Kolejny Nowy Rok – kolejna szansa na zmiany w życiu?
Kalendarz Majów – swego czasu bardzo popularny, ze względu na rzekomy koniec świata, który miał wyznaczać na końcówkę roku 2012. Jego podstawą był okrąg – wszystko u Majów opierało się o cykliczność, każdy kolejny cykl to nowa szansa, nowe możliwości – zapominamy o przeszłości, wszyscy dostajemy carte blanche. Podobnie sprawa wygląda z m. in. kalendarzem chińskim.
My również mamy swój mały moment resetu, moment nowych szans, postanowień. Moment dla wielu pełen nadziei na lepszą przyszłość, wiary w to, że się uda – Nowy Rok.
Od jutra…
Tylko już w kilka minut, godzin po wybiciu godziny 00.00 pierwsze postanowienia zaczynają się sypać. Ludzie odpalają pierwsze papierosy, mimo solennych obietnic, że przestają palić od pierwszego stycznia. Siłownie i baseny, na początku roku pełne jak nigdy, w lutym wracają już do normalności. Postanowienia, że nie będziemy czegoś robić, sypią się z dnia na dzień, a te, że coś robić zaczniemy, odchodzą w zapomnienie. Masa świetnych pomysłów nigdy nie zostaje zrealizowanych, wiele talentów zmarnowanych, niejedno słowo zostaje złamane.
Takie są nasze postanowienia noworoczne, nie ma się co oszukiwać. Coraz częściej zauważam śmiech i żenadę, gdy ktoś wspomni, że od 1 stycznia zaczyna to i tamto, kiedyś listy z postanowieniami były na porządku dziennym, dziś tylko co jakiś czas przewinie mi się na tablicy facebookowej wydarzenie w stylu „w 2017 skosztuję wszystkich smaków Soplicy”, ale realnie znajomi odeszli od tematu planowania Nowego Roku. Tak jak i ja.
A może jednak warto spróbować?
Bo, patrząc z drugiej strony, czy tak samo nie dzieje się z naszymi postanowieniami, które pojawiają się tak bez okazji, gdzieś w ciągu roku, pod wpływem innego impulsu niż wymiana kalendarza na nowy? Planuję również dni, czy tygodnie – rzadko zdarza mi się odhaczyć każdy element z listy na koniec dnia jako gotowy. Zawsze zdarzy się, że czegoś nie uda się zrobić. Z różnych powodów – wypadnie coś niespodziewanego, coś przestanie być pilne i spokojnie można przełożyć, coś będzie tak mało istotne, że po prostu o tym zapomnę. Czy to powód, żeby rezygnować z planowania całkowicie?
Zdecydowanie nie. Nawet, jeśli tylko część postanowień zostanie spełnionych. Nawet, jeśli tylko kilka osób dotrzyma choć części swoich planów, a reszta całkiem o nich zapomni – to wciąż kilka spełnionych marzeń więcej, niż zero.
W kończącym się powoli roku dotrzymałem kilku mocnych postanowień. Pokazałem sobie, że potrafię, bo zwykle było z tym u mnie bardzo kiepsko. Dlatego też rok 2017 będzie pierwszym od kilku lat, na które znów przygotuję listę planów i rzeczy do zrobienia.
O których wiem, że się spełnią, czego Wam też gorąco życzę.