zostawia Ci klucze do mieszkania, bo ma swoje obowiązki – poziom zaufania jest naprawdę wysoki.

Ja z Couchsurfingu korzystałem tylko raz czy dwa – osobiście wolę mieć trochę prywatności i układać czas podczas podróży po swojemu.

Namiot

Moja ulubiona forma noclegu, często praktykowana i przyjemna. W Norwegii spałem właśnie w namiocie – nie było problemu, żeby zapakować go do podręcznego bagażu (nie zabrałem jedynie śledzi). W Skandynawii mamy dodatkowe ułatwienie, jeśli chodzi o nocowanie na łonie natury. Jest nim Allemannsretten, czyli prawo, które skrótowo mówi, że człowiek jest integralną częścią przyrody, i powinien mieć do niej nieograniczony dostęp. W kwestii noclegu na dziko oznacza to tyle, że możemy bez przeszkód rozbijać się gdzie tylko chcemy, o ile nie jest to zakazane jakimś znakiem, i co najmniej 150 m od najbliższego budynku. I tyle. Wystarczy po sobie ładnie posprzątać i już – wszystko legalnie, a jak spotkasz policję, to jeszcze zapytają, czy wszystko w porządku i czy dobrze się spało.

W innych krajach – trzeba kombinować, ja uciekam jak najbardziej od zabudowań, chowam namiot, jak tylko się da i zwijam go jak najwcześniej. Spałem w namiocie na dziko w Argentynie i połowie krajów Europy, problemów nie miałem nigdy, a nie raz rano przypadkowi ludzie z budynków obok proponowali mi kawę, herbatę, rogalika. Polecam bardzo mocno.

Czasem można się skusić na pole namiotowe, i tej pokusie uległem właśnie w Norwegii – ciepłe prysznice, prąd, wi-fi i kuchnia to jest to, co często przydaje się bardzo podczas podróży. Jeżeli czeka mnie wiele nocy z rzędu pod namiotem, to staram się spędzać naprzemiennie jedną noc na dziko, kolejną na polu namiotowym.

Hotele i hostele

Wygodna opcja, która też potrafi być korzystna budżetowo. Przede wszystkim tanio wychodzi nocowanie w hostelach, w pokojach wieloosobowych. O bagaż nie trzeba się martwić – najczęściej do dyspozycji mamy zamykane szafki, tylko tutaj warto wozić ze sobą swoją kłódkę (czasem ich brakuje).

Ja często korzystam z portali typu booking.com czy airbnb.com – łatwo można znaleźć nocleg w naprawdę korzystnej cenie, przy czym w popularnych miejscach warto szukać i rezerwować wcześniej. Dlaczego? Gdy szukałem na przykład noclegu w San Pedro de Atacama, robiłem to dzień czy dwa przed przyjazdem, ponieważ do końca nie wiedziałem, kiedy będę na miejscu. 97% obiektów było już zarezerwowanych! Miałem dużo mniejsze pole manewru co do ceny i jakości, ale ostatecznie i tak udało mi się dorwać dobry nocleg w dobrej cenie.

Przy AirBnb warto również rozglądać się za kuponami zniżkowymi, promocyjnymi – zwłaszcza, gdy zakładamy nowe konto, możemy dużo zaoszczędzić na noclegach na pierwszym wyjeździe.

Jedzenie

Jeżeli korzystamy ze spania w hostelu czy hotelu, tutaj sprawę mamy prostą – bardzo łatwo można sobie gotować samemu, kupując jedzenie w sklepie nawet w Norwegii możemy w miarę tanio przygotować sobie posiłek. W kraju Wikingów przykładowa cena pizzy na mieście (najtańszej) to około 100 zł. Ja wydałem na zakupy dla dwóch osób na 3 dni 50 zł, dodatkowo miałem trochę prowiantu w plecaku przywiezionego z Polski.

Przy spaniu na dziko sprawa wygląda trochę inaczej. Na polach namiotowych zazwyczaj mamy kuchnię, gdzie możemy coś ugotować. Jeśli śpimy cały czas na łonie natury, wybór jest prosty – kuchenka turystyczna. Raczej nie ma problemu z kupieniem paliwa do niej, przy czym warto zorientować się gdzie jedziemy i wybrać jak najbardziej uniwersalny model przy zakupie.

I warto pamiętać o jednej rzeczy przy jedzeniu na mieście – zawsze staram się szukać odpowiedników naszych barów mlecznych, gdzie jedzą miejscowi – jedzenie zawsze jest bardzo dobre, a do tego tanie w porównaniu do „turystycznych” barów czy restauracji. Warto w mieście czasem zejść z popularnych ulic, odbić w parę bocznych i znaleźć prawdziwe, miejscowe jedzenie.


Chciałem w tym wpisie zawrzeć parę ogólnych, jak najbardziej uniwersalnych rad na temat taniego podróżowania. Jestem świadom, że na ten temat można napisać książkę, i dla niektórych z Was temat może być dawno znany. Na pewno jednak znajdą się osoby, dla których pisałem przede wszystkim: Ci, którzy chcieliby zwiedzić kawałek świata, ale nie mają budżetu na wakacje z biura podróży, i nie do końca wiedzą, jak się za to zabrać.

Najważniejsze na koniec:

Podstawą taniej podróży jest jej dokładne zaplanowanie! Jeśli chcesz uniknąć niespodzianek, dodatkowych opłat – czytaj, orientuj się. Wielu dodatkowych kosztów można uniknąć, dowiadując się o zniżkach, dodatkowych opłatach wcześniej na grupach na facebooku, blogach czy forach. Kupić tańszy bilet do muzeum, zmienić trasę, bo na tej ustalonej czekają trzy przeprawy płatnym promem.

Dobry plan to podstawa!