Na miejscu zastałem pusty parking. Spodziewałem się, że nie będzie tłumów – klasztor dopiero co ponownie otwarto dla zwiedzających po obostrzeniach związanych z pandemią. Pod kasami niespodzianka – zamknięte, kasy otwarte jedynie o pełnych godzinach, a zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem. Zegarek wskazywał 11.30, miałem więc pół godziny. Pogoda sprzyjała, słońce przyjemnie grzało, a czas zleciał mi szybko na łące wśród zupełnie nieprzejętych moją obecnością krów.

Po klasztorze widać, że czas go nie oszczędził. Budynek choć piękny, to miejscami jest zniszczony i nadgryziony zębem czasu. Widać jednak, że kawałek po kawałku jest odrestaurowywany, część elewacji jest odnowiona, a część pokryta rusztowaniem – i choć podczas mojej wizyty nie było gości i mogłoby się wydawać, że na miejscu nie ma nikogo, to jednak co jakiś czas dało się słyszeć okrzyki świadczące o tym, że ktoś na górze pracuje. W końcu wybiła dwunasta, a pod kasami czekała na mnie niespodzianka – z racji tego, że byłem jedynym zwiedzającym, dostałem małą zniżkę, wykupiłem dodatkowo zezwolenie na fotografowanie, przemiła pani udzieliła mi krótkiej, ale wyczerpującej i ciekawej lekcji historii i pokazała, jak poruszać się po budynku. Miałem cały klasztor tylko dla siebie!

Cystersi – najpotężniejszy zakon XII i XII wieku

Cystersi byli zakonem założonym we Francji pod koniec XI wieku przez św. Roberta z Molesme, który za swojego życia przewodniczył kilku różnym grupom zakonnym. Powracali do prostoty i ubóstwa, pierwsze siedziby zakładali na pustkowiach, stronili od ludzi, jedli raz dziennie, wiedli życie proste i surowe. Z biegiem czasu restrykcyjne postanowienia łagodzono, a mnisi doskonale sprawdzali się w zarządzaniu swoimi ziemiami. Każdy z nich na początku musiał pracować fizycznie, zakon cechowała znakomita organizacja. Zajmowali się uprawą roli, hodowlą, później również handlem – zakon powoli stawał się potęgą zarówno ekonomiczną, jak i kulturową. Cysterska organizacja i samowystarczalność była ceniona do tego stopnia, że właściciele ziem, szlachta a nawet władcy sami prosili mnichów o zakładanie nowych filii na swych terenach.

Cystersi szybko stali się potęgą na skalę Europy, pod koniec XIII wieku mieli około 2000 opactw na całym kontynencie. Sporo wcześniej, bo już w połowie XII wieku trafili również do Polski, w tym do Lubiąża – w 1163 roku. Obecnie w Polsce istnieje szlak turystyczny nazwany Szlakiem Cysterskim, obejmujący kilkadziesiąt miejscowości, w których osiedlili się Cystersi. Obecni są wciąż w ośmiu z nich.

Widok z okna niedaleko Sali Książęcej na podwórko opactwa

Klasztor Cystersów w Lubiążu

13 lat przed Cystersami na miejscu klasztor zbudowali Benedyktyni, którzy jednak postanowili go opuścić, a ich miejsce zajęli właśnie cystersi. Na początku opactwo było ważnym ośrodkiem kultury, ale w XV wieku zaczął przeżywać gorsze chwile – zakonników wygoniono, a budynki spalono. Przez setki lat klasztor przechodził z rąk do rok i przeżywał to lepsze, to gorsze czasy i o tym najlepiej będzie przeczytać Ci w Wikipedii, ale największy okres jego świetności przypada na XVII i początek XVIII wieku, gdy został gruntownie wyremontowany w stylu barokowym i ozdobiony dziełami wielkich malarzy, w tym Michała Willmanna, zwanego również „śląskim Rembrandtem”. Ostatnie dwieście lat to głównie dewastacja budynków, wojsko sowieckie urządziło z nich nawet na kilka lat szpital psychiatryczny.

Cały kompleks jest ogromny, ale aktualnie większość pomieszczeń jest po prostu pusta. Powoli i mozolnie przywracana jest jego świetność, co doskonale widać po Sali Książęcej. Od trzydziestu lat powoli trwają tu prace modernizacyjne, a odnowione kawałki budowli robią ogromne wrażenie. Główny budynek ma kubaturę trzykrotnie większą, niż krakowski Wawel!

Zrobiłem trochę zdjęć, poczytałem tablice informacyjne, obejrzałem wspaniałą Salę Książęcą, ale również ciekawą wystawę o rzece Odrze i leżących przy niej miejscowościach. Brak innych gości pozwolił mi na swobodny spacer i popuszczenie wodzy fantazji – otworzyłem okno, promienie słońca wpadały do środka a ja oglądałem plac klasztorny i wyobrażałem sobie, że znów jest średniowiecze. Próbowałem wymyślić, jak wyglądało tu życie, przebiegające kury, odgłosy z zakładu kowala, spacerujących mnichów. Takie momenty najbardziej lubię w zwiedzaniu dawnych budynków – wyobrażenie sobie życia, jakie toczyło się tutaj w czasach świetności.

Nowoczesność

Klasztor oczywiście udostępniony jest do zwiedzania, ale nie tylko. Swoje teledyski na miejscu kręcili grupa Behemoth czy Sylwia Grzeszczak, dbająca o opactwo Fundacja Lubiąż organizuje na miejscu różne wystawy i cykliczne imprezy, ale największym wydarzeniem jest coroczny festiwal SLOT Art, który corocznie gromadzi kilka tysięcy miłośników kultury alternatywnej. Odbywają się tu koncerty, warsztaty, różnego rodzaju wystawy, a Opactwo przez 5 dni gości tysiące młodych ludzi z całej Europy. Niestety w 2020 roku impreza jest odwołana, ale już trwa odliczanie do edycji 2021.

Nigdy nie byłem fanatykiem zwiedzania starych budowli, ale sytuacja związana z ogólnoświatową pandemią i związanymi z nią ograniczeniami sprawiła, że zacząłem rozglądać się za skarbami ukrytymi pod własnym nosem, w Polsce i na Dolnym Śląsku. Zaczynam odkrywać Parki Narodowe, o których istnieniu nie miałem pojęcia, miejsca mniej popularne, niż zagraniczne zatłoczone, największe atrakcje, ale wcale nie mniej urokliwe. Nagle okazuje się, że Polska to nie tylko Tatry, Karkonosze, Bałtyk i Mazury, a mnóstwo ukrytych perełek z fantastyczną i ciekawą historią, a opactwo cysterskie w Lubiążu na pewno jest jedną z nich. Choć do czasów świetności klasztorowi sporo brakuje, to ogrom budynków robi wrażenie, a dumą napawa fakt, że jest to największe opactwo cysterskie na świecie i jeden z największych zabytków barokowych tego typu w Europie. Do tego na zwiedzanie nie trzeba poświęcić całego dnia – możesz wpaść do Lubiąża po drodze, a dwie-trzy godziny spokojnie wystarczą Ci na zwiedzanie, parkowanie i fotografowanie. Zwłaszcza, że cena nie odstrasza – 20 zł za bilet to nie majątek.

Źródła: