Foz do Iguacu – miasto na pograniczu Brazylii, Argentyny i Paragwaju. Główną atrakcją tego miejsca są oczywiście piękne wodospady, które zaliczane są do 7 nowych cudów natury, ale błędem byłby wyjazd stąd od razu po ich odwiedzeniu – to brazylijskie miasto skrywa jeszcze wiele atrakcji, lepszych lub gorszych (a niektóre są zdecydowanie zbyt drogie w stosunku do tego, co oferują).
Ptasie, kolorowe ZOO
To, co urzekło mnie najbardziej – Parque das Aves, takie ZOO, ale tylko dla ptaków. Większość mieszkańców tego zacnego miejsca pochodzi z Ameryki Południowej, ale są też okazy sprowadzane z Afryki, Azji czy Oceanii. Generalnie – całe tropikalne ptactwo świata, plus parę niespodzianek.
Wiadomo, że dużo więcej frajdy sprawia spotykanie zwierzaków na wolności, co jest jak najbardziej możliwe – podczas wycieczki na wodospady udało mi się spotkać tukana, który niestety zwiał, zanim zdążyłem zrobić mu zdjęcie – ale w parku w wielu miejscach możemy znaleźć się centymetry od wielu okazów, i nie będzie nas oddzielać żadna krata, ani szyba. Poniżej trochę informacji.
A co w środku?
Wejście kosztuje 36 BRL, czyli około 45 zł, co nie jest zbyt wygórowaną ceną (zwłaszcza jak na południowoamerykańskie zamiłowanie do naciągania turystów, jak tylko się da). Kupujemy bilet, dostajemy mapkę i możemy rozpocząć zwiedzanie.
Przede wszystkim – cały park możemy obejść jedną ścieżką – można iść cały czas do przodu bez obaw, że cokolwiek nas ominie. Wszystkie tablice z opisami są w trzech językach – portugalskim, hiszpańskim oraz angielskim, więc spokojnie można się co nieco dowiedzieć, nawet, jeśli Wasz hiszpański sprowadza się do „Hola!, Que tal?”, tak jak u mnie.
W obiekcie możemy spotkać trzy typy atrakcji:
zamknięte klatki
Klatki, do których możemy podejść i oglądać zwierzaki zza krat. Tych jest oczywiście najwięcej, ale część ptaków jest dość towarzyska, chętnie pozują do zdjęć, mają dużo miejsca – generalnie profeska,
duże, otwarte klatki
takie, które mają wejście z przedsionkiem, żeby ptaki nie pouciekały – te dają najwięcej frajdy, ponieważ możesz znaleźć się centymetry od każdego zwierzaka, jak się odważysz, to pewnie możesz też ich dotknąć (ja spękałem, za duże dzioby). Takich miejsc jest kilka – w pierwszym na pewno największą atrakcją są tukany, które na żywo wyglądają niesamowicie, i bardzo chętnie pozują do zdjęć, jest też wielka klatka z papugami (niektóre są naprawdę ogromne, i dość chamskie – specjalnie straszą turystów, przelatują im nad głowami – bardzo je polubiłem). Jest jeszcze jedno tego typu pomieszczenie – specjalne dla motyli (jest ich masa, wielka różnorodność), gdzie przy odrobinie szczęścia możemy spotkać również kolibra.
pozostałe atrakcje
do tych zaliczam między innymi – chodzące na wolności po całym parku Iguany (nawet metrowe, potrafią wystraszyć, gdy wyskoczą z krzaków), czy szpital dla ptaków. Oprócz latającego towarzystwa znajdziemy tam również parę okazów płazów i gadów, jak chociażby Anakondę, Boa, Iguany i inne.
Koniec wycieczki
Na miejscu znajdziemy kawiarenkę, gdzie możemy wypić sobie wodę z kokosa bezpośrednio z owocu. Na końcu parku mamy restaurację (nawet nie wchodziłem, więc nic na jej temat nie napiszę), a wyjście prowadzi bezpośrednio przez sklep (a jak, hehe). Dużo tandety, ale można wyłuskać jakieś fajne pamiątki w sensownej cenie.
Czy warto? Zdecydowanie, ogromna atrakcja zwłaszcza dla nas, europejczyków, którzy takie zwierzaki zazwyczaj mogą sobie pooglądać na zdjęciach, albo w programach Wojtka Cejrowskiego. Byłem mile zaskoczony – spodziewałem się oglądania ptaków z dystansu, a wysoki poziom interakcji mnie zaskoczył. Dla mnie punkt obowiązkowy – co najmniej na równi z wodospadami.
PS. Polecam wybrać się jak najwcześniej – im później, tym więcej turystów i mniej okazji do nacieszenia się fauną bez setki osób na każdym kroku. Poniżej jeszcze kilka zdjęć.