Siedzieliśmy przy ognisku, słońce wisiało nad horyzontem. Nie wiem, ile czasu minęło, od kiedy je rozpaliliśmy – ale skończyło się już wszystko do jedzenia i picia, więc postanowiłem coś z tym zrobić. „Chodźmy do sklepu”, rzuciłem. Odpowiedziało mi tylko kilka zdziwionych min. Popatrzyłem na zegarek, druga godzina. Druga w nocy.
Północna Norwegia
Norwegię wzdłuż przejechałem prawie całą, prawie 1800 km na północ od najbardziej południowej części granicy ze Szwecją. Gdzieś w połowie tej drogi minąłem wielką bramę, która informowała o rozpoczęciu innej części Norwegii – Norwegii Północnej.
Sam kraj jest bardzo rzadko zaludniony – powierzchnię ma o około 20% większą, niż Polska, a mieszka tam prawie ośmiokrotnie mniej osób – lekko ponad 5 milionów, przy naszych 38,5. 32% powierzchni stanowią lasy. Od momentu przekroczenia granicy północnej Norwegii, drogę otaczają praktycznie tylko drzewa – co jakiś czas możemy zauważyć pojedyncze domki, a co kilkadziesiąt kilometrów trafi się jakieś miasto lub miasteczko. Dla lubiących ciszę, spokój i wszechobecną przyrodę – klimat idealny!
Dzień polarny
Celem mojej podróży było miasto Tromsø, które leży daleko za granicą koła podbiegunowego. Samo koło wyznacza punkt, powyżej którego możemy doświadczyć zjawiska dnia polarnego – oznacza to tyle, że słońce przynajmniej raz w roku na co najmniej 24 godziny nie „chowa się” poniżej linii horyzontu. Im dalej na północ – tym dłuższy dzień polarny. Oczywiście analogicznie w odwrotnej porze roku, czyli zimą, przez taki sam okres czasu słońce nie pojawia się nad horyzontem nawet na moment. Jako przykład ekstremalny – na biegunach dzień i noc polarna trwają po 6 miesięcy.
Do Tromsø udało mi się dojechać jeszcze w czerwcu, czyli praktycznie w środku dnia polarnego, który trwa tam od 19 maja do 27 lipca. Już wcześniej, gdy spędzałem noce w Norwegii byłem zachwycony – w nocy było tak szaroburo, ale w miarę widno. Pierwsza noc za kołem podbiegunowym zaskoczyła mnie totalnie – tarcza słońca nie chowała się za góry otaczające siódme największe miasto w Norwegii nawet na moment!
Co na to organizm?
Z tego, co zauważyłem na miejscu, organizmy ludzkie reagują bardzo różnie, w zależności od człowieka. Ja nie miałem najmniejszego problemu z zaśnięciem, mimo tego, że spędzałem je w namiocie. Część moich znajomych noce znosiła różnie, aż do ekstremalnego przypadku jednego poznanego na miejscu kolegi, który kładł się o 22, leżał do 7 rano, zasypiał na 3 godziny i wstawał o 10.
Co innego mieszkańcy – wszyscy, z którymi miałem okazję rozmawiać, raczej problemu nie mają. Całe życie przeżywają na okrągło dzień i noc polarną, do których ich organizmy są w miarę przystosowane. W miarę, ponieważ ciągły brak słońca mimo wszystko przytłacza nawet najbardziej zahartowanych ludzi.
Na samym początku dwudziestoczterogodzinnej dawki słońca możecie być trochę pobudzeni, ale generalnie dość szybko organizm przestawia się na normalne zasypianie pomimo światła słonecznego. Nie raz za to zdarzało mi się zapominać, że jest środek nocy – słońce nad horyzontem bywało bardzo mylące, i potrafiłem wyruszyć do sklepu grubo po północy!
Tromsø i życie na dzikiej północy
Samo miasto liczy sobie niecałe 70 tysięcy mieszkańców, a życie toczy się w nim nadzwyczaj spokojnie. Położone jest na wyspie, w górzystym obszarze. Kiedy ja odwiedziłem tę uroczą mieścinę, akurat organizowana była tam Olimpiada Szachowa, więc w zaczynało się tam robić dość głośno i tłoczno.
Północna Norwegia przede wszystkim cechuje się spokojem. Nikomu nigdzie się nie spieszy, na wszystko jest czas, nie warto marnować energii. Wszyscy spotkani przeze mnie ludzie byli bardzo uprzejmi i pomocni. Przy czym wszystko to było dla mnie naprawdę szczere, zwłaszcza porównując do Holendrów, którzy sprawiają na mnie wrażenie miłych i uprzejmych z jakiegoś przymusu.
A klimat? Klimat jest zupełnie inny od kontynentalnej części dalekiej północy, ponieważ miasto leży bezpośrednio nad oceanem – dzięki wpływowi prądu Północnoatlantyckiego ciężko tam uświadczyć ekstremalnych temperatur, za to jest bardzo deszczowo i ponuro. Ja miałem ogromne szczęście! Trafiłem na najcieplejsze norweskie lato od dziesięcioleci, dzięki czemu w niektóre dni w Tromsø było cieplej, niż… w Barcelonie, czym mieszkańcy bardzo się szczycili.
Doświadczenie zjawiska dnia polarnego było moim małym marzeniem, od obejrzenia filmu „Insomnia” z Alem Pacino i Robinem Williamsem. Fascynowało mnie, jak może wyglądać życie w momencie, gdy słońce nie zachodzi przez 24h na dobę. Szczególnie polecam nocny spacer po mieście – blask jak za dnia, a miasto ciche, spokojne i całkowicie puste. Można pograć w golfa, pobiec w maratonie – to specjalne, turystyczne atrakcje Tromsø.
Za kołem podbiegunowym czekają na mnie jeszcze co najmniej dwie rzeczy – noc polarna i zorza polarna. Szczególnie czekam na zorzę – mam nadzieję zobaczyć ją na żywo jeszcze w tym roku na Islandii.
A jeśli potrzebujecie czasem naładować akumulatory po długiej i męczącej zimie… Jak najbardziej polecam północną Norwegię, dzień polarny i promienie słoneczne przez 24 godziny na dobę.