Dotarliśmy. Siadam na wulkanicznym piasku i na kilogramowe buty zakładam raki. Kupiłem je już jakiś czas temu, używałem do turystycznych wędrówek zimą w Tatrach, ale dziś po raz pierwszy postawię stopę na najprawdziwszym lodowcu. Dzień jest słoneczny i bezwietrzny, co jak na Islandię, a zwłaszcza jej południowy rejon, jest małym ewenementem, ale z każdym kolejnym metrem pokonywanym w stronę lodowca temperatura malała. Na lodzie, mimo, że jest środek lata, warunki są prawie zimowe. Brakuje tylko świeżego śniegu. Raki założone, uprząż też, czekan w ręce, kask na głowie. Wbijam zęby w lód i pierwszy raz staję na lodowcu.

Przypomnij sobie padające za oknem płatki śniegu, powoli opadające na ziemię i gromadzące się w pokrywę śnieżną.  Pogoda się poprawia, trochę śniegu topnieje, ale potem znów przychodzą chmury i na pozostałą warstwę pada nowy śnieg. Przez całą zimę nagromadziło się naprawdę sporo śniegu – ale potem przychodzi lato. Biały puch topnieje, powoli znika… ale tego lata nie znika cały, trochę jednak go zostaje, i znów przychodzi zima. Na śnieg, który przetrwał, spadają nowe płatki. Co roku latem śniegu zostaje coraz więcej i więcej, a pod wpływem ciśnienia śnieg przekształca się w lód – tak w skrócie można opisać powstawanie lodowców.

Warunki powstawania lodowców, bardzo upraszczając, nie są skomplikowane – zimą musi napadać więcej śniegu, niż zdąży się stopić w ciągu lata. Sprzyjającymi miejscami są oczywiście rejony polarne, ale również górskie – im bardziej na północ czy południe od równika, tym zazwyczaj niższa wysokość, na której mogą gromadzić się ogromne pokłady śniegu. Lodowce spotkasz na wszystkich kontynentach poza Australią – nawet w okolicach równika! Ale czemu są dla nas tak szalenie istotne, i o co tyle krzyku?

Często ułatwiają drogę. Ale i zabierają życie

Ciężko zliczyć, ile osób w górach straciło życie w czasie drogi przez lodowce. Umiejętność poruszania się po terenie lodowcowym musi być opanowana do perfekcji przez każdego, kto planuje wybierać się w góry trochę wyższe, niż Tatry. Wielkie połacie lodu obecne są pomiędzy wierzchołkami w Alpach, Andach, nie mówiąc o Himalajach, Karakorum czy Antarktydzie. Na Islandii jęzory lodowców sięgają nawet poziomu morza. Wieczny lód (choć to kwestia czasu) znajdziesz nawet w równikowej części Afryki czy egzotycznej i gorącej Indonezji. Lodowce są nieodłącznym elementem górskiego krajobrazu, często znacząco ułatwiają drogę do góry, ale niejednokrotnie bywają naprawdę problematyczne – przez szczeliny.

Jak powstają szczeliny na lodowcu?

Wieczny śnieg z biegiem czasu, pod wpływem ciśnienia i temperatury stopniowo zmniejsza swą objętość, krystalizuje się i przekształca powoli w lód lodowcowy. Gdy lodu zaczyna gromadzić się coraz więcej, w pewnym momencie, na skutek większego ciśnienia, lód staje się plastyczny i zaczyna zachowywać się trochę jak ciecz – zaczyna płynąć. Kierowany grawitacją zaczyna powoli marsz w dół i po drodze trafia na nierówności terenu – wybrzuszenia i uskoki, wskutek czego lód po prostu pęka.

Niektóre szczeliny są malutkie – jeśli wpadniesz, to najwyżej po pachy. Niektóre za to potrafią być naprawdę imponujące i przerażające

Jeśli obiło Ci się o uszy, że nieraz jakiś alpinista po prostu zaginął w górach, to wiedz, że jest naprawdę duża szansa, że po prostu wpadł do szczeliny. Samemu wydostać się z takiej pułapki jest niezmiernie ciężko, dlatego lodowiec pokonuje się w zespole związanym liną, wyposażonym w odpowiedni sprzęt ratowniczy i umiejętności, pozwalające prowadzić akcje ratunkowe w terenie lodowym. Choć i to, rzecz jasna, nie zawsze wystarczy.

Dlaczego więc alpiniści pchają się na lodowce?

Po prostu czasem nie ma innego wyjścia, a czasem jest najzwyczajniej w świecie łatwiej. Dużo prościej jest iść w rakach po lodzie, niż wspinać się w trudnym, skalnym terenie. W górach często nie ma łatwych rozwiązań, a każda droga niesie ze sobą różne zagrożenia.

Lecę. Najpierw zjeżdżałem szybko po lodzie, w pewnym momencie wyleciałem w powietrze i zacząłem spadać prosto w dół szczeliny. Za chwilę następuje szarpnięcie i zawisam w połowie drogi w dół na linie. Serce bije jak szalone. Od razu sięgam do plecaka po dodatkową kurtkę – w szczelinie jest sporo zimniej, niż na górze. Na szczęście to tylko ćwiczenia – za chwilę koledzy mnie wciągną na górę, ćwicząc ratownictwo w najlepszych możliwych warunkach.

Wycieczka zmierzająca na islandzki lodowiec Sólheimajökull

Tajemnicze albedo. Jak lód chroni przed ociepleniem?

Pamiętam doświadczenie z podstawówki, w którym trzeba było wziąć dwa podobne kamienie i pomalować. Pierwszy na czarno, drugi na biało, a następnie w słoneczny zimowy dzień położyć obydwa kamienie na śniegu. Po czasie okazywało się, że czarny zapada się w śniegu dużo bardziej, chłonąc dużo więcej energii słonecznej i po prostu bardziej się nagrzewając.

Zjawisko to działa oczywiście identycznie w skali makro. Albedo to parametr określający zdolność odbijania promieni przez daną powierzchnię. Gdy spojrzysz na Ziemię z dalszej perspektywy, łatwo sobie uświadomić, że nasza planeta ma dość niskie albedo – większość jej powierzchni stanowią oceany, które łatwo pochłaniają promienie słoneczne, na lądach dodatkowo dość niskie albedo mają powierzchnie leśne. Są jednak rejony nasze planety, które mają bardzo wysokie albedo – to okolice biegunów. Na północy, a zwłaszcza na południu Ziemia ma wielkie, białe czapy lodowe, które działają jak lustro i odbijają większość promieni słonecznych.

Gdy klimat Ziemi się ociepla i lodowce zaczynają topnieć, ubywa powierzchni odbijającej promienie a przybywa wody, która zatrzymuje na planecie więcej energii, co prowadzi do jeszcze szybszego topnienia pozostałego lodu. Ale to nie wszystko!

Potężny jęzor spływający z lodowca Vatnajökull, największego na Islandii

Życiodajne lodowce

W wielu miejscach na świecie lodowce pełnią jeszcze jedną, ogromnie ważną funkcję. Latem są one głównym źródłem zasilania wielu szalenie istotnych dla świata rzek – głównie w Azji, mowa o największych rzekach Chin, Indii, Pakistanu czy Bangladeszu, do których spływa woda z topniejących lodowców w najwyższych pasmach górskich na świecie. Jak możesz przeczytać w książce Nauka o Klimacie, „Woda z lodowców Himalajów służy do nawadniania obszarów dających rocznie 55% azjatyckich plonów zbóż, czyli 25% całości światowej produkcji”. Lodowce są największym na świecie rezerwuarem słodkiej wody. Brak lodowców w Europie nie będzie miał aż tak wielkich konsekwencji, ale mimo wszystko ucierpi na pewno sektor turystyczny – aktualnie dzięki lodowcom w Alpach szusować na nartach można okrągły rok, gdy ich zabraknie, sezon skróci się do zimy. Absurdalnie szybko znikające lodowce w Andach namieszają również w Ameryce Południowej – około 90% zasobów wodnych Peru pochodzi z wody z topniejącego, górskiego lodu.

Oczywiście topnienie lodowców i lądolodów ma masę innych, daleko idących konsekwencji – z podniesieniem poziomu mórz na czele. Szacuje się, że roztopienie całego lodu na Grenlandii spowoduje podniesienie światowego poziomu morza o około 6 metrów, natomiast lodu na Antarktydzie… ponad 60 metrów.

Minął rok od pierwszego wejścia na lodowiec. Po dwunastu miesiącach znów jestem na Islandii, prawie w tym samym miejscu, co ostatnio. Zmierzam w kierunku dobrze znanego mi kawałka lodu, jęzora o nazwie Sólheimajökull. Od parkingu trzeba ruszyć pieszo doliną i… iść w kierunku chłodu. Po pięciu minutach otwieram oczy ze zdziwienia. Tam, gdzie rok temu zakładałem raki, dziś jest wielkie jezioro, a czoło lodowca cofnęło się o ponad 100 metrów.

Jezioro Jökulsárlón, powstałe w latach 30 XX wieku, z topniejącego największego lodowca Islandii – Vatnajökull

Lodowce topnieją w zastraszającym tempie. Ale czy zmiany nie są wpisane w naturę naszej planety? Oczywiście. Setki milionów lat temu niejednokrotnie zdarzyło się, że Ziemia w całości pokryta była lodem. W całości! Od biegunów, aż po równik! Okresy te trwały dziesiątki milionów lat, zdarzało się również, że średnia temperatura planety była o kilkanaście stopni wyższa, niż dziś. Kiedyś mieliśmy lodowce w Tatrach, dziś zostały po nich jedynie moreny i strzeliste granie. Wszystkie te zmiany były jednak naturalne, odbywały się w bardzo spokojnym tempie – dużo wolniej, niż dziś.

Tak czy inaczej, jeśli nic się nie zmieni, to lodowce znikną. Zarówno te małe w górach, jak i potężne lądolody na Grenlandii, Antarktydzie czy w Patagonii. Znakomita większość jednak nie zniknie pewnie ani za mojego, ani Twojego życia. I nie bój się, nie będę Ci tu teraz opowiadał, żebyś przestał latać samolotem, odstawił ser, czekoladę i wołowinę, bo uważam, że bez zmian systemowych to i tak wszystko jak krew w piach.

Czarny Staw Gąsienicowy to nic innego, jak jezioro w polodowcowym kotle w Tatrach

Ale spotkanie z lodowcem ma w sobie coś mistycznego. Oglądasz lód odkładający się przez setki tysięcy lat, stąpasz po cząsteczkach, które leżały w tym samym miejscu długo przed pojawieniem się człowieka rozumnego. Obcujesz z przyrodą w jej najsurowszym wydaniu – lodowce, leżące w najbardziej niedostępnych i najzimniejszych miejscach naszej planety, są jednymi z najmniej przyjaznych do życia miejsc.

Sierpień 2019, Okjokull. Jesteśmy 200 kilometrów od wcześniej odwiedzonego jęzora lodu. Trwa właśnie pierwszy, symboliczny pogrzeb lodowca na Islandii. Na wzgórzu wulkanu, który do tej pory zdobiły połacie lodu, pojawiły się najważniejsze głowy islandzkiego państwa i zostawiły tablicę upamiętniającą lodowiec. Wspomina Okjokull i przestrzega, że jeśli nic się nie zmieni, za 200 lat na Islandii nie zostanie ani skrawek lodu.