Po raz kolejny zabieram Cię na Borneo. Kolejny dzień łażę po wąskich ścieżkach, które nie zarastają całkowicie dżunglą tylko dlatego, że ktoś codziennie nimi przechodzi. Co chwilę coś przemyka na drzewach wokół mnie, widzę ruszające się liście i trzask łamanych gałęzi, ale żadnego stworzenia – mogę je tylko słyszeć. A dżungla jest głośna – głośniejsza od dżungli za dnia jest chyba jedynie… dżungla nocą. Trzy dni temu przypłynąłem tu łódką (to jedyna możliwa droga), i wciąż zwiedzam nowe rejony lasu. Mnóstwo zwierząt postanowiło mi się pokazać, w tym wymarzone Nosacze Sundajskie, kolejną porcję przewodnik pokazał mi w nocy i wydaje mi się, że bogactwo tego ogromnego kawałka terenu jest nieskończone. No właśnie, ogromnego kawałka… To, co dla mnie i moich nóg jest wielkim terenem, to Park Narodowy Bako, który liczy całe 27 kilometrów kwadratowych. To jakoś dziesięć razy mniej, niż powierzchnia Wrocławia, w którym co jakiś czas pomieszkuję, a miejsc takich jak Bako, nie tkniętych za bardzo ludzką ręką, co roku ubywa na Borneo w zastraszającym tempie.

Kiedy raz znajdziecie się w prawdziwej dżungli, nie będziecie chcieli z niej wyjść

Przekonacie się, że najjaśniejszym punktem dnia jest mycie zębów – mówił major. – To jedyny kawałek ciała, który uda się wam zachować w czystości. Nie próbujcie się golić w dżungli, bo najlżejsze zadrapanie natychmiast zaczyna się paskudzić. I nie bierzcie więcej niż jedną zmianę odzieży – starajcie się, żeby wasze plecaki ważył dużo mniej niż sześćdziesiąt funtów każdy. (…) Trzymajcie w plecaku, w szczelnie zamkniętej torbie plastykowej, jeden komplet suchych ciuchów. Wkładajcie je na noc, już po jedzeniu. Pudrujcie też całe ciało talkiem (…). Wstawajcie o pół do szóstej i właźcie z powrotem w mokre ubranie. W pierwszej chwili jest to nieprzyjemne, ale nie załamujcie się. Nigdy. Jeśli się załamiecie, zostaniecie z dwiema zmianami mokrych ciuchów.(…), Weźcie parę porządnych butów, solidne, grube spodnie i mocne koszule. Wierzcie mi, odechce się wam udawać chłopaczków w szortach, kiedy tylko dobiorą się do was pierwsze pijawki. Aklimatyzujcie się stopniowo. Tropiki działają na ludzi rozmaicie. (…) Wyda się wam, że to już koniec świata. Nie będziecie mogli oddychać. Nie będziecie mogli ruszyć ręką, zrobić kroku. A po dwóch tygodniach przywykniecie. Kiedy raz znajdziecie się w prawdziwej dżungli, nie będziecie chcieli z niej wyjść.

W sercu Borneo, Redmond O’Hanlon, rozdział pierwszy (1984)

Bywałem w różnych miejscach na Ziemi, tych bardziej i mniej gorących, ale tak w kość jak na Borneo, to chyba rzeczywiście nie dostałem nigdzie. Sama temperatura wydawała się nie tak tragiczna, bo kręciła się zwykle w okolicach 30 stopni, ale po dołożeniu do tego maksymalnej wilgotności, człowiek od razu staje się niesamowicie lepki. Pocisz się, ale pot nie ma gdzie odparować. Do klimatu w tropikach dość szybko można się przyzwyczaić, ale wizyta w gęstym lesie tylko potęguje te wrażenia.

Borneo jest trzecią największą wyspą na świecie, a porastający je las jest najprawdopodobniej najstarszą żywą puszczą na Ziemi – tutejsze dżungla ma nawet 100 milionów lat (podobnie jak niektóre leśne obszary na półwyspie Malajskim), czyli pamięta czasy, gdy większość powierzchni dzisiejszej Polski była pod wodą, po Ziemi stąpały radośnie potężne dinozaury, a Australia była jeszcze połączona z Antarktydą. Równik przebiega prawie dokładnie przez środek wyspy, co sprawia, że klimat jest tu wybitnie stabilny – przez cały rok jest parno, gorąco i… leje. Taki klimat sprzyja powstawaniu najbardziej życiodajnych i różnorodnych lasów na Ziemi – wilgotnych lasów równikowych. Wśród tutejszej fauny i flory panuje niesamowita różnorodność, żyje tu od groma przeróżnych gatunków drzew, krzewów, zwierząt, grzybów a mnóstwo z nich jest unikalne w skali świata – z racji swej izolacji przez miliony lat na wyspie ewoluowało wiele gatunków, które nie występują nigdzie indziej na planecie.

Wojciech Cejrowski mówił o lasach Borneo, że są czwartym, zachodnim biegunem Ziemi – poza północnym i południowym, które leżą w kręgach polarnych, dwa kolejne najtrudniej dostępne miejsca na Ziemi mają leżeć właśnie w deszczowych lasach Amazonii i Borneo. Niestety, to już przeszłość.

Wycinka, wycinka, wycinka

Kiedyś dżunglę zamieszkiwały, oprócz zwierząt, jedynie plemiona, które z życiem w gęstym lesie były za pan brat. Indianie, którzy bezgłośnie potrafili poruszać się po lasach, polując na zwierzynę, mieszkając po trochu w jednym miejscu, a następnie przenosząc się w kolejne. Proste, niewykształcone ludy, nieznające białego człowieka i jego kultury. Nasza cywilizacja do pewnego momentu nie potrafiła poradzić sobie z gęstymi lasami – wystarczy wspomnieć fiasko budowy autostrady panamerykańskiej, która poległa w najprawdopodobniej najbardziej dzikim kawałku dżungli na świecie, czyli Darien w Panamie. Wycinkę w lasach deszczowych prowadzono od lat, ale z roku na rok proceder przybiera na sile – i choć amazońskie lasy rzeczywiście od dawna są dziesiątkowane, to efekty niszczenia lasów równikowych najlepiej widać na Borneo. Jeszcze siedemdziesiąt lat temu ciężko było znaleźć kawałek tej wyspy niepokryty dżunglą – dziś lasy zajmują jedynie 1/3 jej powierzchni. W siedem dekad zrównano z ziemią 500 tysięcy kilometrów kwadratowych dżungli!

Gdy o tym pomyślę, aż we mnie kipi – trzecia wyspa świata jest domem dla tak wielu zagrożonych, niesamowitych gatunków – nosacza sundajskiego, orangutanów, które po szympansach są naszymi najbliższymi kuzynami, słoni karłowatych, czy jeszcze do niedawna najmniejszych nosorożców świata – nosorożców sumatrzańskich. Ekosystemy kształtowane przez dziesiątki milionów lat odchodzą w niepamięć w ciągu kilku miesięcy i lat, ale… czy możemy dziwić się Indonezyjczykom i Malezyjczykom?

Łatwo jest mówić o chronieniu przyrody, gdy nie trzeba chronić jej u siebie – wszak u nas praktycznie wszystkie lasy wycięto w pień, w Polsce, a tym bardziej w reszcie Europy (choć może trochę mniej na północy). Choć Polska od czasów drugiej wojny światowej powoli zaczęła dbać o ten element i zalesienie kraju stopniowo się zwiększa, to wciąż jest niższe, niż 30% powierzchni, a tylko ułamek z dzisiejszych lasów to pierwotne puszcze – większość to sztucznie zalesione obszary, istniejące co najwyżej kilkadziesiąt lat.

Czemu wycina się lasy na Borneo?

Po pierwsze, eksport. Duża część produktów drzewnych uzyskanych w wyniku wycinki jest sprzedawana, w większości, do krajów ościennych – Chin, Japonii, Australii i reszty Azji. Ogromna część wycinki prowadzona jest pod uprawy – głównie palm, z których pozyskuje się olej palmowy, gęsto używany w branży spożywczej, ale również kosmetycznej. Pośrednio borneańskim lasom zagraża również globalne ocieplenie – lasy te zwykle nie są podatne na pożary, ale przetrzebione przez człowieka palą się łatwiej zwłaszcza, gdy w pobliżu przeprowadza się „kontrolowane” wypalanie, które często spod tej kontroli po prostu się wymyka. To nie wszystko! Kłusownictwo – często poluje się na małe orangutany, które sprzedawane są za niemałe pieniądze jako żywe zabawki. Matka takiego zwierzęcia walczy o potomka w stu procentach, co po prostu kończy się jej śmiercią i powoduje dziesiątkowanie i tak nielicznej już populacji tych człekokształtnych. Na Borneo znajdowane są również paliwa kopalniane – ropa naftowa oraz węgiel, których wydobycie skutecznie rujnuje ekosystem na miejscu i wokół kopalni.

Jak widzisz, powodów do niszczenia przyrody Borneo mamy całe mnóstwo – można czerpać z nich prawie nieskończone korzyści, i choć jest to straszne, to można pomyśleć, że w zamian dużo lepiej żyje się biednym przecież narodom – Malezyjczykom i Indonezyjczykom, prawda? Otóż, nie do końca. Niestety, pracownicy przy wycince zarabiają najczęściej grosze i pracują w dalekich od komfortowych warunkach, a kieszenie do tej pory napchali przede wszystkim oligarchowie po obu stronach granicy – jak Suharto, były prezydent Indonezji, który rządził przez ponad 30 lat czy Abdul Taib Mahmud, Malezyjczyk, za którego rządów nawet ekolodzy uciekli ze Stanu Sarawak wiedząc, że i tak nie ma tu już czego ratować.

Nadzieja na przyszłość?

Dwunasty lutego 2007 roku, indonezyjska wyspa Bali. Byłem tutaj w podobnym terminie, ale 11 lat później – pora deszczowa ma się wtedy ku końcowi, turystów jest coraz więcej, których i tak w tym raju są tysiące niezależnie od pory roku – Bali to jeden z najpopularniejszych kurortów na świecie, zwłaszcza południowa część wyspy pełna jest przyjezdnych z Australii, których kusi niesamowity klimat wyspy, ale i ceny, które dla Australijczyków są po prostu śmieszne. Tym razem, oprócz zwyczajowego turystycznego relaksu, na Bali dzieje się rzecz wielka – choć przede wszystkim symboliczna, to jednak hamująca niszczycielskie szaleństwo.

Na wyspie spotkały się głowy trzech państw dzielących między siebie Borneo – Indonezji, Malezji oraz malutkiego, ale bardzo bogatego Brunei. Właśnie tego dnia podpisali porozumienie tworzące potężny, chroniony obszar, nazwany Sercem Borneo. Obejmuje on obszar 220 tysięcy kilometrów kwadratowych, czyli mniej więcej tyle, co 2/3 Polski. Większa jego część to nietknięte do tej pory, bo trudno dostępne tereny górzyste z tamtejszą fauną i florą, ale również sporo lasów nizinnych, tych z największą bioróżnorodnością. Spora część tych terenów była chroniona już wcześniej w postaci różnych parków narodowych:

Jasne, że tego typu porozumienie nie jest czymś nietykalnym – być może którejś władzy kiedyś się odmieni, i postanowią posłać w diabły wcześniejsze ustalenia. Ale wydaje mi się to coraz mniej prawdopodobne – na szczęście z roku na rok ekologiczna świadomość na całym świecie wzrasta, dociera do nas, jak mocno eksploatujemy planetę, i że zasoby Ziemi nie są nieskończone. Korale wymierają na potęgę, puszcze równikowe się kurczą, lasy płoną coraz częściej, tony plastiku walają się po rzekach i oceanach, a jego drobinki odnajdujemy nawet w płodach w łonach matek. Dziś nie jest to wiedza tajemna, a trąbią o tym co chwilę różne media, choć czasem może jeszcze zbyt rzadko – ale powoli na rządach i korporacjach wywierana jest presja, by nieustającą pogoń za wzrostem gospodarczym przesunąć na drugie miejsce, za tym, co najważniejsze – ratowaniem resztek tego, co zostało naturalnego na naszej planecie.

Panujemy nad całą Ziemią, nad wszystkimi kontynentami, jej fauną i florą. Opanowaliśmy i oswoiliśmy całą planetę. Na koniec tego wpisu idealnie pasuje więc jedno zdanie, które wypowiedział Lis do Małego Księcia, gdy zostali przyjaciółmi:

Stajesz się odpowiedzialny na zawsze, za to co oswoiłeś.