Dużo w swoim życiu nasłuchałem się, jak to na świecie jest źle. Że tak to kiedyś nie było, że wszyscy tylko kariera, samolubnie do przodu, wszystkich innych mają głęboko. Sam przez długi czas tak myślałem. Na szczęście podróżowanie, przede wszystkim w pojedynkę, trochę otworzyło mi oczy. Pamiętam, jak lata temu praktycznie bez grosza przy duszy wracałem stopem z nad morza. Zatrzymał się gość w samochodzie o wartości domu jednorodzinnego, w koszuli, pod krawatem, i tak sobie jechaliśmy, rozmawiając. Dobrze pamiętam, jak powiedział, że oddałby wszystko, co miał, żeby tylko być w moim wieku i na moim miejscu, móc stanąć przy drodze z wyciągniętym kciukiem i nie przejmować się żadnymi zobowiązaniami. Na dziś mam dla Was dwie krótkie historie – ale naprawdę dające wiarę w ludzi. Tylko posłuchajcie!
Nocleg w norweskiej stolicy
Byłem wtedy ze znajomymi, dojechaliśmy do Oslo, stolicy Norwegii. W planach mieliśmy znalezienie jakiegoś miejsca na rozbicie namiotu, żeby na spokojnie spędzić noc i ruszyć dalej na północ – nie chcieliśmy zostawać w mieście na dłużej. Zaczęliśmy jeździć w tę i we w tę, w końcu udało nam się odnaleźć dość odludny, ciekawy kawałek terenu przypominającego bardziej las, niż miasto.
Problemem okazał się płot, którego wcześniej nie zauważyliśmy – okazało się, że nie ma jak wejść na ten piękny, ogromny kawał ziemi. Drugim problemem okazała się ogromna ulewa, która właśnie się rozpoczęła. Nie miało znaczenia, czy siedziało się pod drzewem, czy pod gołym niebem – lało tak samo. Przemoczeni już do suchej nitki usiedliśmy i wysłaliśmy dwójkę z nas na zwiady, czy gdzieś w pobliżu jednak jest sensowne miejsce na rozbicie namiotu. W tym czasie podjechał na rowerze starszy pan i zagaił rozmowę:
– Poddajecie się?
– Nie, nigdy, ale w sumie, to o co chodzi? – zapytałem, dość zdziwiony.
– Jesteście podróżnikami? Z takimi plecakami musicie być podróżnikami!
– Jesteśmy, właśnie szukamy miejsca do spania – dwójka znajomych przeszła się w tamtą stronę. – dalej byłem dość oszołomiony, ten dialog był trochę surrealistyczny. Leje jak z cebra, a nagle podjeżdża jakiś gość i zadaje dziwne pytania. Ale był uprzejmy, więc co mi tam.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, i okazało się, że szanowny nieznajomy proponował nam nocleg. Sam dużą część swego życia spędził na podróżach i spotkał się z tak wielką dawką ludzkiej pomocy, że stara się spłacić ten dług w miarę możliwości. Profesor norweskiej uczelni, gdy nas gościł jego małżonka akurat była na delegacji w Gdańsku. Spędziliśmy bardzo miły wieczór, ciepłą i suchą noc i zyskaliśmy fantastycznego znajomego.
Praca na Islandii
Zacznijmy od tego, że w grudniu kupiłem w ciemno bilet na Islandię, na 31 marca. Byłem pewny, że znajdę pracę od początku kwietnia, a że bilet kosztował grosze, to warto było kupić nawet, gdyby miał się zmarnować. Po miesiącu, później dwóch nadzieje zaczęły maleć – odzew był, ale na późniejsze miesiące, wrzesień, październik. W końcu po małej naradzie z dziewczyną ustaliliśmy – dobra, trudno, polecimy na Islandię we wrześniu, a teraz kupujemy bilety do Wietnamu. Jak powiedzieliśmy, tak zrobiliśmy, bilety zabukowane na koniec kwietnia. I nagle, dwa tygodnie przed końcem marca dostaliśmy telefon.
Zadzwonił człowiek z Islandii, który powiedział, że bardzo nas potrzebuje od 1 kwietnia, przekazał wszystkie warunki, pasowało nam jak najbardziej. Trudno, jedziemy – Wietnam poczeka. Wszystko spakowane, odprawa zrobiona, bagaże nadprogramowe dokupione, przychodzi 29 marca. Dwa dni do wylotu. I nagle telefon z Islandii: „Przepraszam was bardzo, nie wiem jak to się stało, nastąpiła pomyłka. Pisałem z wami i jednocześnie z jeszcze dwójką osób, czego nie byłem świadomy. Oni właśnie wylądowali”. WTF? Jak można tak się walnąć? Dzwonimy, i mówimy, że firma zamknięta, samochód sprzedany, mieszkanie wynajęte – i co my mamy zrobić? Gość oddzwonił po godzinie, że jednak ok, załatwił coś innego, możemy lecieć. Co okazało się na miejscu?
Na miejscu okazała się rzecz niesamowita – gość pisał z nami (Joanna i Zbigniew) i jednocześnie z inną parą… Joanną i Zbigniewem. Niesamowity zbieg okoliczności. A jak zachował się nasz niedoszły pracodawca? Dał nam pokój w swoim hotelu, powiedział, że załatwił nam rozmowę w innej firmie. Dodał do tego, że jeżeli tam nam nie pójdzie, to mamy u niego darmowe zakwaterowanie aż czegoś sobie nie znajdziemy. Re-we-la-cja! Wszystko potoczyło się dobrze już na pierwszej rozmowie, ale Olafur okazał się jednym z najbardziej uprzejmych, miłych i pomocnych ludzi, jakich w życiu spotkałem. Fantastyczna sprawa.
Reprezentant
Dla smaczku dodam jeszcze jedną mała historię związaną z Olafurem.. Rozmawialiśmy trochę na różne tematy i nagle powiedział coś o piłce ręcznej. Dodałem, że bardzo lubię piłkę ręczną, i Islandia ma mocną reprezentację. Olafur podchwycił temat i powiedział, że grał kiedyś w reprezentacji – był nawet na Igrzyskach Olimpijskich, a wcześniej wspominał, że ma 65 lat. Ja zapytałem, czy znał Jerzego Klempela – fantastyczny zawodnik polskiej reprezentacji, dobry znajomy mojego taty. Od razu zachwycony powiedział: „Tak, grałem przeciwko niemu! Leworęczny, jeden z najlepszych zawodników świata!”. Taki ten świat mały.