Wielkimi krokami nadchodzi lato, a wraz z nim kolejne masy turystów, które odwiedzą jedno z najpopularniejszych miejsc w północnej Europie – Lofoty. Nic w tym dziwnego – archipelag jest przepiękny, ale trzeba powiedzieć jasno – powoli staje się przepełniony. Masowa turystyka co roku bije tam kolejne rekordy i w lipcu nie można wcisnąć tam szpilki – do tego stopnia, że latem 2023 zawieszono część promów na wyspy, bo nie było już miejsca do parkowania dla kamperów. Poniższy wpis to propozycja alternatywy – Senja, druga największa wyspa Norwegii, to wciąż nieodkryty przez masówkę skarb, pełen niesamowitości znanych z Lofotów i innych miejsc północnej Norwegii. Znajdziesz tu potężne fiordy, strzeliste góry, opadające kilkusetmetrowymi klifami wprost do oceanu, rozległe, północne lasy, stada reniferów, urocze miasteczka i nieskończenie wiele wspaniałych punktów widokowych – a to wszystko w kameralnym gronie nawet w środku sezonu; nie mówiąc o zimie, gdy na Senji turystów po prostu prawie w ogóle nie ma. O Senji pisałem już kilka miesięcy temu, ale dziś mam dla Ciebie przewodnik po wyspie – poniżej znajdziesz mapę ze wszystkimi punktami, które opisuję, a niżej opis szlaków i miejsc wartych odwiedzenia, wraz z dziesiątkami zdjęć i odpowiednimi mapami. Na samym końcu dodałem trochę informacji praktycznych, które pomogą Ci zorganizować wyjazd na wyspę i poruszać się na miejscu.

Senja leży daleko na północy, za kołem podbiegunowym, nieopodal Tromsø. Położona jest trochę na uboczu od głównej drogi i pewnie m. in. dlatego pozostała do tej pory w dużej mierze niezauważona – bo na pewno nie przez brak walorów estetycznych. Sam po raz pierwszy trafiłem tu trochę przypadkiem, szukając pracy gdziekolwiek w północnej Norwegii; okazało się, że najwięcej ofert dostałem właśnie z Senji, co może w pewnym sensie pokazywać, że turystyka zaczyna powoli pukać do drzwi tego zakątka Norwegii. Zanim jednak będzie tam tak tłoczno jak na Lofotach czy w Tromsø, miną z pewnością lata – warto odwiedzić tę perełkę zanim trafią tam kolejki autokarów wyładowane emerytami z całego świata. Ruszajmy w drogę!

Mam nadzieję, że powyższa mapa trochę pomoże Ci w zorientowaniu się, co jest gdzie. Zacząłem od Laukviku, w którym mieszkałem, następnie opiszę wszystkie szlaki górskie zaczynając od wschodu wyspy i idąc powoli na zachód, a później resztę atrakcji, również zaczynając od wschodu i idąc w kierunku południowego zachodu. Czyli po prostu od prawej do lewej 🙂

Karaiby północy

Zaczniemy nietypowo, bo nie od gór i fiordów, a pięknych, białych plaż i wody rodem z Morza Karaibskiego. Wbrew pozorom takie widoki nie są tak rzadkie na północy – pełna pięknych plaż jest Szkocja, pojedyncze znajdą się na Islandii, a norweskie wybrzeże za kołem podbiegunowym ma ich naprawdę mnóstwo. Sporo na Lofotach, ale także w okolicach Senji – to widok z Laukviku:

I kilka ujęć z okolicy – również z Laukviku, jak i również z okolic sąsiedniej wyspy Sommarøy:

Laukvik jest przedłużeniem miejscowości Botnhamn, w której znajduje się port, którym można przepłynąć do Brensholmen na wyspie Kvaløya, co znacząco skraca drogę do Tromsø. Okolicę tę darzę szczególnym sentymentem, bo właśnie w Laukviku, 3 minuty spacerem od plaży z pierwszego zdjęcia, mieszkałem latem 2023 i spędziłem tam kilka fantastycznych miesięcy. Co ciekawe, koło plaży znajduje się darmowy parking, na którym można zostawić samochód również na noc, w pobliżu jest infrastruktura do rozpalenia ogniska czy grilla i toalety (bardzo podstawowe), a także sporo miejsca na rozbicie namiotu – to jedno z miejsc, gdzie w środku sezonu codziennie gromadzi się sporo turystów zagranicznych, ale również Norwegów, którzy w weekendy chętnie robią kempingowe wypady. Kolejne 5 minut spacerem na północ to kolejna plaża, szersza i dłuższa od tej, ale nie ma tam już miejsca na nocleg – kemping jest zabroniony, dlatego większość turystów gromadzi się na tej pierwszej. Jeśli w ciągu dnia szukasz więc miejsca, by poopalać się w spokoju, przejdź się na drugą plażę – jest zdecydowanie mniej tłoczna, choć na pewno nie można powiedzieć, by na pierwszej były dzikie tłumy.

Co jednak z temperaturą wody?

Mózg podpowiada, że musi być ciepła, bo takie widoki kojarzą się jedynie z Chorwacją, Sardynią czy tropikami, ale pierwszy krok uświadamia Cię, jak mylne było to wrażenie. Woda, niestety, jest piekielnie zimna, nawet w środku lata. Rzadko kiedy jej temperatura przekracza 10 stopni i choć w słoneczne dni część turystów decyduje się na kąpiel, to w kiepską, wietrzną pogodę widziałem kąpiących się tylko Finów. I to nie raz – sprawiali wrażenie, jakby była to dla nich codzienność.

Kawałek na zachód i w górę od plaż znajdują się małe jeziora – i uwierz mi, że podejście tam jest warte przedzierania się przez karłowate lasy i krzaki pełne jagód. Teoretycznie z północnej plaży prowadzi na górę szlak, ale ile razy próbowałem nim iść, był tak mokry, że wolałem na czuja przedzierać się do góry – bardzo łatwo namierzysz jeziorka patrząc na mapy. Podejście jest krótkie, zajmuje maksymalnie 30 minut z okolic wybrzeża, a widok wynagradza wysiłek:

Z góry znacznie lepiej widać góry Kvaløya oraz archipelag Sommarøy, a poza tym możesz mieć pewność, że nie będzie tam nikogo. Może oprócz jakiegoś Norwega, który akurat udał się na spacer po okolicy, albo w poszukiwaniu jagód lub moroszki…

Niewysokie, ale dające w kość – góry na Senji

Gdy spojrzysz na mapę, na pierwszy rzut oka można pomyśleć: niewysokie te góry! Najwyższy szczyt Senji ma wszak 1001 metrów wysokości, a większość wymienionych niżej wznosi się na 500-700 metrów nad poziom morza. Gdzie im nawet do naszych Karkonoszy, Tatr, nie mówiąc o Alpach? Wszystko rozbija się o wysokość względną – tutaj na każdym szlaku startuje się z wysokości morza lub podobnej, więc przewyższenia bywają naprawdę spore. Wejście na Rysy z Morskiego oka to ok. 1100 metrów przewyższenia do pokonania – na Breitind, najwyższy szczyt Senji, 950 metrów, więc niewiele mniej. Pamiętaj o tym, planując wycieczki na Senji – wejście na niejedną górę i zejście z powrotem potrafi zająć cały dzień! Na szczęście latem to nie problem. Nawet, jeśli nie oszacujesz odpowiednio czasu wyprawy i zastanie Cię noc… to nie ma się czego bać, bo od końca maja do końcówki lipca słońce nad Senją nie zachodzi. To jest najbardziej magiczne w wyprawach w góry za kołem podbiegunowym w czasie dnia polarnego – trekking w nocy, w świetle nisko wiszącego nad horyzontem słońca, przy pustym szlaku jest naprawdę niesamowitym przeżyciem i przez to większość moich wyjść w góry na tej wyspie zaczynała się około godziny 22 – to też najlepszy czas na robienie zdjęć. Zacznijmy od początku, czyli tam, gdzie skończyliśmy ostatnio – w okolicach Laukviku.

Astridtind – piękna grań na wschodzie Senji

Trochę czekalem, by wybrać się na ten szczyt, bo śnieg leżał tam co najmniej do połowy czerwca. Znaleźć początek szlaku nie jest łatwo – mniej popularne ścieżki na Senji zawiera mało która mapa, postanowiłem więc iść na oko, zostawiłem samochód w tym miejscu, dokąd się dało szedłem ścieżką i następnie odbiłem w las – w stronę szczytu. Po około 15 minutach marszu przez krzaki znalazłem pierwszy kamień oznaczony niebieskimi kropkami – znak, że jestem na dobrej drodze! Gdy wyjdziesz ponad poziom drzew, ciężko się zgubić – droga do wierzchołka to linia prosta, prowadząca coraz bardziej stromą i wąską granią. Sam szlak nie jest specjalnie trudny, ale nie jest też banalny i raczej nie polecałbym go osobom z lękiem wysokości – a także po opadach, gdy skała jest mokra. Jest trochę kluczenia po grani i warto rozglądać się za kolorowymi kropkami, by iść ściśle szlakiem i nie utknąć głupio w jakimś stromym miejscu.

Dwudziesty czerwca 2023, sam środek dnia polarnego, na szczycie zameldowałem się trochę po północy. To jedno z mniej popularnych miejsc na Senji – choć góra jest doskonale widoczna podczas całej podróży promem na wyspę, to turyści rzadko kiedy tu zaglądają, sam przez kilka godzin marszu spotkałem jedynie jedną parę. No i sympatycznego leminga, którego pomyliłem z chomikiem – więcej na temat spotkania i tych małych gryzoni w poprzednim wpisie z Senji. Do tego odcinka nie dorzucam mapy, ponieważ mapy.cz w ogóle nie ma w bazie szlaku na szczyt – jedyną wzmiankę o znaczonej drodze znalazłem w norweskiej książce o trekkingach na północy kraju.

Długość szlaku: 7 km w jedną stronę
Przewyższenie: 750 metrów
Szacowany czas: 5-7 godzin
Trudność szlaku: 4/5

Riven – krótki szlak z fantastycznym widokiem

Pogoda po moim przyjeździe na Senję była fatalna – mimo końcówki maja, a potem początku czerwca, co chwilę padał śnieg, a temperatura oscylowała lekko powyżej zera, wszystko więc ciągle topniało i warunki do trekkingu były naprawdę fatalne – podparte jeszcze niską widocznością i silnym wiatrem. Sytuacja zmieniła się dopiero w drugiej połowie czerwca, ale gdy tylko wcześniej trafiło się pierwsze sensowne okienko pogodowe, wyrwałem się na pierwszą wycieczkę – Riven. To nieduży grzbiet górski ze stosunkowo łatwym i krótkim szlakiem, z którego roztacza się fantastyczny widok na fiord i wysepkę Husøy. Początek szlaku to mała zatoczka tuż przy drodze Fv277 zaznaczona na mapie, wolne miejsce latem tam jest pewnie więc loterią – zmieszczą się maksymalnie 2-3 samochody. Stamtąd wystarczy ruszyć pod górę, wypatrując patyków znaczących szlak, ale nie jest to konieczne – cała droga polega na tym, by dotrzeć do grzbietu, a następnie iść nim cały czas przed siebie. Wraz z wysokością widok będzie stawał się coraz lepszy, ale najbardziej efektowny będzie, gdy dotrzesz do najwyższego punktu – prawdopodobnie po maksymalnie godzinie marszu. Później wizytowałem tam jeszcze wiele razy w różnych warunkach i za każdym razem było pięknie: z Riven fantastycznie prezentuje się cały fiord, Husøy, jak i widoczna na zachodzie Segla z trochę innej niż zwykle perspektywy.

Długość szlaku: 2,6 km w jedną stronę
Przewyższenie: 247 metrów
Szacowany czas: 2-3 godziny (w dwie strony)
Trudność szlaku: 2/5

Grytetippen i Keipen

Te dwa szczyty to już trochę dłuższa wycieczka, niż poprzednio wspomniany Riven. Parking znajduje się kawałek dalej, również na poboczu drogi, ale jest dużo większy. W przypadku jednak braku miejsc (co mi się nie zdarzyło nawet w ścisłym sezonie), nic nie stoi na przeszkodzie by zaparkować kawałek dalej, na parkingu, który oznaczyłem jako start do szlaku na Barden – stamtąd również można dojść do Keipen, droga będzie jedynie odrobinę dłuższa, a szlaki się łączą.

Szlak liczy sobie teoretycznie jedynie 3,5 kilometra – ale okupione jest ośmiusetmetrowym przewyższeniem, a że na początku jest dość płasko, to znaczy tylko jedno – potem jest stromo. Nie, że niebezpiecznie stromo, ale idzie się powoli i mozolnie człapie do góry – najpierw po wąskiej ścieżce, a następnie po wielkich głazach, usypanych na zboczu. Po dojściu na grań szczytową szlak rozdwaja się, w lewo prowadzi na Grytetippen, w prawo na Keipen. Sam byłem jedynie na niższym szczycie (Keipen jest wyższy o ok. 50 metrów), bo gryzące muchy dawały tak w kość, że nie miałem już psychiki, by człapać na kolejny wierzchołek. Wybrałem Grytetippen, bo jest bliżej fiordu i widoki są naprawdę warte wędrówki:

Fantastycznie widać okoliczne, strzeliste wierzchołki, fiordy i miasteczka. Widok na drugą, południową stronę jest równie spektakularny!

Długość szlaku: 3,5 km w jedną stronę
Przewyższenie: 785 metrów
Szacowany czas: 4-6 godzin (w dwie strony)
Trudność szlaku: 3/5

Barden – góra Norwegów

Choć to dużo mniej popularny cel od leżących nieopodal Segli i Hesten, to najbardziej popularny wśród miejscowych – to właśnie Norwegowie najczęściej udają się na Barden, by stamtąd podziwiać wiszące nad horyzontem w nocy słońce, czy zabiwakować i spędzić wspólnie czas na szczycie, który w przeciwieństwie do poprzedników jest dość łagodny i rozległy, choć kończy się pionową ścianą.

Szlak nie jest ani przesadnie długi, ani trudny technicznie, za to zniewala co chwilę fantastycznymi widokami. Po starcie z parkingu pod tunelem, po jakichś 20-30 minutach tuptania pod górę ukaże Ci się fantastyczny widok na fiord, a następnie, po kilkunastu minutach trochę bardziej stromego, skalnego odcinka – kolejny piękny widok, tym razem na drugą, południową stronę. Następnie trochę mozolnego podejścia w łatwym terenie i jest – Barden z cudnym widokiem na okolicę:

Tuż na wprost widać Seglę i Fjordgård, do których przejdziemy w następnych podpunktach, ale jeśli rozważasz biwak w terenie na Senji, to weź pod uwagę właśnie Barden – bardzo łatwo tu o prywatność, bo miejsca jest naprawdę sporo, a widoki są niesamowite:

Warto dodać, że po drodze na Barden, po jakichś dwudziestu minutach marszu wyjdziesz na grzbiet i Twoim oczom ukarze się fantastyczny widok na najbliższy fiord. Sam ten punkt może być celem wycieczki, by nacieszyć oko widokiem i porobić ładne zdjęcia – jest tam naprawdę bardzo ładnie, a podejście jest krótkie:

Długość szlaku: 3,5 km w jedną stronę
Przewyższenie: 550 metrów
Szacowany czas: 4-5 godzin (w dwie strony)
Trudność szlaku: 2/5

Hesten – najbardziej popularny widok Senji!

Gdy wpiszesz w Google hasło „Senja”, to jako pierwsze ujrzysz właśnie zdjęcie z Hesten – niższego szczytu znajdującego się na północ od Segli, z którego roztacza się panorama na jej północną ścianę i okoliczne dwa fiordy. To pocztówkowe ujęcie z wyspy i często właśnie ten widok jest pierwszym impulsem, który skłania turystów do zaplanowania wakacji na Senji:

Co ciekawe, nazwa Segla tak mocno wbija się w pamięć, że wielu turystów w poszukiwaniu wymarzonego krajobrazu rusza na szczyt Segli, z którego oczywiście również roztacza się piękny widok (o szlaku będzie w następnym punkcie), ale dużo trudniej tam wejść i dla wielu ostateczny krajobraz jest rozczarowaniem. Jeśli więc marzysz o ujrzeniu północnej ściany Segli z najbardziej znanej perspektywy, musisz wejść na Hesten – szczyt położony kawałek dalej na północ, dużo bardziej przystępny i oferujący znakomity widok na wszystkie strony. Jest to też chyba najbardziej zatłoczony szlak, jakim szedłem na wyspie. Nie jest trudno rzecz jasna być tam samemu, zwłaszcza, gdy pogodzie daleko od ideału, ale w piękne weekendy bywa tu naprawdę tłoczno.

Zacznijmy od początku – by ruszyć na szlak, musisz dojechać do Fjordgård (majestatyczna droga, prowadząca przez w sumie 3 tunele!) i zaparkować na płatnym parkingu – to jedno z niewielu miejsc, gdzie za parkowanie pod szlakiem trzeba było płacić na Senji w 2023 roku (o tym, jak to najlepiej zrobić, parę słów na końcu wpisu). W miasteczku są dwa parkingi, ale najlepiej stanąć tuż przy szlaku, na początku miejscowości (zaznaczony na mapie) i stamtąd od razu możesz ruszać do góry. Możesz też wybrać drogę przez Fjordgård, do drewnianej wiaty, która oznacza początek szlaku – tak będzie szybciej i tę drogę przedstawiam na mapie poniżej. Od wiaty czeka Cię miły spacer przez brzozowy las (choć drzewa są dużo, dużo mniejsze niż te, które znamy z Europy centralnej), kilka drewnianych kładek nad strumykami a potem mozolny marsz pod górę. W pewnym momencie szlak rozgałęzia się w dwie strony – można iść w kierunku grani pomiędzy Seglą i Hesten, albo w prawo na drugą grań i tę drogę Ci polecam – jest trochę mniej stromo na końcowym etapie. Jeśli nie masz problemu z wysokością i małą stromizną, to najlepiej zrobić pętelkę, bo Segla z grani tuż nad fiordem wygląda trochę inaczej i równie fantastycznie.

Cały szlak jest w miarę łatwy i bezpieczny, jedynie w końcówce jest trochę stromo i bywa sypko, ale warto się trochę natrudzić, by cieszyć oko takimi fantastycznymi widokami:

Długość szlaku: 2,6 km w jedną stronę
Przewyższenie: 524 metry
Szacowany czas: 4 godziny (w dwie strony)
Trudność szlaku: 2/5

Segla. Stroma królowa Senji

A na Seglę zapraszam Cię w poszukiwaniu wrażeń i wspaniałego, stromego trekkingu kilka-kilkanaście metrów od klifu, który opada pionowo w dół na kilkaset metrów aż do fiordu. Segla to wspaniała góra, do zdobycia której przydadzą Ci się przede wszystkim mocne kolana – szlak jest naprawdę stromy, momentami nachylenie przekracza 45 stopni, do tego wiedzie trochę po wielkich głazach, a trochę po sypkich odcinkach, które dają w kość jeszcze bardziej. Nie chodzi o to, że chcę Cię odwieść od wejścia na szczyt – zdecydowanie warto! Pamiętaj jednak, że choć przewyższenie nie jest wielkie, to daje w kość i trzeba włożyć trochę wysiłku, by wdrapać się na wierzchołek. Za to na szczycie w okolicy północy czekają takie widoki:

Choć powyższe zdjęcie jest chyba akurat z sierpnia, gdy dzień polarny dawno się skończył i zrobione było w okolicach godz. 20, to w czerwcu o północy słońce wisi centralnie na wprost w kierunku północnym, nad górami, które widać na zdjęciu (pierwszy szczyt to opisany wcześniej Hesten). Choć stromo i ciężko, to widoki zdecydowanie nagradzają wysiłek, a po zdobyciu wszystkich szczytów w okolicy można w Fjordgård zjeść burgera lub fish&chips w lokalnym barze, zrobić zakupy w pełni zautomatyzowanym sklepie, który znajduje się w miasteczku. Tam też swoją bazę mają Kasia i Robert, którzy od lat zabierają ludzi w okolicach Tromsø na wycieczki w poszukiwaniu zorzy polarnej, ale od jakiegoś czasu oferują także noclegi. Napisali również bardzo fajną książkę o północnej Norwegii – Norwegia oczami łowców zórz, którą polecam, jeśli chcesz dowiedzieć się sporo o Saamach, historii Senji, Tromsø oraz Lofotów, a także zdobyć mnóstwo wiedzy o zorzy polarnej (nie jest to żadna współpraca – kupiłem książkę po przyjeździe na Senję, a kilka tygodni później miałem przyjemność poznać Kasię i Roberta osobiście, ale polecam dlatego, bo połknąłem książkę w jeden dzień w dwóch samolotach :)).

Długość szlaku: 2,1 km w jedną stronę
Przewyższenie: 570 metrów
Szacowany czas: 5 godzin (w dwie strony)
Trudność szlaku: 4/5

Breitind – najwyższa góra Senji

Jedyne miejsce w zestawieniu, na którym nie byłem, ale z kronikarskiego obowiązku muszę o nim wspomnieć. Ze względu na fakt, że to najwyższa góra na wyspie, śnieg leżał tam dużo dłużej, niż na pozostałych szczytach, czekałem więc, aż stopnieje całkowicie, następnie wyjechałem na Islandię, w sierpniu miałem trochę innych zajęć, a we wrześniu powróciła fatalna pogoda… i tak właśnie ominęła mnie wycieczka na najwyższy szczyt wyspy. Wiem jednak z opowiadań, że zdecydowanie warto tam się wybrać, ale jest to też trochę trudniejsza eskapada od wcześniej wspomnianych. Przewyższenie jest sporo większe – to prawie 1000 metrów w pionie do pokonania, szlak jest stromy i miejscami dość trudny, warto więc dobrze się przygotować i mieć solidny zapas czasu – przewodnik, który miałem na wyspie, zalecał około 10 godzin w dwie strony.

Długość szlaku: 3,7 km w jedną stronę
Przewyższenie: 950 metrów
Szacowany czas: 8-10 godzin (w dwie strony)
Trudność szlaku: 5/5

Husfjellet – piękna, łatwa wycieczka

Ostatnia góra w zestawieniu znajduje się trochę bardziej na zachód. Do Husfjellet mam swego rodzaju pecha – byłem tu trzy razy i za każdym razem zlał mnie deszcz, mimo, że prognozy były optymistyczne. Szlak jest jednak bardzo przyjemny, łatwy i świetny widokowo – po przedarciu się przez początkowy etap w lesie zaczyna się piękny widok na zatokę na południu, a po dotarciu na szczytową grań rozpościera się wspaniały widok na sąsiedni fiord i ukryte w jego głębi małe miasteczko. Droga na szczyt jest łatwa nawigacyjnie i tak naprawdę należy pamiętać o jednym – mniej więcej w połowie jest kilkaset metrów bagnistego terenu, wspartego kładkami i deskami, ale dość łatwo utopić tam buta. Miej to na uwadze i nie bierz ze sobą ulubionych, białych Air Maxów!

Na starcie znajduje się parking (również płatny, podobnie jak w drodze na Seglę), ale samo miasteczko też jest warte uwagi. W okolicy znajduje się Joker do zrobienia zakupów, a w hotelu tuż przy wejściu na szlak jest restauracja z pysznymi cynamonkami i dobrą kawą w niezłej cenie.

Długość szlaku: 4 km w jedną stronę
Przewyższenie: 632 metry
Szacowany czas: 4-5 godzin (w dwie strony)
Trudność szlaku: 2/5

I to… tyle. Na razie. Opisałem szlaki, które przemierzałem podczas mojego pobytu na Senji, ale na miejscu jest mnóstwo innych gór do odkrycia – problemem jest dostęp do informacji, bo o Senji nie ma jeszcze tak dużo materiałów w sieci, a miejscowe przewodniki raczej nie są zdigitalizowane. Książkę ze szlakami, o której wspominałem kilka razy we wpisie, znajdziesz m. in. w restauracji z poprzedniego akapitu – tej w Skalland. Można tam ją zarówno przejrzeć, jak i zakupić – opisuje szlaki nie tylko na wyspie, ale w okolicy na lądzie, jeśli planujesz poszwendać się dłużej po północnej Norwegii, na pewno będzie to dobry zakup. A jeśli odnajdziesz jakąś perełkę, koniecznie daj mi znać, bo zdecydowanie zamierzam wrócić kiedyś na Senję!

Husøy – magiczne miasteczko na małej wyspie

Małe miasteczko położone na północnym wschodzie wyspy jest szczególne. W całości leży na małej wyspie, która jeszcze do niedawna (jeśli dobrze pamiętam, do lat ’70 XX wieku) nie była w żaden sposób połączona z Senją – można było dostać się na nią jedynie łodzią. W ostatnich dekadach zbudowano most, który znacząco ułatwia mieszkańcom funkcjonowanie. Powiedz, czy Husøy nie wygląda uroczo?

Skąd pomysł na zamieszkanie w tak specyficznym miejscu? Historia mówi, że pierwsi ludzie budujący się na wyspie zdecydowali się na taki krok ze względu na bardzo strome ściany otaczające fiord – domy wybudowane nad brzegiem morza były ciągle zagrożone to spadającymi wielkimi głazami, osuwiskami ziemi czy zimą lawinami śniegu. Wysepka została ciasno zabudowana, można dostać się na nią samochodem, ale najlepiej zostawić go na samym początku, na parkingu przy sklepie i ruszyć na zwiedzanie wyspy pieszo.

Nie ma tam wielu atrakcji – sklepik, mała kafejka, restauracja i krótki szlak na północy wyspy do latarni morskiej, a dla poszukiwaczy mocniejszych wrażeń kilka boulderów do przewspinania na północnym zachodzie. Po drodze do Husøy jest punkt widokowy (nie da się go przegapić, to duży zakręt, obok którego jest parking), ale zdecydowanie po zrobieniu zdjęć warto zjechać na dół i poświęcić trochę czasu na spacer po wyspie, by poczuć klimat tej małej, cichej społeczności i pooglądać krajobraz fiordu z trochę innej niż zwykle perspektywy.

Zimą natomiast Husøy prezentuje się według mnie jeszcze bardziej przytulnie, ale każda pora roku jest dobra, by odwiedzić to miejsce:

Tungeneset – świetny punkt widokowy

Trochę inny, niż zwykle – punkty widokowe zazwyczaj ulokowane są wysoko, by z góry objąć wzrokiem jak największy obszar. Tungeneset jest inne – znajduje się przy głównej drodze, tuż nad poziomem morza. Po zaparkowaniu samochodu możesz zejść w dół nowowybudowaną, drewnianą platformą na kamienne wybrzeże, z którego rozpościera się doskonały widok na dramatyczne wierzchołki górskie nazywane przez Norwegów zębami diabła. Nie ma tu na miejscu za wiele do roboty, ale widok jest naprawdę pyszny, a wybrzeżem można spacerować daleko zwłaszcza w kierunku północnym. Śmiało można tu też rozpalić ognisko czy zrobić grilla, co czyni Tungenuset doskonałym miejscem na oczekiwanie na zorzę polarną, jeśli odwiedzasz Senję zimą – pejzaż świetnie komponuje się ze światłami aurory. Na miejscu jest też trochę kamieni, po których można się powspinać – tu mój ulubiony autoportret z jednego z kamyków:

Czasem, gdy fale są spore, na miejscu tworzy się sporo małych jeziorek. Jeśli masz małe zacięcie fotograficzne, to warto dodać, że można idealnie wykorzystać je do stworzenia fajnej kompozycji z górami w tle – są niesamowicie fotogeniczne. Tungenuset nadaje się do odwiedzenia tak samo latem jak i zimą, przy czym gdy jest mglisto, nie ma to sensu, bo największą atrakcją są góry w oddali, a gdy wybierasz się zimą, koniecznie zabierz ze sobą raczki. Jeden fałszywy krok może sprawić, że ześlizgniesz się do wody, która będzie miała temperaturę pewnie około dwóch stopni – na pewno nie byłaby to przyjemna kąpiel…

Bergsbotn – platforma z widokiem na fiord

Nie ma nad czym się rozpisywać – Bergsbotn to najzwyklejsza na świecie platforma widokowa. Znajduje się przy drodze 862 niedaleko od miasteczka Skaland i prawdopodobnie i tak zwiedzając Senję będziesz tędy przejeżdżać, warto się więc zatrzymać, bo znajduje się tuż przy głównej drodze. Parking jest malutki, to w zasadzie zatoczka, ale spokojnie zmieści się tam kilka samochodów, a dużych kolejek do platformy nie widziałem nigdy. Z konstrukcji rozpościera się ładny widok na pobliski fiord.

Ånderdalen – jedyny Park Narodowy na Senji

Jedyny, ale za to spory. Ånderdalen leży w południowo-zachodniej części Senji i zajmuje sporą jej część. Wejść do Parku można z kilku jego stron, ja wybierałem zazwyczaj wejście przy drodze 860, około 30 minut jazdy od Silsand, które zaznaczyłem pinezką na mapie. Znajdują się tam dwa parkingi położone tuż obok siebie (nigdy nie widziałem, by były pełne) i tam zaczyna się ścieżka prowadząca do jeziora Åndervatnet. To jakieś 6,5 kilometra marszu w jedną stronę, więc jeśli wolisz krótszy trekking, możesz wybrać małą pętelkę prowadzącą przez mały wierzchołek, z którego rozpościera się piękny widok na dużą część parku:

Dla bardziej ambitnych – z jeziora można dalej ruszyć aż do miasteczka na południu Stonglandseidet (lekko ponad 30 km całość), albo nawet przez całą wyspę – przez Senję prowadzi szlak długodystansowy, o którym więcej możesz poczytać na stronie Parku.

Samo miejsce jest świetne latem – ścieżki są nietrudne, znajduje się wokół nich sporo tablic informujących o miejscowej florze i faunie, można natknąć się na dziką zwierzynę w postaci reniferów, łosi, lisów czy różnego rodzaju łasic i mnóstwa ptactwa. Zimą w pogodny dzień jest jeszcze lepiej – ludzi na miejscu jest mniej (choć PN raczej nie jest zatłoczonym miejscem nawet w najpopularniejsze dni), ale do poruszania się najlepiej będzie mieć narty lub rakiety śnieżne (choć gdy ja byłem na miejscu z grupą, to rakiety zostawiliśmy w samochodzie – przydały się jedynie momentami raczki, a szlak był dobrze ubity). Zdecydowanie warto się tu wybrać, bo natura jest tu fajnie skoncentrowana i można bardzo dobrze zaznajomić się z północną, skandynawską przyrodą.

Senja – Północna Norwegia w pigułce

Senja – wyspa, którą możesz objechać samochodem w 2-3 godziny, ale jednocześnie wyspa, którą możesz zwiedzać tygodniami. Polodowcowe wyżyny, mnóstwo szlaków, także tych, które trudno znaleźć na mapach, dużo więcej dzikich zwierząt niż ludzi, nieskończone wręcz możliwości trekkingu i dzikiego biwaku. Piękne krajobrazy, które zostaną w Twojej pamięci na długo – w zależności od tego, kiedy odwiedzisz wyspę, oświecone złotym blaskiem dnia polarnego, albo piękną zielenią i purpurą zorzy polarnej. W ostatnim akapicie znajdziesz sporo informacji praktycznych i porad, ale teraz mam dla Ciebie najważniejszą – kupuj bilet na północ i zwiedzaj Senję, zanim zapełni się turystami i stanie drugimi Lofotami!

Informacje praktyczne

  • Kiedy odwiedzić Senję? Jeśli marzysz o zobaczeniu dnia polarnego, to na wyspie, z racji szerokości geograficznej, trwa on długo – od około 20 maja do 20 lipca. Druga połowa czerwca wydaje się być najlepszym termin, bo początek czerwca wciąż może być zimny i kiepski pogodowo, w lipcu natomiast zaczynają się irytujące owady – chmary komarów, czy krwiożercze muchy, które nieraz uprzykrzały mi życie na szlaku. Świetny jest również wrzesień – cała wyspa otula się kolorami jesieni, pojawia się zorza polarna, ale pogoda bywa dużo bardziej kapryśna. Jeśli marzysz natomiast o zimowej przygodzie, to w styczniu zasmakujesz nocy polarnej (gdy słońce w ogóle nie wstaje ponad horyzont!), a marzec to dużo lepsza pogoda, długie dni i sporo śniegu na szlakach. Raczej unikałbym kwietnia, maja, i okresu od października do grudnia – przejściowe okresy z najgorszą pogodą 🙂
  • Aby dostać się na Senję, najlepszym wyjściem jest po prostu lot do Tromsø i na miejscu wynajęcie samochodu. Na lotnisko w Tromsø lata samolot Wizz Air bezpośrednim lotem z Gdańska, albo z przesiadkami m. in. Norwegian czy SAS. Droga z Tromsø zajmuje około dwóch godzin – godzinę jazdy do przystani w Brensholmen plus niecała godzina na promie do Botnhamn. Pamiętaj jednak, że to słaby punkt Senji – prom jest mały, w szczycie sezonu zazwyczaj nie wszystkie auta mieszczą się na pokład i trzeba czekać na kolejny kurs. Tutaj więcej informacji na temat promu – kosztuje jedynie 190 NOK za samochód osobowy, pasażerowie płyną za darmo.
  • Na wyspę latem można dostać się również z drugiej strony promem – dopłynąć od strony Lofotów do miejscowości Gryllefjord (zaznaczona również na mapie). Prom ten jest trochę droższy, ale drugie połączenie pozwala zaplanować długi i fajny wyjazd po północy, robiąc pętlę Tromsø – Senja – Lofoty i powrót już nie promami, a główną drogą E6.
  • Alternatywnie, w przypadku awarii promu z Tromsø można dojechać również lądem i przez most w miejscowości Finnsnes – to jedyne połączenie wyspy ze stałym lądem.
  • Mapy i szlaki – najlepiej spisuje się chyba jednak aplikacja mapy.cz, oprócz książki, o której wspominałem kilka razy w tekście. Żadna nawigacja, jakiej próbowałem, nie miała lepszej bazy szlaków od czeskiej aplikacji.
  • Parkingi – w większości darmowe, ale w kilku miejscach trzeba jednak za nie zapłacić. Parkometry mogą być problematyczne, najlepiej zainstalować aplikację EasyPark – dolicza małą prowizję, ale w użytkowaniu jest bardzo wygodna i intuicyjna i co najważniejsze, prosto ze szlaku można przedłużyć czas parkowania.
  • Na miejscu są również muzea związane z rdzenną ludnością północy, ludem Saami. Niestety, nigdy nie udało mi się z nikim skontaktować by móc je odwiedzić, ale może Tobie się poszczęści. Tutaj link – mnie niestety nikt nie odpisywał na maile, ani nie odebrał żadnego z telefonów, co w Norwegii nie jest niczym zaskakującym.